Neuroshima: Łowca – recenzja dodatku

lowcaTim wspiął się do okienka. Jeszcze tylko jeden ruch, drugi – i był na zewnątrz. Ach, po czterech godzinach spędzonych w piwnicach zawalonego wieżowca gdzieś w Neodżungli każdy łyk tutejszego świeżego – względnie – powietrza był nagrodą za trudy i wysiłki. Łowca wyciągnął z plecaka notebook i włączył go, po czym włożył do niego jedną ze znalezionych płytek. Naturalnie nie tę, za którą płacił klient, ona była tabu. Sprawdził tylko wcześniej, czy jest na niej to, co miało być, teraz miał czas poprzeglądać resztę. Otworzył okienko, w którym znajdowała się lista zawartości dysku.

Hmm, a to co?, pomyślał widząc wśród szeregu plików jeden zatytułowany łowca.pdf. Był zaskoczony, kiedy wskazany dokument otworzył się bez zbędnego plucia komunikatami o błędach, ale absolutnie nie spodziewał się, że zaraz na pierwszej stronie ujrzy swój niemal dokładny portret. Z tym, że on miał więcej włosów, i nie nosił takiego durnego kapelusza… W tym momencie już wiedział, że coś jest na rzeczy. Kuźwa, jasnowidz to pisał, czy co? Dalej… Lista autorów, u dołu logo Orbital (!), dziwnie niezrozumiały spis treści, następnie opowiadanie… It’s toasted!, głosił tytuł. Treść była dziwnie współczesna, o wielkim łowcy, zdobywcy pełnej dyskografii Elvisa, super wydajnej kserokopiarki Nikona, prawie pełnego automatu przedwojennej Pepsi, namiarów na sprawnego Abramsa oraz paru innych, wartych kupę gambli rzeczy. Cóż, dla Tima było to, nomen omen, małe piwo. Dodatkowo uśmiechnął się, kiedy bohater historyjki został przywalony gruzem. Całkiem zabawne to opowiadanko. Dalej, rysunek przedstawiający całkiem ładną laskę, to chyba nowy rozdział… Lektura tegoż była krótka, acz satysfakcjonująca, zadziwiające, że ludzie sprzed wojny potrafili tak dobrze podsumować życie łowcy… Wątpliwe, żeby to napisał ktoś już po wojnie, data ostatniej modyfikacji… 2008? Toż to prehistoria! Śmieszna sprawa, że już wtedy były te małe rysunki z Bernim, traperem, który dawał dobre rady początkującym. W tym momencie Tim usłyszał krzyk. Lektura będzie musiała poczekać.


Łowca to wydany niedawno przez Orbital professionbook do Neuroshimy, całkowicie fanowski, całkowicie darmowy, całkowicie poświęcony łowcom, opisujący ich (w założeniu) kompleksowo, totalnie, a przy tym z użyciem wszystkich dinksów, które pojawiły się w podobnych podręcznikach wydanych przez Portal. Są więc nowe Cechy z Profesji i specjalistyczne z Pochodzenia, Sztuczki, sprzęt i tekst, który ma pomóc graczom w stworzeniu ich wymarzonego Łowcy i wcieleniu się weń. Cóż, z mojego doświadczenia i krótkiej analizy Forum TRPG wiem jednak, że przeciętny BG jest raczej Chemikiem, Gladiatorem lub Łowcą Mutantów, zaś profesję opisaną w tym dodatku wybierają rzadziej. Czy po publikacji tej pozycji to się zmieni? Tego nie wiem, jednak mogę się z wami podzielić przypuszczeniami, które znajdziecie na końcu. Najpierw zajrzyjmy do środka i przeanalizujmy treść.

