Polański na niedzielne popołudnie

twistBardzo nie lubię być nieprzygotowany do pisania, staram się by takie sytuacje były rzadkością, jednak w tym przypadku już na wstępie biję się w pierś, że nie miałem okazji przeczytać Olivera Twista. Nie wiem jak to się stało, ale znajomość twórczości Charlesa Dickensa ogranicza się w moim przypadku do Opowieści wigilijnej. Niemniej już w najbliższym czasie mam zamiar to nadrobić i zabrać się za Klub Pickwicka.

Dlaczego więc właściwie chcę coś powiedzieć o ekranizacji? Ponieważ jest o czym mówić. Roman Polański po raz kolejny stworzył naprawdę dobry film, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Korzystam więc z okazji i wtrącam swoje trzy grosze.

„Uważałem, że ten film jestem winien moim dzieciom” – mówił polski reżyser. Rzeczywiście, obrazy pojawiające się na ekranie powinny działać na dzieci, przynajmniej do takiego wniosku doszedłem, próbując wczuć się 10 latka podczas seansu. Nie wiem czy większość pociech będzie zadowolona po wyjściu z kina. Oczywiście nie jest to opowieść lekka, łatwa i przyjemna jak Madagaskar, Gdzie jest Nemo? (nie umniejszając oczywiście animacjom – bardzo je lubię i cenię), jednak jest coś w filmie, co zmusza do oglądania, coś co co rok każe mi oglądać wspominaną już Opowieść wigilijną – choć jest to tylko nijako przy okazji, wydaje mi się, że nie przyszło by mi do głowy włączenie sobie tych adaptacji prozy Dickensa ot dla przypomnienia. Gdybym był jednak dzieckiem, przygody i perypetie młodego Olivera pewnie zaciekawiłby mnie (nie piszę na pewno, bo kto z dorosłych wie to na pewno?), jednak niektóre sceny nie są odpowiednie dla młodego odbiorcy. Z drugiej strony dzieci w każdym wieku wciąż fascynują bajki braci Grimm i Andersena, które miejscami są po prostu przerażające.

Bardzo interesujące jest tło historyczne. Dickens wyraźnie sprzeciwia się ustawie z 1834 r. dotyczącej pomocy socjalnej. Wyśmiewa zaściankowość wiktoriańskiej Anglii, zacofanie urzędników, mieszkańców, którzy wrośli w system feudalny. Warto przy tym zauważyć, że powieść, która została wydana w 1838 r. (w odcinkach, w miesięczniku Bentley’s Miscellany w 1837), pokazuje wady mocarnego Królestwa prawie na bieżąco, nie ukrywa, nie tuszuje, nie powiela stereotypów o arystokratach i mieszczanach. Osobiście bardzo podoba mi się epoka, jednak zawsze zauważałem tylko te dobre strony, nie myśląc w sposób Dickensa. W końcu jednak, co tu dużo mówić, to on tam był, nie ja.
twi1
Powyższy, zdecydowanie przydługi wstęp, był tylko preludium, swoistym aperitifem przed zachwytami. Największe wrażenie wywarły na mnie scenerie. Przede wszystkim fantastyczny Londyn. Nie dziwi to jednak, gdy popatrzy się na nazwisko scenarzysty. Allan Starsky miał do dyspozycji 40.000 m2, a wyczarował całe miasto, które właśnie zmieniało się pod wpływem rewolucji przemysłowej. Na podstawie mapy z 1835 roku, która zawierała wszystkie nazwy sklepów, powstało pięć ulic z licznymi zaułkami, przytułek z wielką salą dla stu osób, siedzibę Fagina, więzienie i w końcu dzielnica biedoty na Wyspie Jakuba. Jak to wyszło? Nie, nie jak zwykle; raczej wspaniale, fantastycznie, malowniczo, tak jak powinno być. Wszystko wyszło naturalnie, jakby zdjęcia kręcono w prawdziwym, istniejącym dziś mieście.

