Ostatni powiernik pierścienia – recenzja

ostatni-powiernik-pierscienia-tom-2-b-iext4829856

Wpadło mi ostatnio trochę gotówki, więc zacząłem rozmyślać, na co by ją można stracić. A że od dłuższego czasu chodziła mi po głowie miejscowa księgarnia urąbałem łeb śwince skarbonce i sprężystym krokiem ruszyłem w jej kierunku. Nie minęło kilka minut a siedząc znów w cieplutkim domciu ze zwierzęcym rykiem dobyłem zakupu z reklamówki. Oto i ona – nowa książka do kolekcji…

Obiektem moich zainteresowań stała się już jakiś miesiąc temu książka autorstwa K.J. Yeskova. Samo nazwisko pewnie umknęło by mojej uwadze, ale tytuł – już nie. Brzmiał on „Ostatni Władca Pierścienia”, a nieco nad nim krwistoczerwonym kolorem uwidoczniono napis – „Historia Śródziemia oczami Wroga”. Okładka wydała mi się całkiem zgrabna – emblemat Oka Saurona na czarnym sztandarze upewnił mnie, że autorowi chodzi o „właściwe” Śródziemie. Na odwrocie książki parę słów sugerowało zaś, że książka bez wątpienia nawiązuje do postaci z „Władcy Pierścieni”, jaką był Faramir, a całość jest utrzymana w „odpowiednim”, że się tak wyrażę, klimacie. Niecały miesiąc później zabrałem się więc do lektury.

Muszę przyznać, że w ogólnym rozrachunku się nie zawiodłem! Dlaczego „w ogólnym” – o tym za chwilę. Na razie konkrety. Książka liczy nieco ponad pięćset stron więc widać od razu, że trochę czasu zabrać powinna. Tak też się stało. Tłumaczenie podobało mi się raczej średnio, a to dlatego, że podjęli się go państwo Ewa i Eugeniusz Dębscy. W podstawach podobne jest ono do tłumaczenia Marii Skibniewskiej, której zawdzięczamy m.in. pierwsze wydania „Silmarillionu” i „Władcy Pierścieni”, jednakże jest pewna rozbieżność w imionach. Otóż wg pani Marii wszystkie nazwy własne (tak imiona jak i nazwy geograficzne) były przekładane jednakowo – z cząstką „th”, natomiast w „Ostatnim Władcy…” „th” występuje tylko w nazwach własnych – brzmienie imion zostało „wygładzone”. Nie jest to wielka wada (a dla kogoś, kto ze Śródziemiem kontakt zaczyna właśnie od tej książki zgoła żadna), nie mniej jednak mi, jako zagorzałemu wielbicielowi twórczości mistrza Tolkiena, każda zmiana trochę psuła obraz całości.

Zostawmy jednak kwestie tłumaczenia, bo nawet najlepsze tłumaczenie nic nie da, jeśli książka słaba. Autor stanął na wysokości zadania. Widoczne jest, oczywiście, że nie mamy do czynienia z samym Tolkienem, nie mniej jednak poziom jego twórczości nie uwłaszcza godności mistrza, czego się obawiałem w trakcie dokonywania zakupu. Akcja utworu zaczyna się w momencie znanym dobrze z „Władcy…”, to jest, gdy zburzono Barad dur, a Sauron został obalony. Jednak, jak informuje napis na okładce, książka jest relacją Wojny o Pierścień oczyma Wroga, a konkretniej rzecz ujmując oczyma orka Cerlega i kilku jego współtowarzyszy, tak więc sprawdza się tu krążące między ludźmi powiedzonko o prawdzie – że prawdę każdy ma własną.