Wstęp i pierwszy rozdział streściłem powyżej. Jak się zapewne domyśliliście, mają one powiedzieć kim jest statystyczny Łowca. Przeznaczone są w całości na potrzeby odgrywania, nie ma w nich mechaniki. It’s toasted to, moim skromnym zdaniem, świetne opowiadanie, jednocześnie przewrotne i dobrze wprowadzające w tematykę podręcznika. Dobrze spełnia swoją rolę, podobnie jak pierwszy rozdział: Ja, Łowca. Utrzymany jest raczej w ponurej konwencji, składa się z wypowiedzi doświadczonego poszukiwacza gambli, klimatyczny, poważny, pisany językiem znanym nam z podręcznika podstawowego. Orbital w sumie przyzwyczaił nas już do tego, ale abstrahując od innych publikacji – jest to BARDZO dobrze napisany rozdział dla gracza – wczuwacza.

Kolejna część pedeefa to Z krwi i kości, gdzie należy zwrócić uwagę głównie na ostatnie słowo. Zajmuje się on głównie stroną mechaniczną tworzenia postaci – są, jak już wspomniałem, nowe Cechy z Profesji (trzy), Pochodzeń, Formularz, jedenaście Sztuczek, trzy choroby zawodowe i dwadzieścia Blizn. O ile do Cech nie mam żadnych zastrzeżeń (poza tą dla Teksasu, ale to raczej kwestia światopoglądowa), bo są dobrze zrównoważone i sensowne, a przy tym, podobnie jak Formularz, napisane bardzo pasującym do całości tekstem, o tyle do pozostałych elementów mam parę drobnych zastrzeżeń. Sztuczki są niepoukładane (ale to niezbyt wielki problem, kiedy jest ich tylko tyle). Oprócz tego – ale to bynajmniej nie jest w moim odczuciu wada – zamiast barowych opowieści ich opisy to raczej kwiatki z sesji. Niewyjaśniona pozostaje sprawa z chorobami zawodowymi – nie napisano, czy wzięcie takiej wiąże się z czymkolwiek poza inną tabelką do rzutu. Zakładam, że nie, choć daje to pewną przewagę Łowcom (mają przynajmniej to 5% szans na brak choroby…), zaś w Łowcy Mutantów/Zabójcy Maszyn wiązało się to z wysupłaniem kilkudziesięciu gambli. To nadal tylko niewielki zgrzyt, podobny mniej więcej rangą temu, który występuje przy Bliznach – wszystkie dają takie same premie przy tworzeniu postaci, podczas gdy niektórych (powodujących mniejsze czy większe kary) zwyczajnie nie opłaca się brać, bo inne nie powodują praktycznie nic (np. Emo, która zmusza cię do zdania testu Morale, albo Wehikuł Czasu, który działa tylko w pomieszczeniach niemal niezniszczonych przez wojnę, których za wiele przecież nie ma). Z drugiej strony, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby hojna ręka MG obdzieliła cię którąś z nich już podczas kampanii.

Rozdział trzeci – Sprzęt. Co jest dobre w tym rozdziale? A choćby cennik na Wypasiony Plecak Łowcy (tarcza z kewlaru w środku, większy, wygodniejszy, wodoodporny…), mnóstwo innych, bardzo przydatnych drobiazgów, o których nikt jeszcze nie pomyślał, kilka dublowanych albo z innymi fanbookami, albo też nawet z podstawką, nowe granaty, wreszcie lista rzeczy przydatnych statystycznemu Łowcy. Oddzielnym tematem jest broń, której poświęcono odrobinkę mniej powierzchni. Jest to w sumie logiczne, gdyż nasz dzielny postapokaliptyczny Indy albo nie spotyka nazistów, albo też ma kogoś innego, kto będzie do nich strzelał. Te zaś pukawki, które opisano, koncentrują się na trzech rzeczach: niezawodności, niewielkiej wadze i kompaktowości, czyli tym, co istotne dla trapera. Kilka z nich było już opisanych gdzieś w Internecie, ale to nie jest wielki grzech – bądź co bądź, spluwy to temat popularny i ciężko jest tam wstawić coś, czego nikt jeszcze nie opisał. Boli, że duble są kilkakrotnie z własnych opracowań Orbitala. Za to wielki plus za opisanie nowych rodzajów amunicji.

