Najpotężniejszy
Wylądował lekko na miękkim podłożu wzbijając
chmurę gryzącego pyłu. Jego czarny płaszcz powiewał lekko na wietrze a jego
twarz spowita była cieniem rzucanym przez rondo kapelusza tak że nawet wnikliwy
obserwator nie mógłby zauważyć jego mrocznego spojrzenia. Do jego pasa
przyczepiony był sztylet... TEN sztylet. Nareszcie tu dotarł. Od kiedy usłyszał
o tym miejscu minęło tysiąc lat ale teraz już wiedział iż nie jest to tylko
legenda. W tych podziemiach ukryta jest kula zawierająca wiedzę i moc starych
bogów. Tajemnicza istota podeszła bliżej zamkniętego wejścia. Kamienne drzwi
zapieczętowane potężną magią ochronną. Prawdopodobnie nikt na tej planecie nie
mógłby jej złamać. Istota w czerni uśmiechnęła się lekko a drzwi rozpadły w pył
tak jakby nigdy ich nie było. Po chwili podążył w głąb korytarza. Z rozmyślań wytrącił
go jakiś hałas. Szedł dalej korytarzem i w miejscu gdzie ten się urywał,
kilkaset metrów poniżej niego w rozległej jaskini zauważył jakieś zabudowania.
Nigdy nie widział tych istot, w końcu na tej planecie był od niedawna. Małe,
szare poskręcane ciała poruszające się między chatami zbudowanymi z zaschłego
błota. Być może strażnicy. Niezbyt inteligentne istoty - pomyślał - ale myślące...
i czujące. Oczy nieznajomego zwęziły się. Mógł ich ominąć, przelecieć nad nimi
nie wzbudzając podejrzeń. Nikt by go nawet nie zauważył. Tak, mógł to zrobić...
Dół pieczary pokrył się morzem ognia w kilka sekund paląc na popiół wszystko co
się tam znajdowało. Nieznajomy lekko przeleciał nad pieczarą lądując po drugiej
stronie korytarza. Mylił by się jednak ten kto by sądził że zabijanie sprawia
mu przyjemność. O nie... przyjemność jest także uczuciem a on już od dawna nie
miał żadnych uczuć. On po prostu zabijał. Pozostała część drogi nie przysporzyła
mu żadnych trudności. Zaklęcia bojowe nawet nie zdołały naruszyć jego osłon, trujący
gaz rozpuszczający drogi oddechowe i zamieniający krew w węgiel wywołał jedynie
jego pusty śmiech. On już od dawna nie oddycha a w jego żyłach nie płynie już
krew. Po kilku godzinach stanął przed ostatnią komnatą. Drzwi, pokryte złotymi
runami, chronione magią o wiele potężniejsze od pierwszych. Skupił na nich swą
siłę woli i drzwi drgnęły. Ponowił próbę i tym razem rozpadły się na dwoje, z
cichym zgrzytem zapadając się do środka. Od razu ją zauważył. Unosiła się roztaczając
wokół siebie jasną poświatę która jednak nie oświetlała niczego i nie wydzielała
ciepła. Podszedł bliżej choć nie widział siebie, nie słyszał swoich kroków,
czuł się jak w pustce. Był tylko on i kula. Nagle usłyszał odgłos metalu uderzającego
o posadzkę. Pierwszy dźwięk... jedyny. Jego ręka instynktownie sięgnęła w
kierunku pasa. Nie było sztyletu. Nagle poczuł ucisk z tyłu głowy. Znał to,
choć nie zdarzało się często. Coś co dawno już zapomniał na przestrzeni tych
tysięcy lat, coś co teraz próbuje wyjść na wierzch jego umysłu z pokładów podświadomości.
Ale on wiedział, że tego wspomnienia nigdy tak naprawdę nie zapomniał. Stał
na wzgórzu na swojej rodzinnej planecie, cztery, nie pięć tysięcy lat temu.
Z jego ust wydobył się dźwięk... Kiedy byłem jeszcze Człowiekiem. Na twarzy
czuł podmuch wiatru, patrzył na łagodnie falującą trawę. Uśmiechnął się. To
było za czasów gdy... Czułem.... Wtedy ją zauważył. Podeszła do niego.
Była w białej sukni, a jej blond włosy powiewały na wietrze niczym morskie fale
w czasie sztormu. Jej błękitne oczy wpatrywały się w niego z uwielbieniem.
Kochasz mnie?-zapytała. Nie odpowiedział. Mocniej ścisnął sztylet. Czas próby
nastał. Jeśli to zrobi, ostatecznie pokona uczucia, tak jak mu obiecano.
Szybkim ruchem wbił sztylet w jej serce. Jej oczy spojrzały na niego z niedowierzaniem
ale nie zdołała już nic powiedzieć. Patrzył na jej leżące ciało i powiększającą
się plamę czerwieni na śnieżnej bieli jej sukni. Po jego policzkach spłynęły
dwie łzy-ostatnie łzy-ale w sercu czuł już tylko pustkę. Osiągnął stan którego
tak pragnął, nie czuł już nigdy nic. Zabił ją. To była jedyna istota którą...
Kochałem.... Nieznajomy stał chwile czekając aż ucisk z tyłu głowy zaniknie.
Odrzucił głowę do tyłu strącając kapelusz i odsłaniając twarz która nie była
już ludzka. Która była bardzo piękna... Nieznajomy zaczął krzyczeć doniosłym
głosem którego nie było słychać lecz słowa te pojawiały się w jego umyśle. Nie
żałuję, niczego nie żałuję, dzięki temu mogłem zdobyć moc, kiedyś czułem ,ale
teraz jestem wolny. Osiągnąłem wyższy stan świadomości. Szybko zdobyłem Moc, Ja
zniszczyłem tę planetę, pierwszą z wielu, Ja jestem najpotężniejszą istotą we wszechświecie.
Zbliżył się do kuli i złapał ją obiema rękoma. Był gotów. Zaraz otrzyma
zadanie, rozkaz który udowodnić ma iż godzien jest zdobyć wiedzę prastarych
bogów. Jeśli go nie wykona zginie,wiedział o tym iż nawet on nie zdoła oprzeć
się tej sile. Co mam wykonać? Zniszczyć galaktykę, odebrać życie miliardom
istot, wezwać i zabić demona? Mogę wszystko bo Ja jestem najpotężniejszy.
Nieznajomy poczuł wibracje z tyłu głowy. Nadchodzi... zadanie.Pomyśl o
kimś kogo kochasz... Jego oczy rozszerzyły się w niemym przerażeniu,
ale nie mógł już odjąć rąk od kuli. Jego ciało fizyczne spaliło się na popiół a
ciało astralne uwięzione zostało we wnętrzu kuli. A tam już nie był wcale
najpotężniejszym...
Kain