Zdziwiłem się niemało przeczytawszy pierwszych kilkadziesiąt stron, gdyż z dobrych bohaterów Trylogii, których pokochałem za sprawą Tolkiena, zrobiono podstępnych i niegodziwych typków, którzy na dodatek ustępowali inteligencją przeciętnej kafelce z łazienki (może jedynie Faramira oszczędzono), jednak coś w duchu mi podpowiadało – przecież tak musi być, baranie! W końcu tę historię opowiada strona przeciwna, więc nie powinieneś się dziwić! Okazało się później, że ów tajemniczy głos wewnątrz mnie miał całkowitą rację. Nie wiem, jak się sprawy za naszą wschodnią granicą układają i skąd pan Yeskov posiadł wiadomości o torturach, działaniu siatek szpiegowskich i propagandzie, jednak to, co zaprezentował w „Ostatnim Władcy Pierścienia” pobiło moje wszelkie oczekiwania.

Najpierw przeżyłem lekki szok związany ze zmieszaniem z błotem osób, których uważałem za bohaterów, ale potem coraz bardziej przekonywałem się do książki. Autor powinien moim zdaniem zostać szefem propagandy w czasie jakiegoś konfliktu zbrojnego, bo po pierwszej setce stron miałem ochotę całować stopy Saurona Miłościwego. Żartuję, to oczywiste, jednak nikt jeszcze nie ukazał orków, trolli i innych istot z drugiej strony barykady w tak odmiennym od stereotypów świetle. Kiedy już się przyzwyczaiłem do nowych poglądów, zacząłem się zastanawiać nad Trylogią. Jeśli Yeskov tak a nie inaczej prezentuje orków, a Tolkien tak a nie inaczej napisał „Władcę…”, to kto ma rację? Mistrz mógł wszak też odpowiednio upiększać elfów i inne rasy Zachodu, by czytelnik stanął po ich stronie. Nie mam mu tego, rzecz jasna, za złe, ale po przeczytaniu nowej książki zmieniłem trochę poglądy na temat Śródziemia. Może faktycznie to nie było tak? Może Tolkien był propagandzistą w służbie Zachodu?

„Ostatni Władca Pierścienia” ma jedną niezaprzeczalną zaletę – może tę książkę czytać nawet osoba, która średnio lubi świat stworzony przez Tolkiena. Jest magia, owszem. Są też elfowie, trolle, orkowie i inne rasy związane z fantasy, niemniej jednak wielka część utworu to opis rozgrywek, których autorzy scenariusza przygód słynnego Jamesa Bonda by się nie powstydzili. Nie wiem, w jakim stopniu Yeskov opierał się na prawdziwych zasadach działania obcych wywiadów, a co powstało w jego wyobraźni. To nieważne. Sukcesem autora jest natomiast niewątpliwy fakt, iż dla szaraka jak ja i wielu innych to, co przedstawił w książce jest fantastycznie przekonujące i złożone. Wszystkie części układanki dokładnie pasują do siebie i dobitnie uświadamiają czytelnikowi, że jeden człowiek jest tylko częścią całej pajęczyny, że nie ma szans sam, że jest tylko jednostką…

Fabuła książki jest również ciekawa. Nie będę jej zdradzał, bo odkrycie choćby części może zepsuć całą zabawę. Powiem tylko, że spotkamy się z wieloma postaciami z Trylogii, tj. z Aragornem Elessarem, Aruen Undomiel, Gandalfem Szarym, Sarumanem Mędrcem, księciem Faramirem i jego wybranką, Eowyną. Będziemy też świadkami rozmowy jednego z głównych bohaterów z Nazgulem, Sharka-raną. W „Ostatnim Władcy…” znajdziemy palantiry, czyli kamienie widzenia, Zwierciadło Galadrieli. Poznamy szczegóły zawiłej polityki elfów z Lorii i będziemy obserwować tętniący życiem Umbar…

