Miasto szaleńców i świętych – recenzja

51975_miasto-szalencow-i-swietych_400Miasto szaleńców i świętych nie jest lekturą dla każdego. Nie dlatego, że tytuł sugeruje psychozę czy niezrozumiałe wizje. Raczej z powodu bycia swoistą encyklopedią, przewodnikiem po zagadkowym mieście Ambergris. Miejscami ciężko przebrnąć przez stronice tej książki, jednak tym, którzy tego dokonają, otworzy się fascynujący, złożony świat.

Niniejsza pozycja jest zbiorem opowiadań, kompletnie innym od tych, na które można trafić wybierając na chybił trafił książkę w księgarni. Pisarz bawi się tu nie tylko treścią, ale i formą prezentowanych utworów. Czytelnik jest przy tym jak najszczelniej odgradzany od świata rzeczywistego. Nawet przedmowa przedstawia VanderMeera jako jednego z bohaterów Ambergris. Znani z nazwiska pisarze zyskują tu nowe role, a zawieszenie niewiary z każdą kolejną stroną pogłębia się coraz bardziej. Tylko w jednym, wyjątkowo przewrotnym opowiadaniu na chwilę zyskujemy to, co znamy, by jeszcze bardziej skonfundowani powrócić na główne tory opowieści.

Fascynuje swoboda, z jaką autor porusza się po wymyślonym przez siebie mieście. Jego dzieje przedstawia w postaci eseju historycznego, a bohaterów przez fabularyzowane biografie, bądź niepospolite historie z paru dni ich życia. Znajdzie się nawet rozprawka naukowa o kałamarnicach (z własną bibliografią), które są jednym z najważniejszych aspektów życia w Ambergris, czy analiza literacka jednego z wydanych w tym mieście utworów. Poszczególne opowiadania odróżnia nie tylko forma, ale również strona wizualna. Obrazki i zdobienia stron, zmiany czcionki są integralnymi częściami opowieści. W paru przypadkach zaburzeniu ulega również numeracja stron, sugerując, że mamy do czynienia z fragmentami większych dzieł.

Różnorodność przejawia się też w klimacie poszczególnych opowiadań. Sucha relacja, horror, roszczeniowe listy, trzymająca w napięciu historia ludzkiego szaleństwa. Nawet glosariusz, czy bibliografię Króla Kałamarnic czyta się bez znużenia (choć mniej cierpliwi przez to drugie najpewniej pobieżnie przelecą). Za oryginalność i umiejętność wciągnięcia czytelnika należy się autorowi duży plus. Wykreowane przez niego Ambergris jest spójne i realistyczne (na ile tylko realistyczne może być miasto, w którym ludzie koegzystują z istotami zbliżonymi do grzybów). Poznając jego historię coraz bardziej się z nim zżywamy. Czytaniu stale towarzyszy też ciekawość, chęć zgłębienia tajemnic miasta – choćby tego, co stało się podczas Ciszy, bądź kim są Grzybianie. Autor niczego nie wyjaśnia, sugerując co najwyżej i pozwalając czytelnikowi snuć własne domysły.

W całej tej oryginalności łatwo się jednak zagubić. Konieczność ciągłego przestawiania się na inny styl wymaga sporego natężenia uwagi. Podobnie jest ze składaniem obrazu miasta z serwowanych strzępków informacji. To zdecydowanie nie jest pozycja, po którą sięga się dla odprężenia. Same opowiadania potrafią wystawić cierpliwość na nielichą próbę. Niewiele się w nich dzieje istotnego, akcja rozwija się powoli, spokojnie (o ile w ogóle jest jakaś akcja). Lektura może sprawiać przyjemność, owszem, ale bardziej osobom lubiącym przedzierać się przez gąszcz opisów. Mnie miejscami trudno było utrzymać należytą koncentrację.

Trudno powiedzieć coś złego o wydaniu. Okładka wydaje mi się zbyt bura, ale klimatem pasuje do dekadenckiego, pogrążonego w anarchii miasta. Zawarte na niej oniryczne obrazy, macki kałamarnicy czy pojedyncze, depresyjne słowa wprowadzają w należyty nastrój. Drobne literówki nie rzucają się za bardzo w oczy. Jedyna większa wpadka przytrafiła się tłumaczowi w bibliografii do Króla Kałamarnic. W przypisach do książki napisanej przez kobietę odnosi się on do podmiotu męskiego. Przypuszczam jednak, że wiele osób w ogóle nie zauważy tego błędu.

Jeśli szukasz nastrojowej, wymagającej lektury, ta książka jest dla Ciebie. Ponad siedemset stron opowiadań na długo zajmie twój czas, a Ambergris z pewnością nie pozwoli o sobie szybko zapomnieć. To również doskonały przykład dla początkujących pisarzy, jak wykreować własny, złożony i spójny świat. Uprzedzam jednak, że łatwo się od tej pozycji odbić. To skok na głęboką wodę, tylko dla odważnych.

Tytuł: Miasto szaleńców i świętych [City of Saints and Madmen]
Autor: Jeff VanderMeer
Wydawca: Solaris
Stron: 720
Rok wydania: 2008
Ocena: 4+
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.