Smykałka do wojny – recenzja

paulMuszę przyznać, że wydawnictwo Solaris powoli, ale systematycznie zyskuje w moich oczach. A to dlatego, że wydaje klasyczne powieści science-fiction, które nie są zbyt znane w Polsce, a które dobrze wpasowują się w mój gust. Po bardzo przyjemnym Non sto Briana W. Aldissa tym razem przyszła pora na Smykałkę do wojny autorstwa Jacka McDevitta. I od razu powiem, że tytuł ten jest nieco mylący, bo prawdziwej wojny się tu nie uświadczy. Przynajmniej nie bezpośrednio.

Centralną postacią powieści jest Alex Benedict. Trudno nie zauważyć, że nie ma on zadatków na superbohatera – pasjonuje się ksenoarcheologią (czyli taką archeologią w wydaniu kosmicznym), a na co dzień zajmuje się handlem antykami. A na przekór różnym opowieściom o Indiana Jonesie to wcale nie jest zbyt ekscytujące zajęcie. Zresztą sam Alex nie ma w sobie duszy awanturnika. Wszystko zmienia się, gdy ginie jego wuj, Gabriel, pasażer statku, który zniknął bez śladu w hiperprzestrzeni. Wraz z pokaźnym majątkiem Alex dziedziczy po nim sprawę, którą ten się zajmował. Co takiego wydarzyło się podczas ekspedycji statku badawczego Tenandrome i czemu zapadła nad tym zmowa milczenia? I jak się to ma do historii wojny z Aszirujami, telepatycznymi obcymi, zakończoną 200 lat wcześniej? Jaką naprawdę rolę odegrał w tym Christopher Sim, człowiek-legenda, którego poświęceniu zawdzięcza się ostateczny sukces ludzi? Te pytania w końcu stają się swoistą obsesją Alexa, a nie wie nawet, jak niebezpieczna to może być wiedza…

Na pierwszy rzut oka – standard. Mamy tu przypadkowego bohatera – Alexa, futurystyczny świat (około roku 11500 wg ziemskiego kalendarza), gdzie ludzie skolonizowali nowe systemy planetarne (tworząc pseudopaństwowy twór pod jakże odkrywczą nazwą Konfederacja), nowoczesne technologie i wojnę z obcą, inteligentną rasą. Jednak Smykałka do wojny nie jest typowym przedstawicielem gatunku science-fiction. Przede wszystkim… bardzo mało tu akcji. To nie jest opowieść o wojnie, ale o odkrywaniu o niej prawdy. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to bardziej powieść detektywistyczna osadzona w kosmosie. Lwią część fabuły zajmuje żmudne śledztwo Alexa, mozolne przekopywanie się przez historyczne tomy i poszukiwanie osób, które mogą mu rozjaśnić obraz sytuacji. Nie brzmi zachęcająco, prawda? Ale trzeba powiedzieć, że świat przedstawiony jest bardzo… wiarygodny.

Może brzmi to paradoksalnie, skoro akcja dzieje się w kosmosie, ale autor dość konsekwentnie buduje swoją wizję uniwersum przyszłości. Podróże międzygwiezdne wcale nie są jak spacer przez park – są cholernie niebezpieczne, mało precyzyjne (chociaż mało przy rozrzucie rzędu milionów kilometrów to nie jest odpowiednie słowo) i niezbyt korzystne dla ludzkiego zdrowia. I do tego bardzo czasochłonne. Wreszcie jakaś miła odmiana po tym beztroskim skakaniu w nadprzestrzeń w stylu Gwiezdnych wojen. Do tego sporo miejsca autor poświęca historii świata, opisywaniu miejsc kluczowych dla przebiegu wojny i cytowaniu zapisków różnych historycznych postaci, kronik i publikacji (w tym także tych prawdziwych, pojawia się kilka odwołań do Sparty i filozofii starożytnych Greków). Nie brakuje też mocno futurystycznych technologii (na przykład wirtualne symulacje pozwalające uczestniczyć w historycznej bitwie), ale nie dominują one nad resztą elementów. A pod koniec akcja nawet nabiera rumieńców, bo okazuje się (bo jak by mogło być inaczej), że są tacy, dla których ujawnienie prawdy mogłoby być bardzo niewygodne.

Końcowa ocena będzie dobra, choć umiarkowanie entuzjastyczna. Smykałka do wojny to na pewno nie jest książka dla każdego. Na pewno zainteresuje tych czytelników, dla których najważniejsza jest fabuła i lubią śledzić rozwijające się powoli wątki, zagłębiając się w wykreowany przez autora świat. Miłośników dynamicznego, pełnego wartkiej akcji i spektakularnych efektów science-fiction prawdopodobnie ta książka zwyczajnie znudzi. Napis na okładce głosi I tom cyklu powieści, którego bohaterem jest Alex Benedict. Dodam więc jeszcze od siebie, że chętnie zapoznam się z kolejnymi, bo tego rodzaju nietypowe science-fiction ma swój urok.

Tytuł: Smykałka do wojny [A Talent for War]
Autor: Jack McDevitt
Wydawca: Solaris
Rok wydania: 2008
Stron: 392
Ocena: 4
Ravandil Opublikowane przez:

Jeden komentarz

  1. minka
    24 stycznia 2009
    Reply

    Uwielbiam książki science-fiction a do tej się nie przekonałam:( Zawiodłam się strasznie…myslałam że bedzie lepsza…:(

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.