Risen – recenzja gry

Ok adka_Risen_1

Naprawdę ciężko się pisze o grze, o której napisano już wszystko. I chociaż Risen nie zajmuje jakiegoś specjalnego miejsca w sercach fanów, to nie ma wątpliwości, że wszystko co napisano o trzech częściach Gothica, swobodnie można odnieść do tej gry. I nie można mieć wątpliwości, że odebranie ludziom z Piranha Bytes zadania stworzenia czwartej części tej serii było posunięciem bardzo dobrym. Risen jest najlepszym dowodem na to, że Niemcy z tej grupy robią gry na jedno kopyto.

Risen jest klonem Gothiców. Gdyby nie fakt, że nad grą pracowała ta sama grupa, można by zaryzykować oskarżenie o bezczelne zgapianie pomysłów. A tak mamy nową odsłonę tego samego, prawdopodobnie wykonanego tymi samymi narzędziami i w bliźniaczej technologii. A gdyby pokusić się o wymienienie rzeczy oryginalnych, to przychodzi mi na myśl wyłącznie motyw wykopywania skrzyń ze skarbami. No i może jeszcze bariery chroniące lokacje, do których dostęp będzie możliwy w dalszej części gry.

Znów mamy typowego bohatera bez przeszłości oraz bez imienia, który trafił na zamknięty obszar (tym razem jest to wyspa, nie wiedzieć czemu czasami nazywana bezludną) i buduje swoją pozycję wybrańca w oparciu o pracę dla jednej z trzech frakcji. I tak mamy obóz na bagnie należący do rebeliantów, myśliwych i złodziei pod wodzą Dona Estebana. Ta grupa została wygnana z jedynego na wyspie miasta (gdzie obecnie przesiadują strażnicy umożliwiający podjęcie gry magiem). Osadzeni tam zostali przez inkwizytora Mendozę, aktualnie przebywającego w Klasztorze, będącym trzecią i ostatnią drogą wyboru dla gracza. Choć wybór grupy, z którą będziemy współpracować zamyka nam możliwości przyłączania się do innych, to ich udział w wydarzeniach jest wspólny i często wątki frakcji przeplatają się ze sobą. Na przykład, aby zostać magiem nie można dać się schwytać nowicjuszom, gdyż wtedy udostępniona zostaje droga kariery świątynnego strażnika. Właściwym wyjściem jest wykazanie się w mieście, skutkiem czego można trafić na szkolenie magiczne jako ochotnik.

Niestety to co opisałem wcześniej, to faktycznie większość fabuły gry. Gracz trafia na wyspę, jest zupełnie bez niczego i dostaje polecenie poszukania jakichś ludzi. Dopiero w okolicach połowy gry, gdy uda się wreszcie rozmówić z inkwizytorem, gracz dostaje kolejne zadanie globalne – odszukania pewnych artefaktów. Nie ma niczego, żadnego wątku, pomysłu na grę, który popychałby gracza dalej i zachęcał do penetrowania wyspy. Trzeba jednak dodać, że specjalna zachęta nie jest potrzebna – mamy bardzo dużo zadań pobocznych, sporo przedmiotów do odnalezienia i umiejętności do zdobycia, aby samemu zagłębiać się w niezbadane ostępy i wyrzynać coraz to silniejszych przeciwników. W końcówce gry, kiedy gracz zmuszony jest do penetrowania starożytnych ruin, pojawiają się także drobne łamigłówki w postaci labiryntów, gdzie nieuważne stąpnięcie może zakończyć się śmiercią, a odszukiwanie dróg prowadzących dalej konieczne jest na każdym kroku.

3274-Risen1Słabości fabuły nie nadrabiają ani bohaterowie niezależni, ani dialogi. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to są oni jednowymiarowi i do żadnego z nich nie sposób się przywiązać. Ot, znajdują się tam gdzie mają się znajdować i można od nich usłyszeć to, co zaplanowali dla nas programiści. Jedynym wyjątkiem jest chyba tylko Patty, córka pirata, w której losy można zaangażować się bardziej, ale to zbyt mało, aby rozciągnąć opinię na całą grę. Podobnie z dialogami, którym brak werwy i humoru – gracz czuje się, jakby rozmawiał z automatami do rozdawania zadań, a nie żywymi postaciami mającymi osobne zdanie i własne motywy.

Zupełnie inaczej jest, jeśli chodzi o oprawę graficzną, muzyczną i dźwiękową. Gra prezentuje się pod tym względem bardzo dobrze – krajobrazy są śliczne, żyjący świat przekonuje nas do siebie, zaś towarzysząca nam muzyka klimatem i jakością wykonania nie ustępuje najlepszym kawałkom z serii Gothic. Biegając po pełnym różnorodności i tajemniczych zakamarków świecie gry, często można zatrzymać się, aby popodziwiać widoki rozpościerające sie ze wzgórz i klifów, czy aby dać się oczarować widokiem zachodzącego nad morzem słońca.