Zdecydowanie na plus zaliczyć należy kostiumy Anny Shepprard. Jej doświadczenie procentuje. Po Liście Schindlera i Pianiście najnowszy film Polańskiego jest kolejnym, który zasługuje na oskarową nominację, a kto wie – może i samą statuetkę?

Wszystko to widziane przez obiektyw kamery Pawła Edelmana daje obraz wzruszający (choć nie kryję, że w pewnym momencie zdarzyło mi się ziewnąć). Muzyka jak dla mnie była, po prostu była. Nie zwróciłem na nią szczególnej uwagi, nie przeszkadzała mi, ale i nie powalała niesamowitą kompozycją. Spełniała swoją funkcję doskonale, narastając tam gdzie to potrzebne, wyciszając, gdy akacja zwalniała.

twi2

Dobry odbiór filmu jest także zasługą aktorów. Polański wybrał czołowe twarze brytyjskiego teatru (popis Bena Kingsleya w roli Fagina). Po prawdzie oglądałem jedynie wersję z polskim dubbingiem, więc ponad to, że wyglądają jak na swoim miejscu (co jednak jest dużym komplementem), nie powiem nic. Mimo wszystko zawsze wolę napisy, zabieranie człowiekowi głosu jest odrobinę pozbawione sensu, ponieważ pozbawia go podstawowego narzędzia komunikacji – aktor natomiast najwięcej gra głosem, akcentem, wymową; dubbing jest dla mnie swoistą kastracją filmu.

Inna sprawa, że o tak nie lubianym przeze mnie dubbingu nie mogę, niestety, powiedzieć nic złego. Wojciech Pszoniak, Kajetan Lewandowski, Marian Opania, Stanisława Celińska odwalili kawał dobrej roboty. Tylko odrobinę gorzej prezentują głosy postaci drugoplanowych, które jak dla mnie są za bardzo byle jakie, sztampowe i cały czas kołatało mi się, że ja to już gdzieś słyszałem [co nie dziwi, bo polski rynek dubbingu to kółko wzajemnej adoracji – dop. red.].

Po takiej recenzji muszę Oliverowi Twistowi wystawić wysoką ocenę, choć film budzi we mnie nieco ambiwalentne odczucia. Jest to wspaniała opowieść o walce, przyjaźni i złu świata, w której czuć duch Dickensa. Samemu filmowi jednak brak według mnie tej ponadczasowości opowiadanej historii, brak czegoś, co było we wspominanym już Pianiście i niedoścignionej Liście Schindlera – brak magii, swoistego przyciągania. To film tylko na niedzielne popołudnie, o którym niewiele pamięta się już w poniedziałek. Oliver Twist będzie zachwycał przed telewizorem, jak powtarzana co rok któraś z adaptacji Opowieści wigilijnych: zawsze oglądany z przyjemnością, lecz nie budzący głębszych refleksji.

Tytuł: Oliver Twist
Reżysria: Roman Polański
Scenariusz: Ronald Harwood
Zdjęcia: Paweł Edelman
Obsada: Barney Clark, Ben Kingsley, Jamie Foreman, Lewis Chase, Leanne Rowe, Harry Eden
Rok wydania: 2005
Czas: 130 minut
Ocena: 5
GhanD Opublikowane przez:

6 komentarzy

  1. Equinoxe
    4 października 2005
    Reply

    🙂

    Długa, ale niezła recka 🙂

  2. Nieznajoma
    13 października 2005
    Reply

    O

    NIE RADZE IŚĆ NA TEN FILM WRAŻLIWYM! szkoda że mi sie niepodobał … 🙁

  3. Hitokiri Battosai
    7 grudnia 2005
    Reply

    Trailer? To zobaczę najpierw trailera… jak mnie zaciekawi, to trzeba będzie obejrzeć film.

  4. hggg
    27 grudnia 2005
    Reply

    nic

    badziewie

  5. arawen
    28 września 2006
    Reply

    komentarz

    Oliver Twist…zdjęcia zachwycające. Czyste, eleganckie ujęcia jakie charakteryzują Pawła Edelmana…Fabuła- klasyczna Dickensowska, spontanicznie prowdzona reżyseria(jak mniemam)…Niezłe

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.