Pan Lodowego Ogrodu – recenzja

Grzedowicz_PLO-T1_Int__fmtNa stronie Fabryki Słów, ku mojej radości, przeczytałam zapowiedź dru­gie­go tomu Pana Lodowego Ogro­du Jarosława Grzędowicza. Wresz­cie! Bo poprzednią część wydano w 2005 roku, tym samym skazując nas na długą udrękę oczekiwania dalszego ciągu. Sięgnęłam raz jesz­cze po tę pozycję, zaszyłam się w po­ko­ju i poczęłam odkrywać na nowo perypetie Deirdra – Nocnego Wę­drow­ca, wysłanego ze ściśle tajną i nielegalną misją odnalezienia zagu­bionych przed dwoma laty na dru­gim krańcu kosmosu towarzyszy.

W samej książce mamy do czynienia z dwiema płaszczyznami fabular­ny­mi: z perypetiami Vuko i kire­neń­skie­go następcy tronu – Tohimona. Vuko, pamiętający jeszcze stary świat, kończy szkolenie i z wszcze­pio­nym cyfralem, któremu zawdzię­cza widzenie w ciemności, celownik na siatkówce oka, nieznajomość strachu, nieludzką zwinność i kilka innych bajerów, zostaje wysłany do krainy Ludzi Wybrzeża. Nie jest to sielanka. Drakkainen w przerwach pomiędzy konfrontacjami z jednym czy drugim mieszkańcem owej osobliwej krainy wspomina i tęskni do znanego mu świata. Będąc sam sobie panem, nie mając nad sobą żadnego prawa czy religii, może zrobić wszystko lub nic. Otacza go nihilizm.

Nie poddaje się jednak i uparcie wędruje w poszukiwaniu zagubionych badaczy o rybich oczach. Zyskuje dwóch wiernych kompanów – Jadrana, miejscowego konia o prążkowanej sierści i przyciętym porożu oraz czarnego kruka Nevermore; pije cienkie piwo z moczu kozła, ostu i pomyj oraz przysparza sobie zastępy wrogów. Słowem, prowadzi bogate życie towarzyskie. Na dodatek wszystko komentuje w charakterystyczny, lekko ironiczny i zgryźliwy sposób.

Drugim wątkiem przeplatającym się z misją Vuko jest historia Młodego Tygrysa. Kai-tohimon w jedną noc traci rodziców, brata, swych mistrzów, ojczyznę i poddanych. Wszystko za sprawą wyznawców kultu Podziemnej Matki i Sahel Ifriji – Ognia Pustyni. Staje się imperatorem z klanu Żurawia, ostatnim władcą dynastii Tendżaruk. Wszystko, co znał, kochał i szanował, zostaje na jego oczach obrócone w pył, nie wolno mu więc umrzeć.

Autor zadbał o doskonałe opisy otoczenia i wszystkich sytuacji. Same postaci są wyraziste, ale nie przerysowane, elementy przyrody wręcz domagają się, by je dotknąć, a opisy walk sprawiają, że czujemy na sobie krew pokonanych wojów. Grzędowicz doskonale operuje piórem, nic u niego nie jest przypadkowe czy niedopracowane. Wprowadza specyficzny rodzaj narracji, która nieczęsto pojawia się w powieściach: przygody Drakkainena oglądamy w narracji pierwszo­oso­bo­wej w czasie teraźniejszym, by za chwilę przeczytać w trzecioosobowej w czasie przeszłym przebieg pojedynku Vuka, gdy zaktywuje cyfral. Dzięki temu, kiedy akcja przyspiesza, możemy ją oglądać jakby z zewnątrz, a gdy zwalnia, wglądamy w umysł walczącego bohatera.

Same światy Tohimona i Vuka, pozornie odległe i zupełnie nie związane, w pewnym momencie zaczynają się powoli łączyć. Pozwala to snuć domysły, czy możliwe jest, że ci dwaj kiedykolwiek się spotkają. Jarosław Grzędowicz napisał porywającą powieść, pełną zagadkowych istot i nieoczekiwanych splotów wydarzeń. Wykazał się doskonałym warsztatem i bogatą wyobraźnią, stwarzając pozycję, której nie sposób pominąć, do której można z powodzeniem wrócić za jakiś czas.

Za pierwszym czytaniem pochłaniałam ją w zawrotnym tempie, teraz sma­ko­wa­łam strona po stronie. Ale apetyt na drugą część Pana Lodowego Ogrodu jest tak samo wielki.

Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu
Autor: Jarosław Grzędowicz
Wydawca: Fabryka Słów
Rok wydania: 2005
Stron: 560
Ocena: 5+
Lilka Opublikowane przez:

5 komentarzy

  1. czaja
    22 listopada 2007
    Reply

    dobra wiadomasc

    szukalem juz oddawna 2 czesci. koles ma swietny pomysl na ksiazke i zastanawia mnie jak to dalej poprowdzi

  2. helmut
    25 listopada 2007
    Reply

    błąd

    „odkrywać na nowo perypetie >>Deirdra

  3. geko
    27 sierpnia 2009
    Reply

    Takich rzeczy się nie robi w recenzji!

    Mam na myśli zdradzanie fabuły połowy książki. Jakbym jeszcze nie czytał, to bym się wkurzył. Trzeba było napisać, że wysyłają Vuko po to i po to i poza tym poznajemy losy przyszłego następcy tronu. Powinny dominować wrażenia z książki, informacje jak jest napisana itd. Fabuły się nie zdradza, bo to psuje przyjemność czytania.

  4. BAZYL
    27 sierpnia 2009
    Reply

    Jej…

    Następny, który nie wie czym jest recenzja…

  5. fdsf
    25 listopada 2009
    Reply

    Deirdra

    Deirdra – Nocnego Wę­drow­ca. Jesteś pewien…? Deirdre to była kobieta Vuko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.