Najważniejsza jednak w grze jest grywalność, która daje graczowi sporo satysfakcji. Odnajdywanie miejsc, do których się dotąd nie zapuszczaliśmy możliwe jest do końca gry, zaś główna oś fabularna zaplanowana jest w taki sposób, aby przegonić nas prawie wszędzie minimum jeden raz. Co więcej, nawet gdy akcja przenosi się do zapieczętowanego dotąd wulkanu, świat nie przestaje istnieć. Uważny i dokładny gracz może wrócić do miejsc już odwiedzanych i wykonywać jeszcze dodatkowe misje, które pojawiają się dopiero w kolejnych rozdziałach. Podobnie jeśli chodzi o rozwój postaci – zawsze znajdą się jakieś umiejętności, które warto rozwinąć, a do następnego poziomu zawsze brakuje kilku punktów doświadczenia.

rissTwórcy Risen uraczyli nas sporą ilością ziół i roślin, mogących służyć za komponenty do sporządzania mikstur. Dodatkowo posiadając odpowiednią umiejętność można sporządzać zwoje z czarami, które nieraz okażą się niezbędne do ukończenia gry. Kamienie szlachetne i metale, posłużą do wykuwania broni oraz biżuterii posiadającej magiczne właściwości, zaś żywność i przedmioty dodatkowe, do podreperowania sobie poziomu zdrowia, many i doświadczenia oraz do interakcji z przedmiotami nieruchomymi – ogniskami, piecami, kupami kurzu i innymi.

Te interakcje z kolei, po raz kolejny przypominają nam o serii Gothic, której ta gra może być duchową (i nie tylko) spadkobierczynią. Wielokrotnie, wracając myślami do tej produkcji, nazywałem ją Gothikiem, po chwili orientując się dopiero, że to produkt nie wchodzący oficjalnie w skład serii. Stąd też wniosek, że każdy, kto po grze Risen spodziewa się czegoś nowego, powinien omijać ją szerokim łukiem, bo to tak naprawdę tylko odgrzewany kotlet, podany z nowym, nie najprzedniejszym zresztą sosem. Co innego jeśli chodzi o fanów poprzednich dzieł Piranha Bytes – oni będą bardzo zadowoleni. Dlatego też osoby należące do tej drugiej grupy powinny brać sporą poprawkę na moją ocenę końcową, bo chociaż grało mi się bardzo przyjemnie (i dosyć długo, co nie jest zbyt często spotykane ostatnimi czasy), to jestem zawiedziony ogólną wtórnością tej gry i brakiem pomysłu na jej fabułę.

Tytuł: Risen
Producent: Piranha Bytes
Wydawca PL: Cenega
Rok: 2009
Ocena: 3
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

7 komentarzy

  1. jokemaster
    24 marca 2010
    Reply

    ___

    I ty Brutusie ?

  2. Sori
    24 marca 2010
    Reply

    Cieszę się niezmiernie, bo jeśli tylko recenzent mówi prawdę, będę się przy Risenie bardzo dobrze bawił – Gothica nigdy za wiele. 🙂

  3. BAZYL
    24 marca 2010
    Reply

    🙂

    Recenzent bawił się bardzo dobrze 🙂

  4. Sori
    24 marca 2010
    Reply

    Tym bardziej dziwię się, skąd tak niska nota. Już gdzieś o tym pisałem – chyba do autora recenzji Demigod – oceniam to, jak się bawię, więc skoro mimo braku nowości/złożoności/innej cechy gra mi się wspaniale, to czemu mam obniżać notę?

    Zapamiętam, żeby od dziś do każdej wystawionej przez Was oceny dodawać sobie przynajmniej jedno oczko. 🙂

  5. BAZYL
    24 marca 2010
    Reply

    Wiesz…

    Grywalnosć byłą wysoka, ale cały czas mi czegoś brakowało. A brakowało mi fabuły i świeżości. W Fallouta też zdarza mi się grać 110 raz, i bawię się świetnie. Ale siadam d Fallouta i wiem ze będę grał w tę grę. Tu usiadłem do Risena, a grałem w Gothica. I chociaż bawiłem się dobrze, nie tego oczekiwałem.

  6. Czaplogorio
    18 lipca 2010
    Reply

    Nie podoba mi się :[

    grałem w Risena u kolegi, szczerze mówiąc to nie podobał mi się…
    grafika dosyć ładna ciekawa piękne krajobrazy, fajne szkielety itp.
    ale świat jak dla mnie jest zbyt „cukierkowy”, brakuje mi tego mroku z gothic ów, tego klimatu bariery, tych godzin dobrej zabawy
    pirania miała ciekawy pomysł, ale całość okazała się zerżnięta z gothica3 i 1
    do arcanii również podchodzę sceptycznie, mimo że jestem wielkim fanem całej serii to nie podoba mi się to że producent (pirania) i deweloper (JoWood) doją krowę do ostatniej kropli mleka, zamiast odejść w chwale no po niezbyt udanym g3 to tworzą coś niby na nowo itd.
    ja czekam na zakończenie serii gothic ów i risena i czekam na powstanie czegoś na prawdę nowego i świeżego ale z klimatem jaki towarzyszył nam w serii 1 no i 2

  7. Sharkara
    21 marca 2011
    Reply

    A ja dostałam co chciałam…

    Dla mnie seria Gothic to coś … (no dobra, elokwencją to ja nie grzeszę ;)) niesamowitego. Pierwszy raz wciągnęła mnie gra na tyle, by skończyć co rozpoczęłam na „jednym oddechu”, bez wracania i porzucania co jakiś czas. Po raz pierwszy w jednym czasie byłam wierna tylko jednej grze. Tak było też z Risen’em. Kiedy już zaczęłam to szukałam okazji by skończyć. Już dla G3 (no dobra, rozczarował mnie – część lokacji nudna jak flaki z olejem) podrasowałam sprzęt, dla Risena nie musiałam, ale dla dwójki nie obejdzie się bez nowego kompa – tym razem wybiorę coś co bardziej będę mogła rozbudować. Więc czekam, czekam i pragnę nowej części!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.