Śmierć w pigułce – recenzja książki

smiercwpigulce

Dobiegł do końca rok 2011, przed kilkoma dniami głośno i radośnie wkroczyliśmy w rok 2012. Wypadałoby przeprowadzić jakieś małe podsumowanie ubiegłych dwunastu miesięcy, nie czas jednak ani miejsce na tego typu rozważania – dość powiedzieć, że był on pod wieloma względami zaskakujący. Z pewnością największą niespodzianką w literaturze młodzieżowej była premiera duńskiego cyklu fantasy pt. Wielka Wojna Diabłów, który z marszu znalazł się na honorowym miejscu mojej kochanej półeczki. Na krótko przed Bożym Narodzeniem ukazał się trzeci, przedostatni już tom cyklu, noszący nieco prowokujący tytuł Śmierć w pigułce.

Jak się prezentuje nowa książka Andersena? Na to pytanie można odpowiedzieć z dwóch perspektyw: dla zwykłego czytelnika książka będzie świetnym relaksatorem oraz doskonałą opowieścią przygodową (pisałem już o tym przy okazji pierwszego tomu: przy odpowiedniej reklamie, cykl mógłby z powodzeniem stanąć obok medialnego hitu ostatnich lat – Harry’ego Pottera). Z drugiej strony, dla recenzenta, Śmierć w pigułce jest prawdziwą katorgą: pewnie, jest to naprawdę dobra książka (wystarczy zerknąć do stopki), którą polecam każdemu nastolatkowi i każdemu dorosłemu, który lubi tego typu historie. Problem w tym, że o trzecim tomie napisać można mniej więcej tyle, co na temat Ucznia diabła i Kostki śmierci – nie licząc nowej historii, wszystkie części cyklu są do siebie tak podobne, że z powodzeniem mógłbym odesłać Was do poprzednich recenzji. Jeśli przez Wasze ręce przeszły poprzednie tomy i przypadły Wam one do gustu, to z powodzeniem możecie pominąć resztę tekstu i sięgnąć po Śmierć w pigułce – jest świetnym rozwinięciem znanej już czytelnikom historii i równocześnie doskonałym wprowadzeniem do finału całej opowieści, który szykuje się naprawdę emocjonująco. Jeśli zaś nigdy o cyklu nie słyszeliście, to zapraszam do dalszej części recenzji.

W roli głównego bohatera po raz kolejny obsadzony został znany nam Filip Engell – chłopak, który ma niebywałe szczęście do lądowania w tych bardziej gorących rejonach zaświatów. Przypomnijmy, że był on m.in. uczniem samego Lucyfera i jego planowanym następcą na tronie, uratował również cały świat przed epidemią nieśmiertelności. No i doprowadził do nadania diabłom życia, oczywiście. Tym razem ląduje on jednak w piekle zupełnie niespodziewanie dla jego mieszkańców – Soren, dawny prześladowca Filipa, umiera przed wyznaczonym mu przez Śmierć czasem, a jego nowy przyjaciel wyrusza w zaświaty z misją ratunkową. Problem w tym, że w piekle nikt o przybyciu Sorena nie słyszał… Nie widziano go również ani w Niebie, ani w Helu – nawet Hades twierdzi, że od tysięcy lat nie miał nowych gości. Gdzie więc podział się nieszczęsny nastolatek?

Tak jak miało to miejsce w przypadku Kostki śmierci, cała historia poprowadzona jest nad wyraz sprawnie – brak tutaj przestojów akcji, autor przerzuca bohaterów z jednego punktu zaświatów w kolejny (wreszcie dane nam będzie przyjrzeć się z bliska mieszkańcom Raju!), a czytelnik z każdą kolejną stroną coraz głębiej zaczyna dumać nad tym, o co w tym wszystkim chodzi i kim tak naprawdę jest główny bohater. W końcu ktoś, kto trzeci raz z rzędu ratuje cały kosmos przed katastrofą, nie może być normalnym dzieckiem. A może jest?…

Bohaterowie Śmierci… są przedstawieni znacznie głębiej niż dotąd: poznajemy zupełnie nowe fakty z życia Filipa, który coraz częściej zastanawia się zarówno nad samym sobą, jak i nad swoimi relacjami z Satiną. Ta ostatnia zaczyna pełnić zresztą coraz większą rolę: nietrudno sobie wyobrazić, że finał całej opowieści rozegra się właśnie pomiędzy nią, Filipem a Azjelem. I, jak pokazuje zaskakujące zakończenie III tomu, to wcale nie będzie musiał być happy end…

Kennethowi B. Andersenowi udała się rzecz niesamowita: po raz trzeci sprzedał niemal ten sam produkt, wprowadzając jedynie nową historię (głowy nie dam, ale chyba nawet liczba zwrotów akcji i okoliczności im towarzyszących jest bardzo zbliżona; na tyle, że wprawny czytelnik z powodzeniem będzie zgadywał przyszłe wydarzenia, choć… nie wszystkie). Jakby jednak na to nie patrzeć, nie robi on niczego złego – w końcu trzeba być naprawdę dużym hipokrytą, aby wymagać od każdej kolejnej książki czegoś nowego i odkrywczego. Śmierć w pigułce to powieść przygodowa na świetnym poziomie – może odrobinę przewidywalna, ale trzymająca w napięciu do samego końca, która nieodparcie nasuwa pragnienie sięgnięcia po ostatni tom cyklu… Cóż, być może na wiosnę… Pozostaje mieć tylko nadzieję, że Jaguar nie będzie nazbyt długo ociągał się z premierą. A tymczasem – czytać!

Tytuł: Śmierć w pigułce
Autor: Kenneth B. Andersen
Wydawca: Jaguar
Rok: 2011
Stron: 372
Ocena: 4+
Strider Opublikowane przez:

Na początku były Przygody Gala Asterixa... A później wszystko inne. Nie przepuści żadnemu filmowi animowanemu, ani książce dla dzieci. Miłośnik dobrego science-fiction i gier starszych niż on sam.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.