Wojna goblina – przedpremierowa recenzja

wojna-goblinaJigowi Smokobójcy nie dane jest zaznać spokoju. Dokonał już wielu heroicznych czynów, ale przeznaczenie wciąż o nim pamięta i tym razem wplątuje go w rozgrywki pomiędzy bogami. Dla małego goblina to ponowna okazja, by wykazać się niespotykanym męstwem, a dla nas, by się dobrze bawić.

W przypadku poprzednich części o bohaterstwie Jiga należało pisać z dużym przymrużeniem oka. Nasz heros ponad zapisanie się w pamięci potomnych przedkładał dbanie o własną skórę, a szybką ucieczkę jak najdalej od zagrożenia zapisaną miał najwyraźniej w genach. Wygląda jednak na to, że poprzednie przygody wyrobiły w nim trochę charakter i teraz nie cofa się już tak łatwo przed niebezpieczeństwem.

A to jest duże. Droga goblina skończyła się usunięciem głazu blokującego wejście do góry zamieszkiwanej przez Jiga i jego współplemieńców. Teraz gobliny muszą ścierać się z ludźmi, którzy najwyraźniej mają im coś za złe. Duża grupa zbrojnych, prowadzona przez rodzeństwo znanego nam już duetu poszukiwaczy przygód, wdziera się do jaskiń, wygrywa starcie i zabiera część goblinów jako niewolników. Jig trafia do tej grupki, ale już wkrótce, wraz z dwójką przyjaciół, daje dyla. Zmierzają do armii Billi, która gromadzi takich, jak oni, aby walczyć z ludzkim uciskiem. Na miejscu sprawy się komplikują i Jig po raz nie wiadomo który musi wykazać się przytomnością umysłu, aby cały bałagan jakoś odkręcić.

Widać, że książka jest poważniejsza od poprzedniczek. To już nie chochliki, czy użeranie się z parą skretyniałych poszukiwaczy skarbów. Hines dotyka problemu segregacji rasowej i opisuje wcześniejsze losy Tymalousa Ciemnogwiazdego, które do najweselszych nie należą. Również tytułowa wojna, jak prawdziwa, jest brutalna. Obie strony nie szczędzą środków, aby zwyciężyć, choć, jak się później okazuje, zwycięstwo znaczy dla obu coś zupełnie innego. Może tylko brakuje w tym rozmachu. Działania wojenne niby jakieś są, ale prezentują się bardziej jak partyzantka niż ruchy regularnej armii. Niemniej, nie jest to powieść batalistyczna, więc wspominam o tym tylko z powodu wrodzonego czepialstwa.

Pomimo doroślejszego potraktowania historii wciąż jest się z czego śmiać. W dalszym ciągu źródłem humoru jest nienajlepsza koordynacja ruchowa Jiga i jego skłonność do wycofywania się na z góry upatrzone pozycje, ale ten humor jest o klasę lepszy niż w poprzednich częściach. I choć zabawnych sytuacji jest mniej, to bawią bardziej niż dotychczas. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to najzabawniejsza część cyklu. Trochę szkoda tylko, że jest też prostsza niż Droga goblina. Tam mieliśmy prowadzoną dwutorowo narrację, kilka wątków, masę zwrotów akcji i bohaterów. Co ważniejsze, całość była tak przejrzysta, że nie sposób było się w nadmiarze bodźców pogubić. Tutaj narrator podąża tylko za Jigiem, okazjonalnie wtrącając co nieco o Ciemnogwiazdym. Wątek jest właściwie jeden, a poważniejszych zwrotów akcji mamy jedynie dwa. Biednie to wygląda po tym, jak pisarz udowodnił, że stać go na więcej.

Podobnie jak Drogę, Wojnę goblina można czytać bez znajomości wcześniejszych przygód Smokobójcy. Mimo to lektura znacznie zyskuje, jeśli je znamy, gdyż przez książkę przewijają się postacie z poprzednich tomów i nie zaszkodzi wiedzieć, kiedy i w jakich okolicznościach się z Jigiem poznali. Ich wkroczeniu towarzyszą wprawdzie króciutkie wzmianki wyjaśniające, ale zawsze lepiej mieć informacje z pierwszej ręki.

O wydaniu niewiele mogę powiedzieć, gdyż w dłoniach miałem jeszcze wersję sprzed korekty. Co zabawniejsze, było w niej mniej błędów, niż w niektórych znanych mi książkach po przejściu przez sito korektorskie. Powinszować. Mimo to tłumaczka wciąż używa archaizmu ócz, który strasznie kłuje mnie w oczy. Pogderać mogę też na okładkę, na której Jig ma bardziej dopasowaną zbroję niż to wynika z treści książki. I jeszcze ten wilk… Właściwie nie wiem, co z nim jest nie tak, ale patrząc na niego nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest dziwny.

Podsumowując: warto. Jeśli potrzebujesz rozrywki, ta książka z pewnością zapewni ci godziwą jej ilość. Główny bohater, choć obleśny, z miejsca zdobywa sobie sympatię czytelnika, a akcja utrzymuje przyzwoite tempo (znacznie przyspieszając na koniec). Jedynym chyba minusem jest to, że Wojnę goblina, podobnie jak poprzednie części, szybko wyrzuca się z pamięci. W niczym nie umniejsza to jednak jakości samej książki, która na swoim polu sprawdza się idealnie.

Tytuł: Wojna goblina [Goblins War]
Seria: Goblin Jig, tom 3
Autor: Jim C. Hines
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2009
Stron: 480
Ocena: 5
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.