Cała historia może nieco zawiła, lecz logiczna, co jest chyba najcenniejsze w dobrej książce. Poza tym Yeskov umiejętnie uczynił z bohaterów utworu naszych przyjaciół. Ork Cerleg – znakomity tropiciel i dumny dowódca. Człowiek Haladdin – inteligentny uczony wyprzedzający swoją epokę i „główny mózg” drużyny. Troll Kumai – niezrównany pilot i inżynier. Gondorczyk Tangorn – wspaniały szermierz i przykład romantycznego rycerza, który odda wszystko za sprawę i honor. Wyliczać mogę bez końca. Przyznaję się bez bicia – autentycznie przywiązałem się do tej czwórki (niezależnie od ich pochodzenia) i naprawdę było mi przykro, gdy kilku z nich wypełniając misję zapłaciło cenę najwyższą…

Nadchodzi to, co w recenzji jest nieuchronnie – końcowe podsumowanie. Jeszcze raz więc w nim powtórzę – książka, którą miałem przyjemność czytać jest perfekcyjnym przykładem zawiłej intrygi szpiegowskiej. Zawiera także to, za co kochamy Śródziemie – różnorodność ras, przepiękny świat. Prócz samej fabuły „Ostatni Władca…” jest również pięknym przykładem umiejętnego wykreowania bohaterów, których losy śledzi się z prawdziwym zainteresowaniem wmawiając sobie z uporem oczarowanego dziecka – „jeszcze tylko jedna strona i na pewno kończę!” Krótko więc rzeczę na koniec – jeśli lubisz klimat fantasy, uwielbiasz dzieła Tolkiena w każdej postaci (choć to nie jest konieczne) i masz te parę złotych biegnij szybko do księgarni, bo jeszcze cię ktoś uprzedzi. Naprawdę!

Tytuł: Ostatni powiernik pierścienia (Ostatni Władca Pierścienia)
Autor: Kirył Jeskow
Wydawca: Red Horse
Rok wydania: 2007
Stron: 288 + 288
Ocena: 4
Equinoxe Opublikowane przez:

6 komentarzy

  1. BAZYL
    21 sierpnia 2007
    Reply

    Hmm…

    Mnie niestety książka nie zachwyciła. Chyba siadając do niej spodziewałem się czegoś zupełnie innego i w ostatecznym rozrachunku byłem nieco rozczarowany.

  2. Adalbertus
    21 sierpnia 2007
    Reply

    Jak dla mnie…

    … to ta książka jest dość ciężka.Może na tę opinię ma wpływ to,że czytam ją parę lat temu,w pierwszej klasie gimnazjum,ale pogmatwanie fabuły jest dość znaczne.Innasprawa,to to,że faktycznie,po tej książce można polubić orków, zacząć szanować trolle i podziwiać Saurona.

  3. Force
    22 sierpnia 2007
    Reply

    Über!

    Polecam z całego serca, gdy czytałem o zaawansowanym technologicznie Mordorze od razu rosło serce… I jeszcze to podsumowanie! ha ! Strzelanka „Korytarze Morii” !

  4. saturin
    26 października 2009
    Reply

    🙁

    moim zdaniem gościu który to napisał dokonał profanacji arcy dzieła i jest sępem żerującym na czyjejś pracy

  5. darQs
    20 lutego 2011
    Reply

    ta druga strona …

    do recenzji-świetna recenzja w pełni się z nią zgadzam.
    do książki-świetna książka lepiej bym o niej nie napisał.
    do komentarzy-każda historia,każdy konflikt,wszystko ma dwie strony, więc uważam że sama chęć przedstawienia czegoś z tej drugiej strony jest świetnym pomysłem gdyż tylko obie wersje mogą stworzyć obraz obiektywny.
    aha ! Tolkien NIE ŻYJE żerowaniem można by było nazwać kicz wpisany w jego świat lecz każda dobra książka napisana o Śródziemiu spowoduje że ten świat będzie nadal ŻYŁ

  6. bayushi
    19 lipca 2011
    Reply

    Zdecydowane lepsze dzieło od Trylogii Tolkiena.

    Setki stron rozrywki, bez nużenia, wartka akcja, która jak pisał recenzent porywa, prowadząc do nieopamiętania w czytaniu;-) Zdecydowanie polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.