UWAGA MISTRZ GRY
Moja przygoda z grami fabularnymi zaczęła się jakieś
dwa lata temu. Wtedy pewien Mistrz Gry (o nim jest ten text) kupił sobie
Warhammera. I zapraszał ludzi z mojej klasy, aby z nim grali. Na początku
niezbyt podobał mi się ten pomysł. Jak MG to tłumaczył - "To jest gra w
której gracze sami rozwijają fabułę". Mimo wszystko pomyślałem że można
spróbować.
Pierwsza przygoda jaką rozegraliśmy to Kontrakt Oldenhallera(brr..). I od razu
nieprofesjonalne podejście do gry ze strony MG.Gdyby do była pierwsza przygoda jaką
prowadził to nic bym do tego nie miał, ale twierdził, że wcześniej grał już z
innymi graczami w inne systemy. "Brak profesjonalizmu" objawiał się w
trzech rzeczach -
1. Atmosferę gry w pokoju (jakieś świece, odpowiednia muzyka itp.) udało mu się
zbudować w 0%, wszyscy potem zgodnie osądziliśmy że lepiej by było gdyby nie
było żadnej muzyki, ale niestety on się uparł i puścił swoją płytę
(Offspring...) - przecież to żałosne... na sesji RPG w klimacie dark fantasy
puszczać Offspringa...
2. Co chwilę wychodził z pokoju po wszystko co się dało - jedzenie, picie, do
kibla itd. itd... co nieodwracalnie psuło atmosferę. Odchodziły textu w stylu
"Z ciemnej uliczki wychodzą trzy......ale mi się chce lać zaraz
wracam..." Niezbyt ciekawe co? Mi się w każdym razie nie podoba...
3. Denerwował wszystkich swoimi głupimi błędami - np. w pewnym pokoju nie wiedzieliśmy
co robić dalej, nie było żadnego przejścia dalej, wracać nie było po co. Robiliśmy
wszystko co się dało - odsuwaliśmy wszystkie szafy, przeszukiwaliśmy pokój po
kilka razy, szukaliśmy gdzieś cienkiej ściany żeby się przebić dalej, ale nic
to nie dawało. MG mówił "nic nie znaleźliście, nic tu nie ma" w
pewnym momencie zaczytał się w podręczniku, popatrzył na nas i krzyknął "
Ej, tu były jeszcze drzwi! "... Tak więc po około 20 minutowym szukaniu
drogi on oświadcza nam, że była ona na wyciągnięcie dłoni...
To właśnie była moja pierwsza przygoda. Po jej zakończeniu myślałem, że
wszystkie będą takie same. Na szczęście przekonałem się, że to nieprawda, po jakimś
czasie zagrałem w WFRP z innym MG. Było dużo lepiej, wszystko było wręcz
odwrotnie niż poprzednio. Zagraliśmy kilka(naście?) przygód z nowym mistrzem
gry, wszystkim się podobało. Oczywiście były przygody i te lepsze, i te gorsze,
ale ogólnie było bardzo dobrze. Po jakimś czasie pierwszy MG zechciał zagrać następną
przygodę w WFRP. Wszyscy podeszliśmy do tego niechętnie, ale w końcu nas
namówił i zebraliśmy się u niego w domu. Już po kilkunastu minutach przygody
każdy zauważył, że jest tak jak poprzednio. Ale, że przygoda miała dość ciekawą
fabułę (oczywiście ściągnięta z internetu) więc zostaliśmy. Po jakimś czasie
prawie cała drużyna była uwięziona. Nie będę się rozpisywał co i jak, w każdym
razie był nam potrzebny pewien scroll do uwolnienia się. Tylko jeden członek
drużyny był wolny - mag. Udało mu się znaleźć scroll, podchodzi do niego. W
momencie gdy zamierzał go podnieść, MG ciężko się zamyślił, wziął jego kartę
postaci i mówi - "Nie możesz, jesteś przeciążony..." hmm... przeciążony,
czy nie, ale scroll nie jest chyba jakimś wielkim ciężarem, to chyba nie był
najlepszy moment, aby tak ślepo i sztywno trzymać się zasad, MG powinien
wiedzieć, w którym momencie można je nagiąć, a kiedy nie. Mimo wszystko nasz
mag mówi "odkładam plecak" a MG na to "w czasie odkładania
plecaka ktoś atakuje cię od tyłu, podrzyna ci gardło, wykorzystujesz punkt
przeznaczenia?" Mag się wkurzył i poszedł do domu. MG tak się rozbestwił,
że chwilę później nas też raczył uśmiercić. Również poszliśmy do domu - czy to
nie jest złośliwość, i to potrójna:
- "przeciążenie" scrollem
- zabijają cię od tyłu
- i Mg zabija wszystkich graczy
Moim zdaniem w/w MG wykazał się tu wszystkimi cechami jakie powinien posiadać,
aby na zawsze zniechęcić graczy do sesji z nim (a początkujących nawet do
samego RPG).
