Byłem tam...Widziałem, bądź wydawało mi się, że tak było. Gdzie? Sam nie wiem. To było tak dawno, ale zarazem tak blisko. Nie pamiętam dokładnie, a może ja po prostu nie chce pamiętać?
Szedłem pustkowiem, nigdzie nikogo nie było widać. Dziwny pył się unosił. Nad światem zapadł Mrok... Potęga, strach, ból, osamotnienie zaczęły wdzierać się w moje serce w moją duszę. Czułem jak otacza mnie Chaos, siły z którymi mój chory umysł nie mógł sobie poradzić. Czy to tylko mi się wydawało? Nie wiem, to wszystko było szalone i bolesne. Chciałem uciec, krzyczeć, płakać, ale zamiast tego wiedziałem, że musiałem walczyć, bronić się! Tylko jak? Nie, nie bałem się śmierci. Śmierć mogła mi tylko przynieść ukojnie, odpoczynek od tego szaleństwa.. Pragnąłem jej, ale nie mogłem jej dostać, to było zbytnio nie osiągalne. To,co mnie otaczało, wytwór mojej wyobraźni, to coś czego się pod świadomie lękamy, obawiamy...
Wdzierał się w mojej serce coraz głębiej i głębiej, był taki zły, taki szalony, chciałem wrzeszczeć, ale nie mogłem. Szaleństwo przenikało mnie. Opanowywało moją duszę. Widziałem... Tak widziałem różne postacie. Dziwne postacie nie realne teraz, ale wtedy... Były one tak samo prawdziwe jak wy teraz, wy, co to czytacie... Ujrzałem postać. Był stwór, z pozoru wyglądający jak człowiek, ale... Gdy bardziej mu się przyjrzeć, ujrzałoby się głowę demona, potwora z piekła rodem. Rogi kończyły jego kozi łeb. Były ostre i ociekały krwią... Moją krwią, czułem jak krwawię z tysiąca ran. Znów się pojawił ból, pragnienie śmierci. Tors miał jak człowiek, gdyby nie to, że pokrywała go jakaś lepka niebieska maź. Ręce zakończone były ostrymi szponami, a nogi miał jak u byka. Spojrzał na mnie. Jego oczy były koloru krwisto czerwonego. Widziałem w nich swój koniec, który był powity nieustannymi torturami, cierpieniem... Zaryczał, a jego ryk był potężniejszy niż kiedykolwiek moglibyście to sobie wyobrazić. Z jego nozdrzy buchała para. Skoczył na mnie. Bałem się. Moje ręce nie były w stanie zrobić najmniejszego ruchu. Bezład, chaos i rozpacz mną targnęły, Chciałem walczyć. Dzierżyć jakąś broń. Młot sprawiedliwość. Coś, co by mi dodało otuchy... Nic nie miałem. Mogłem tylko uciekać bezradnie, albo podać się przegranej walce gołymi rękoma... Nie chciałem już uciekać. Zawsze uciekałem, ale teraz... Wytwór chaosu, zła szarżował na mnie, a ja nadal nie wiedziałem, czy to jest moja wyobraźnia czy to się dzieje naprawdę. Jedno było pewne. To się działo naprawdę w mojej wyobraźni. Pomyślicie, że jestem szalony. Tak jestem szalony, ale żeby przeżyć szaleństwo, trzeba było stać się szalonym. Ja tak zrobiłem. Czemu? Nie wiem. Może tak naprawdę chciałem żyć. Cieszyć się, bawić, zaznać rozkoszy, czuć... Był blisko, już prawie mnie rozrywał szponami, ale w ostatniej chwili uskoczyłem, poczułem wreszcie panowanie nad sobą. Poczułem, że mam o co walczyć. O was... O to, co kiedyś kochałem, co było mi bliskie. Dodało mi to siły, tak dużo, że znów mogłem dzierżyć młot w rękach. Teraz z mojej piersi wydarł się ryk. Ja zaszarżowałem. Nadal czułem ból, ale w tej chwili był on nie istotny. Był tylko jednym z wielu rzeczy, które próbowały mi przeszkodzić. Chciałem zabić to stworzenie chaosu. Chciałem je zniszczyć. W swym szaleństwie dopadłem go. Złapał mnie za rękę, zrywając z niej moją skórę, aż do mięśni...Ból narósł, ale to nie mogło mnie powstrzymać. Szaleństwo we mnie zatriumfowało. Rozbiłem jego głowę na miliard drobnych kawałeczków, rozkoszując się widokiem upadającego bezgłowego i krwawiącego ciała swojego napastnika, przeciwnika.. Krew zalała moje oczy. Szaleństwo przebiło się prze zemnie niczym strzała. Mrok mnie pochłonął. Ciemność opanowała mój umysł. Ona mnie odmieniła. Wróciłem, ale już nigdy nie będę taki sam, już nigdy nie spojrzę na świat w taki sposób co kiedyś. Zmieniłem się. Przeżyłem to...
Autor: BearClaw
Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.