Tawerna RPG numer 73

OBOR(a)

OBOR(a) - Ośrodek Badania Opinii Redakcyjnej(ankieta) - doczekał się kontynuacji, wprawdzie niezbyt długiej i treściwej (pytanie do ankiety wysłałem nieco za późno), ale liczy się to, że zdania są podzielone. Wyciągnijcie wnioski. :]

Dajesz swoim graczom kostki do ręki, czy rzucasz za nich na sesjach? I dlaczego? A jeśli nie mistrzujesz, jaki byłby Twój stosunek do tego?

BAZYL:

W żadnym wypadku nie daję - Mistrz Gry chcący mieć pełną kontrolę nad rozgrywką powinien rzucać za graczy - oczywiście kwestia opiera się na zaufaniu, które trudno sobie wypracować. Poza tym jest to dobre w przypadku skomplikowanych (złożonych) systemów w których gracze nie w pełni panują nad mechaniką. Gracze mogą rzucać tylko i wyłącznie gdy wynik rzutu nie jest w żaden sposób modyfikowany przez MG. Podam przykład - w KC rzeczywista szansę trafienia oblicza się odejmując wartość Obrony zaatakowanego od Trafienia agresora. Jeśli gracz wie, że ma TR = 100, rzuci 50 i MG powie, że nie trafił, automatycznie zdaje sobie sprawę, ze przeciwnik ma OB > 50. To nie jest dobre, bo zabija się w graczu chęć narracyjnego odegrania starcia na korzyść chłodnej matematyki. Jeśli MG powie, że spudłował minimalnie, albo że strasznie trudno było mu trafić - wtedy sam rzut nie ma takiego znaczenia.

A w ogóle to rzucanie kością to czysta przyjemność - więc czemu MG ma sie dzielić tą przyjemnością z graczami? ]:->

Falka:

Zależy od sytuacji. Na ogół ja mam kostki, bo tak się nauczyłam grać - mój MG nigdy nie dawał nam rzucać i taki porządek mi pasował. Poza tym gracze, jak sama nazwa wskazuje, mają grać, a nie mieszać się w poczynania MG ;)

Oddaję kostki w dwóch przypadkach: przy losowaniu współczynników podczas tworzenia postaci oraz wtedy, gdy gracze mają zamiar zrobić coś glupiego, np. wspinać się w zbroi po dosyć stromej ścianie. Jak im się krzywda stanie, a szanse, że się stanie, są wysokie, to niech nie mają później do mnie pretensji ;)

Sir Torpeda:

Zacznijmy od tego, że od daaawna nie prowadzę. Jednak jak prowadziłem, to moi gracze mieli kostki w rękach. Dzięki temu można zachować jakąś namiastkę obiektywizmu czy tam - jeśli mamy nazwać to inaczej - szczęścia, której tak pragną uczestnicy sesji. W ten sposób nie wszystko jest zależne od MG i dzięki temu on sam ma większą frajdę z prowadzenia, bo sesja nie jest na 100% zaplanowana.

Rallat:

Kości do ręki graczom daję, choć czasami tego żałuję. :] Ale generalnie wyznaję zasadę, że ich los powinien być w ich rękach.


Za miesiąc postaram się o obfitszy tekst.

Autor: Carchmage

Pewne prawa zastrzeżone. Tekst na licencji Creative Commons.