W międzyczasie graliśmy z nim jeszcze w Earthdawna i Wampira. Dwa razy przygody
były nędzne, a sposób prowadzenia, tak ważny w Wampirze, godny był najgorszych
epitetów. Co chwila zamyślał się głęboko, szukał czegoś w podręczniku lub swoim
zeszycie. Trwało to niekiedy z 10 minut. Nie było żadnych opisów pomieszczeń,
otoczenia, tylko texty w stylu "wchodzicie do pokoju" - i już! Gra w
RPG wymaga opisów. Jak wyobrazić sobie przeciwnika wiedząc tylko, że jest
"gościem", albo pokój wiedząc tylko, że do niego wchodzimy? dno....
Nie zmusiłby nas normalnie do następnej gry z nim, ale na szkolnej wycieczce
akurat nikt nie miał żadnego systemu tylko on w sam raz dorwał AD&D i
campaign setting do Forgotten Realms. Więc zagraliśmy z nim w to - przygoda z
internetu ciekawa - ale znów, pomijając już znów powtarzające się wyżej
wymienione mankamenty tego MG, większa wpadka z jego strony. Aby pchnąć akcję
do przodu, musieliśmy dostarczyć pewien list, na którym była jakaś pieczęć do
miejscowego maga, by ten rozpoznał, czyj to znak. MG nie przewidział, że ktoś z
nas może rozpoznać pieczęć Elminstra. Tak jak ja. Zaproponowałem więc aby iść z
listem do Dalelands, do wieży słynnego maga. A on na to: "nie możesz tego
wiedzieć, jesteś tylko zwykłym wojownikiem". Nic chyba nie jest tak wkurzające
w RPG jak Mistrz Gry zabraniający czegoś wykonać, bo "tak mu się
wydaje". Powiedział, że nie możemy tam iść, bo nie znamy tego znaku. I to
ma być własna wola w RPG. Gracz sam rozwija fabułę, jak to nasz wspaniały MG
sam określił. Więc nie wiem o co mu chodziło... Później jedynie wyjawił, że
gracz owszem, może okazywać swoją wole ale w taki sposób, żeby czasem nie
zepsuć MG koncepcji przygody... bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura - bo,
jeżeli MG umyśli sobie na początku, że mamy wszyscy zginąć, to trzeba to
uszanować? A może sami się pozabijać, żeby JEMU nie zepsuć przygody, ha.....
Od tamtego czasu zaprzysięgliśmy sobie, że już nigdy z nim nie zagramy. Na szczęście
w AD&D, WFRP i ED grałem z innymi Mistrzami Gry, więc się do nich nie
zniechęciłem, ale w Wampira nie miałem okazji zagrać z kimś innym i nadal czuje
niesmak do tego systemu.
Radzę więc wszystkim dobrze. Jeśli zaczynacie grać w jakiś system, to sprawdźcie
najpierw reputację i opinię o waszym przyszłym MG, bo zły MG zniechęca wielu
graczy do RPG, a to przecież źle i dla innych graczy, i dla samych MG. Ten text
ma być pewnego rodzaju przestrogą dla niedoświadczonych graczy. Aby nie
zniechęcali się do RPG. Ja już byłem na skraju wytrzymałości, ale teraz gram dalej
bez mojego pierwszego mistrza gry i jest bardzo dobrze. Myślę też, że jak jakiś
MG to przeczyta, to może również wyeliminuje pewne swoje mankamenty w
prowadzeniu. Chociaż oni mają to do siebie, że raczej nie chcą słuchać rad od
graczy....
wiateq
Do tego artykułu dodałem pewien list, który do mnie przyszedł i uważam, że
tutaj nada się do przedstawienia jak MG potrafi czasem przegiąć - Sir Torpeda.
MC> MG: Krzysiek (nie znam jego nazwiska).
MC> A oto opis sesji:
MC> Zaczęła się ona w karczmie. Przyszedł do niej jakiś szlachcic i powiedział
MC> drużynie , ze ma zabić takiego a takiego maga (bez podania przyczyny) ,
za
MC> co dostanie 500 zk. Bohaterowie oczywiście się zgodzili. Poszli do wieży
MC> maga i zaatakowali go. Bez problemu zabili go , strażników jak i również
4
MC> żywiołaki (wielkość 10!) przyzwane przez czarodzieja , po czym dostali
1600
MC> (tak , to nie błąd) punktów doświadczenia!!!!!!!!! Myślałem , że się
MC> przekręcę.
MC> Liczba pd-kow (pomijając prostą jak drut fabule polegającą na wyżynaniu)
MC> jest po prostu śmieszna. Ale są jeszcze dwa numery:
MC> 1.Mistrz gry stworzył sobie postać (oczywiście total-pakersona) i oprócz
MC> prowadzenia także grał w na sesji.
MC> 2.MG uznawał rozwinięcia o takiej samej wartości z rożnych profesji
(czyli
MC> według tego gościa jeśli ktoś wykupił rozwiniecie +1 do A jako najemnik
, to
MC> nie przeszkadzało mu wykupić +1 do A jako żołnierz i mieć łącznie 3 A)
MC> P.S. - to się zdarzyło naprawdę , niestety.
MC> Pozdrawiam Mateusz Chmurzyński [matis99@poczta.onet.pl]