Anima Vilis – druga recenzja

anima

Kiedy słyszę słowo horror, mam mieszane uczucia. Jakoś nie potrafię się przekonać do tego, co ostatnimi czasy pod tym pojęciem funkcjonuje. W zasadzie każda książka, w której pojawi się kilka kropel krwi albo demoniczne stworki zyskuje takowe miano. Nie inaczej jest z tomem opowiadań Krzysztofa Dąbrowskiego. Bać można się tu co najwyżej nienajlepszego stylu.

Dąbrowski to dla mnie człowiek kompletnie nieznany. Nie spotkałem się wcześniej z jego twórczością, toteż nie bardzo wiedziałem, czego oczekiwać. Do sprawienia sobie książki zachęciła mnie bardziej okładka, niż blurb na odwrocie. Miałem jednak w pamięci stwierdzenie, że jest to horror i powinienem się bać. Tylko jak tu się bać, kiedy zupełnie brakuje grozy?

Na książkę składa się siedem opowiadań. Streszczać ich fabuły nie zamierzam, bo w większości są one albo banalnie proste, albo idiotycznie przekombinowane. Dla przykładu polecam Przeznaczenie znajdzie drogę. Przeniesienie się wiedźmy w młodsze ciało urasta tutaj do łamigłówki godnej najbardziej skomplikowanych gier przygodowych (coś w stylu: użyj szczotki na odkurzaczu, żeby uzyskać spadochron). Część z opowiadań jest ze sobą dość luźno powiązana przez bohaterów i chociaż każde da się czytać samo z siebie, to jednak nie zaszkodzi robić tego w kolejności ich występowania w zbiorku. Wygląda na to, że to właśnie te powiązane historie miały sprawić, że będę bał się zgasić światło po lekturze. A zamiast tego rzuciłem książkę na półkę i poszedłem spać.

Na czym właściwie polega sekret horroru? Boimy się tego, co może stać się z bohaterami, czy, utożsamiając się z nimi, boimy się tego, co może stać się nam? Jeśli chodzi o to drugie, to trudno utożsamiać się z kilkuletnią dziewczynką, która mimowolnie zostaje główną bohaterką części historii. Wzmianki o szukaniu pocieszenia czy obrony w łapkach misia, rozrywają całkowicie klimat, który i tak trzyma się na bardzo cienkich sznurkach. Dąbrowski zwyczajnie chwyta się najtańszych możliwych sztuczek. Jak ciemność, to nieprzenikniona, mgła dusząca, a dreszcz lodowaty. Sam dobór epitetów mnie zniechęcał, bo to w końcu ja mam decydować, co jest straszne, a nie autor za mnie. Wszelkiego rodzaju przymuszenia wywołują u mnie reakcję obronną i może stąd krzywe spojrzenie, jakim obrzuciłem książkę po przeczytaniu.

Tam, gdzie bohaterami są dorośli też ciężko się bać. Bo trudno o takowe uczucia po zagłębieniu się w historię dwójki kloszardów porwanych przez UFO czy plagę samobójstw wywołanych przez inne UFO (swoją drogą samo założenie tegoż jest tak bzdurne, że końcówkę potraktowałem bardziej jak dowcip). W zasadzie najbardziej podobała mi się opowiastka o zombie na pustyni, ale i ona jest zaledwie letnia. Biwak daje radę, ale to zwyczajny slasher, w dodatku krótki. Brakuje w nim napięcia i nerwowego wyczekiwania na to, co stanie się z bohaterami. Za szybko giną, w zasadzie w ogóle nie sprzeciwiając się losowi, żeby się przejmować.

Lektura tekstu z okładki sprawia zachęcające wrażenie. Wzmianki o krwawym mikołaju, UFO, wiedźmie brzmią interesująco, ale ostatecznie okazują się obietnicami bez pokrycia. Dąbrowski ma ciekawe pomysły, nie zaprzeczę, ale za bardzo kombinuje, za bardzo wymusza pewne rozwiązania. Nie umie odpowiednio wyważyć tempa, przez co jego historie są albo zbyt krótkie, albo z kolei rozciągnięte ponad miarę (ostatnie opowiadanie zbioru, które w dodatku zasadza się na identycznym schemacie, co pierwsze, i nawet finał ma prawie taki sam).

Zapowiedzi zapowiedziami, ale tę książkę można sobie spokojnie odpuścić. Nawet jeśli nie nastawiacie się na grozę, a tylko na chwilę rozrywki, lepiej jednak poszukać czegoś ciekawszego. A przy obecnej sytuacji na rynku długo szukać nie trzeba.

Tytuł: Anima Vilis
Autor: Krzysztof T. Dąbrowski
Wydawca: Initium
Rok: 2010
Stron: 286
Ocena: 2
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.