Kolejny rozdział: Świat w pigułce. Rzecz polega na tym, że opisano kilka miejsc w ZSA – poglądowo, nie ze szczegółami i jako miejsce pochodzenia. Są to tereny, które z pewnością zainteresują każdego szanującego się – i dość dobrego – Łowcę, czyli lokacje słynne z ilości przedwojennych gambli. Nie oczekujcie cudów, nie są to gotowe scenariusze – ale niewiele im do tego brakuje, poza tym dają nam niezbędne rozeznanie w świecie poszukiwaczy gambli. Następnie mamy taki fajny bajer, jak informatorzy – czyli szybki generator zlecenia dla naszego prawie-jak-archeologa. O ile w pierwszej chwili wydaje się być trochę mętny, to znajdujące się na tej samej stronie przykłady szybko rozjaśniają sprawę. Ciekawy bajer, może być przydatny, jeśli potrzeba przygody na zaraz. Potem kilka osobistości i legend z półświatka Łowców, będących kolejnym ciekawym tematem, wokół którego można obudować fabułę sesji. Nieco od czapy wydaje się tam być wrzucona Interpedia, która jest raczej celem Łowców, ale może właśnie po to w tytule tej części znajduje się wyraz legendy.

Piąty rozdział to Podróże, czyli jedno z głównych zajęć BG, a w szczególności traperów. Tytuł jest nieco mylący, bo jest to raczej ogólny zbiór porad dla każdego badacza przedwojennej cywilizacji (same wojaże mają tam wydzielone dość mało miejsca). W tej części podręcznika znajdziemy zarówno rady przydatne dla MG (jak urozmaicić i utrudnić życie bohaterów), jak i dla graczy (czego unikać podczas podróży czy eksploracji). Oddzielnie potraktowano chodzenie po pustkowiach, ruinach i dżungli, co jest moim zdaniem jak najbardziej sensowne. Cały rozdział jest dobrze napisany i uporządkowany, ciężko mu coś zarzucić.

Ostatni element tego professionbooka to Cztery Kolory, czyli życie Łowcy w koncepcji Rtęci, Chromu, Rdzy i Stali. Ciężko tak naprawdę cokolwiek o tym napisać, bo wszystko jest na swoim miejscu – i nic więcej. Ten język już znamy, dobrze, że wypisano teraz rzecz specjalnie pod poszukiwaczy gambli, ale to już było. Poza tym ocena tego rozdziału to raczej kwestia koncepcji i osobistego rozumienia idei Kolorów Neuroshimy, a to u każdego Mistrza jest trochę inne. Tym niemniej to, co było do skrewienia, nie zostało skrewione, czyli jest dobrze.

I koniec, towarzysze. Nadszedł czas na podsumowanie. Wiem, że sporo narzekałem, ale na detale. A choć diabeł tkwi w szczegółach, to choćby takich małych, irytujących purystę buraczków było i 666, to w tym przypadku Rogaty z nich nie wylezie, bo zwyczajnie nie są w stanie obalić dobrego wrażenia, jakie pozostawia całość. Jest to fanbook napisany przynajmniej tak dobrze, jak oficjalne dodatki Portalu, a gdzieniegdzie nawet lepiej. Najwyższej oceny nie wystawię, ponieważ nie ma tu jakiejś zaskakującej świeżością koncepcji, ale to, co dałem słusznie się podręcznikowi należy. MOraczu! Masz szczęście, że masz takich fanów, bo możesz nic nie robić, a oni sami napiszą podręczniki. Zatrudniaj ich, zanim się okaże, że wszystko już opisali, a ty nie masz już na czym zarabiać pieniędzy.

Tytuł: Łowca
Autor: Gabriel „Paprotek” Kasprzak
Ilustracje: Mateusz „Draegg” Stanisławski, Szymon „OFF” Łopatka, Grzegorz „GiP” Pawlak, Jan „Havock” Milewski i zbyt wielu innych, żeby ich tu wymienić
Wydawca: Orbital
Rok: 2008
Stron: 77
Link: Łowca – download
Ocena: 5+
Grzegorz Tevery Best Kulesza Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.