Uczeń diabła – recenzja książki

uczen-diabla

Tak się jakoś zabawnie składa, że czego bym ostatnio nie recenzował – to okazuje się to być pozycją dla młodzieży. Nie pamiętam kiedy miałem w ręce książkę, którą mógłbym z czystym sumieniem nazwać fantastyką dla dorosłych. Co ciekawsze: z wiekiem coraz rzadziej traktuję taki stan rzeczy jako obowiązek, a wręcz jako przyjemność. Czyżby rzeczywiście było coś w stwierdzeniu, że człowiek z wiekiem dziecinnieje? Całkiem możliwe, bo wydanej pod koniec marca książki Kennetha Boegha Andersena znów nijak nie można zakwalifikować jako lektury dla dorosłych, a obowiązku recenzowania jej ponownie podjąłem się dobrowolnie…

Filip Engel jest dzieckiem, o jakim marzą wszyscy rodzice – pilnie się uczy, zawsze słucha dorosłych, nigdy nie kłamie, nikomu nie przeszkadza… Tak właściwie, to przez całe swoje życie nie popełnił choćby jednego grzechu. Prawdziwy aniołek – nic więc dziwnego, że po tragicznej śmierci w wypadku samochodowym, trafia dokładnie tam, gdzie zasłużył, czyli… do piekła.

Zaraz, zaraz: do piekła? To chyba pomyłka… Przecież Filip nie figuruje w spisie potępionych! Zresztą, za co miałby być niby skazany – za nadmiar dobroci? Dziwna sprawa… A robi się jeszcze dziwniejsza w momencie, gdy okazuje się, że Filipa z niecierpliwością oczekuje nie kto inny, jak sam Książę Ciemności… I to śmiertelnie chory Książę Ciemności, który pilnie potrzebuje swego następcy.

Gdy pierwszy raz przeczytałem informację o tym, czego dotyczy treść Ucznia diabła – zdębiałem. Pewnie, piekło nie pierwszy raz się w literaturze (również dla młodzieży) pojawia, w tym przypadku byłem jednak niemal bombardowany informacjami na temat kontrowersyjnych treści, jakie książka Kennetha Andersena porusza – pojawiać mieli się w niej potępieni politycy, biskupi, ateiści etc. O dziwo, wszytko to było podawane nie jako wada książki (jak w przypadku satanistycznego cyklu o Harrym Potterze), ale wręcz jako jej zaleta! Do takiego sposobu traktowania literatury młodzieżowej przyzwyczajony nie jestem, do lektury podszedłem więc z pewną podejrzliwością, jeśli wręcz nie z nastawieniem negatywnym – że próbuje mi się wcisnąć, za pomocą kontrowersyjnej reklamy, bezwartościowy produkt.

Tym większe było moje zdziwienie, gdy lekturę zakończyłem – gdybym wcześniej nie wiedział, że mam w tej książce szukać kontrowersyjnych tematów, to prawdopodobnie w ogóle nie zwróciłbym na nie uwagi (no, może poza jednym fragmentem). Treść książki jest świetnie wyważona i dostosowana do wieku odbiorcy, tak że bez wahania mogę polecić ją wszystkim nastoletnim fanom fantastyki, a ich rodziców uspokoić – naprawdę nie znajdzie się tutaj nic, z powodu czego Wasze dziecko poniosłoby uszczerbek na swym zdrowiu psychicznym, czy też moralności. A czasami może i ponownie przemyśli swoje postępowanie…

Drugą niewątpliwą zaletą Ucznia… jest sprawnie poprowadzona akcja – gdybym dysponował odpowiednio dużą ilością wolnego czasu, aby książkę przeczytać naraz, nic by mnie przed tym nie powstrzymało. Autor nie pozwala się czytelnikowi nudzić, w odpowiednich momentach podsuwając nam kolejne elementy układanki, składającej się ostatecznie na dość ciekawe zakończenie.

A właśnie – zakończenie… Mniej więcej w połowie lektury zacząłem się zastanawiać, dlaczego autor zdecydował się na tak banalne i oczywiste rozwiązanie akcji. Starając się oceniać książkę z perspektywy nastolatka, byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony tym, jak Andersenowi udało się na ostatnich stronach odwrócić sytuację o 180 stopni i czymś mnie jeszcze raz zaskoczyć. Poczytuję to oczywiście jako plus.

Dobrze poprowadzoną linię fabularną, uzupełniają ciekawie przedstawione postaci bohaterów – nie są to być może najgłębiej zarysowane charaktery w historii literatury, nie o to jednak przecież tutaj chodziło. Choć pojawiający się bohaterowie są, siłą rzeczy, w większości rodowitymi mieszkańcami piekła, to każdy z nich czymś się wyróżnia, za coś go lubimy i po zakończeniu lektury w jakimś sensie nam go brakuje. Czyli jest dokładnie tak, jak być powinno.

Nie byłbym sobą, gdybym, recenzując książkę, nie próbował znaleźć w niej choćby najdrobniejszej wady, uprawniającej mnie później do długiego użalania się nad tragicznym stanem literatury i rychłą śmiercią fantastyki młodzieżowej. Nie inaczej było i tym razem – problem jednak w tym, że pomimo długiego szukania, nie udało mi się znaleźć w Uczniu diabła niczego, do czego mógłbym się na dłuższą metę przyczepić. Największym w zasadzie minusem, jaki udało mi się w trakcie lektury odnotować, były dość licznie występujące w tekście literówki – czasami jest to zwykły brak ogonka przy literze, zdarzają się jednak również poważniejsze błędy ortograficzne, które naprawdę potrafią zepsuć momentami odbiór tekstu. Nie wpływa to w żaden sposób na treść książki jako takiej, wysokiej oceny więc oczywiście nie obniża, mimo to staram się zwrócić uwagę na pewien problem – coraz częściej mam okazję spotykać się z wydawaniem książek, mających wręcz rażącą liczbę błędów. Naprawdę nie wiem skąd bierze się wśród części wydawnictw tego typu niechlujstwo, ale z pewnością nie wpływa ono na pozytywny odbiór fantastyki i powinno być nieustannie piętnowane.

Nowa pozycja wydawnictwa Jaguar nie zrewolucjonizuje rynku – Uczeń diabła nie stanie się, tak jak cykl o Harrym Potterze (moim zdaniem: nieco na wyrost), wyznacznikiem poziomu literatury dla młodszych czytelników. Mam jednak szczerą nadzieję, że książka Kennetha Andersena nie zostanie szybko zapomniana – choć do ideału nieco jej brakuje, to jest naprawdę niezłym przykładem na to, w jaki sposób powinno się pisać dla młodych odbiorców: lekko, ciekawie, może (jak chce tego Jaguar) nieco kontrowersyjnie, ale nie przekraczając żadnych granic przyzwoitości. Choć podchodziłem do lektury z pewnymi obiekcjami, to autor z łatwością przekonał mnie do swojego stylu pisania i z pewnością w przyszłości znów zasiądę do lektury Ucznia diabła. I mam nadzieję, że z Wami będzie tak samo.

Tytuł: Uczeń diabła
Autor: Kenneth B. Andersen
Wydawca: Jaguar
Rok: 2011
Stron: 364
Ocena: 4+
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.