- Ajaman! - załkała Ruha. Przez długą chwilę stała nie poruszając
się. Teraz wiedziała już, że słusznie martwiła się o męża. Ajaman
zginął nie od strzały, lecz od czegoś, czego Beduini nie znali -
od świetlistej błyskawicy.
Ruha potrząsnęła głową i rzuciła się w kierunku męża, jej myśli
naraz zaczęły jednocześnie biec dwutorowo. Pragnęła wziąć Ajamana
w ramiona, by usłyszeć jak wymawia jej imię i jednocześnie wiedziała,
że nie jest to najlepszy pomysł, gdyż jeśli błysk nie zabił go,
uczynił to z pewnością upadek z wysokości stu stóp. Wciąż nie mogła,
nie chciała w to uwierzyć dopóty, dopóki nie pocałowała jego martwych
warg. W tym samym momencie zdała sobie sprawę, że Qahtani zostali
zaatakowani i to nie przez inny khowwan. Była pewna, że oślepiający
błysk, który zabił Ajamana, był magiczny - kiedyś widziała jak Qoha'dar
zabiła wściekłego szakala podobną błyskawicą. Beduińczyk, nawet
jeśli byłby zmuszony do zaatakowania innego szczepu tak otwarcie,
nigdy nie rzuciłby takiej błyskawicy, nie pozwoliłby na to jego
strach przed magią.
Te myśli sprawiły, że zanim wyśliznęła się z ostatniego koryta,
zatrzymała się - chwila wahania uratowała jej życie. Przystanęła
właściwie tylko po to, by ujrzeć straszliwe stworzenie wdrapujące
się po wydmie, na której leżał Ajaman.
Ruha nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego. Chociaż to coś
mogło z łatwością iść na dwóch odnóżach, pędziło w górę oświetlonej
księżycem pochyłości na wszystkich czterech, poruszając się zręcznie
niczym wąż. Bestia o kształcie jaszczurki, z umięśnionymi łapami
i nogami wystającymi z ciała pod kątem prostym, poruszała się szybkimi
i niezgrabnymi ruchami. Jej wąska czaszka, osadzona na cienkiej,
nieforemnej i chwiejącej się przy poruszaniu na obie strony szyi,
miała cofnięte czoło, zakończone wystającymi brwiami. Mimo zwierzęcego
wyglądu stworzenie było najwyraźniej inteligentne, nosiło miecz
i wypłowiały skórzany pancerz, a przez plecy miało przewieszoną
prymitywną kuszę.
Stwór dotarłszy do Ajamana wyciągnął długi rozdwojony język i dotknął
w kilku miejscach leżącego ciała. To coś, po obejrzeniu na swój
sposób martwego mężczyzny, przebiegło na drugą stronę wysokiej skały,
po czym zamachało szponiastą łapą. Chwilę później pojawiło się kilka
podobnych bestii.
Widząc, jak wstrętny stwór dotyka jej martwego męża, Ruha odczuła
ogromny żal i zdając sobie sprawę, że nie może nic więcej dla Ajamana
uczynić, wycofała się drogą, którą przyszła. Spędziła na pustyni
wiele czasu i wiedziała, że jeśli zacznie biec, to nawet z jej zaklęciem
cienia piasku zostanie łatwo zauważona. Będąc na widoku nawet nie
myślała o ucieczce, zamiast tego wybrała schronienie w cieniu wklęsłości
najbliższej wydmy. Położyła się na stromej pochyłości i pozostawiając
odsłonięte tylko swe czarne oczy przysypała ciało piaskiem. Wizualnie
piasek nie mógł ukryć jej lepiej niż zaklęcie piaskowego cienia,
ale miała nadzieję, że przynajmniej stłumi jej zapach.
Ściskając kurczowo jambiya, Ruha skupiła się na uspokojeniu przyspieszonego
pulsu i oddechu. Nie myślała o powrocie do obozu Qahtanich, bo wiedziała,
że jeśli zacznie się poruszać może zostać odkryta, poza tym nie
miała wątpliwości, że wojownicy usłyszeli ostrzeżenia amarat i teraz
przygotowywali się do walki.
Chwilę później pierwsza kreatura z napiętą i gotową do strzału kuszą
przeszła przez zagłębienie położone przed Ruhą. Zatrzymała się,
by zlustrować teren patrząc dokładnie w stronę kryjówki Ruhy. Młoda
wdowa zaczęła splatać zaklęcie wietrznego lwa, mając nadzieję, że
przy jego użyciu nie zdradzi swojej obecności.
Po kilku sekundach niezdecydowanego rozglądania się jaszczuropodobny
stwór zatrzepotał językiem i ruszył naprzód. Ruha przyjęła jego
odejście cichym westchnieniem ulgi, po czym, kiedy nadciągnęła chmara
podobnych stworzeń, zupełnie zamarła
"