Matrix pod Termopilami

300-1To, co się dzieje na ekranie podczas projekcji 300, to poezja. Jeszcze nigdy w historii przemysłu filmowego walka nie była tak widowiskowa.

Los Leonidasa i garstki jego żołnierzy jest jedną z pierwszych, a zarazem jedną z najbardziej inspirujących lekcji historii, której uczy się w szkole młody człowiek. I choć 300 Zacka Snydera z historią nie ma nic wspólnego, to jednak trzeba mu oddać jedno: przedstawia bohaterskich Spartan takich, jakimi chcielibyśmy ich widzieć. Filmowi brakuje tylko iskry, która spaliłaby nas do końca. Ale po kolei, bo przede wszystkim…

BAZYL: Film niewątpliwie robi wrażenie, ale jest to zasługa bardziej zdjęć i efektów specjalnych niż fabuły czy reżyserii. Jako „superprodukcja” pozostawia pewien niedosyt, ale jako odskocznia od zgiełku rzeczywistości i ekranizacja komiksu – dzieło bardzo dobre. Oglądałem z przyjemnością.

Luinil: Pamiętaj, duże dobre kino, wygodne fotele, dźwięk surround i zapomnisz na chwilę o bożym świecie.

…tak, TO trzeba zobaczyć w kinie! Tylko tam naprawdę można nacieszyć oczy feerią obrazów, którą bombarduje nas 300! Znajomy dziennikarz radiowy powiedział, że 300 ogląda się jak teledysk. Rzeczywiście, to „produkt rozrywkowy” w najdoskonalszym tych słów znaczeniu. Techniki, które zastosował realizator zdjęć żywcem przypominają te z najdroższych wideoklipów. Film porywa dynamiką i powala na kolana jakością zdjęć. Oku kamery nie uchodzi żaden szczegół; wydaje się, że znamy pochodzenie każdej rysy na pancerzach Spartan, że śledzimy każdy cios, każde drgnięcie mięśni. W ferworze walki kamera zdaje się zaglądać walczącym prosto w twarz. Gdy trzeba – jest rozedrgana, dzika, „z ręki”; razem ze Spartanami odpiera napór Persów; chwilę później już płynie majestatycznie, kadrując charyzmatyczną postać Leonidasa (wyborny Gerard Butler) w całym majestacie. Kilkuminutowa sekwencja w zwolnionym tempie, w której ten, niczym wirtuoz, po prostu idzie i finezyjnie wyrzyna w pień perskich wojowników, zwyczajnie zapiera dech. Dominują mrok i sepia, kamera nie szczędzi „ziarna”; walka, ukazana ze smakiem, jest krwawa i prawdziwa.

A to dopiero początek.
399
Luinil: Nowa jakość… nie jest tak przerysowany jak „Sin City”, a jednak wiesz, że to jest komiksowa opowieść, wiec akceptujesz niesamowitości. A film jest niesamowity… mało tego – aktor grający króla Leonidasa to nie kto inny, jak nasz Beowulf. Faramir się tam nawet przewija… Najpiękniejsze sekwencje walki jakie kiedykolwiek widziałam.

EmpE: panom od efektów specjalnych bez większych oporów bym się pokłonił, a gdyby przy wyjściu z kina ktoś wręczył mi soundtrack z filmu na płytce ucieszyłbym się bezsprzecznie.

300 to także potężna muzyka – koniec z poważnymi, filharmonicznymi uderzeniami, 300 atakuje agresywnym industrialem, którego nie powstydziłby się Rammstein. Zresztą muzyka to ogromny atut filmu: zmiksowanie arabskich instrumentów i wokali, szczypta mocnych chórów, odrobina bałkańszczyzny i mocne riffy dają piorunujący efekt (patrz recenzja 300 O.S.T.)! W natłoku sztampowej, niczym nie wyróżniającej się muzyki filmowej miło wreszcie usłyszeć coś mocnego. Nie, żeby ten soundtrack był oryginalny: on jest po prostu diablo dobry.

Falka: Ech, a ja do kina dopiero w poniedziałek idę… W każdym razie już teraz mogę napisać, że film jest ql – koleżanka narzekała na niego i jako wady wymieniła te wszystkie rzeczy, które chcę zobaczyć i przez które tak bardzo chcę go zobaczyć: dużo sieczki, komiksowość, nosorożce i facetów w majtkach.

Kolejnym plusem 300 jest poczucie smaku, z jakim go nakręcono. Po pierwsze – naprawdę czuć, że jest to ekranizacja zeszytów Franka Millera (m.in. Sin City; patrz tekst Legenda w estetyce pop Pity w tym numerze Tawerny). Skadrowanie niektórych scen sprawia, że mamy momentami wrażenie, jakby przed naszymi oczami przesuwały się obrazy z komiksu. Trudno to opisać, ale Snyderowi naprawdę udało się uzyskać estetykę rysunkowych historii. W 300 „komiksowość” filmu jest dla mnie ewidentna i ujmująca, w przeciwieństwie na przykład do Spidermana. Zresztą ukłon w stronę Millera reżyser robi na końcu – gdy wyświetlane są napisy końcowe, jako tło służą właśnie obrazy z jego komiksu.
300-2
Po drugie – 300, jak na hollywoodzką superprodukcję, to film niezwykle piękny. Snyder udowadnia, że czuje zarówno film dynamiczny i brutalny (przed 300 nakręcił przecież udany Świt żywych trupów), jak i wysmakowany, uwodzicielski (vide sceny z ekstatycznym tańcem Wyroczni w świątyni Eforów); brawa należą się ekipie również za kostiumy i wizje postaci. Jakkolwiek bowiem nie czerpali z gotowych wzorców Millera, efekt ekranowy jest piorunujący, a dzwoniący złotem na całym ciele Kserkses – prawdziwie majestatyczny.

EmpE: Gladiator okrojony z fabuły, świetnej gry aktorskiej i motywów wywołujących jakiekolwiek głębsze emocje. Taka opinia jest nieco krzywdząca, ale zapewne po części prawdziwa. Godny polecenia amatorom scen bitewnych i grafikom – dla reszty zamiast wizyty w kinie „spacer przez ulice, aleje, place, wiosenną nocą, która płacze”.

Wadę 300 ma tylko jedną, ale za to poważną – jakkolwiek film jest perełką tak wizualną, jak i dźwiękową, i od tej strony nie można się do niego w ogóle przyczepić, to jednak poza niesamowitym widowiskiem jest… pusty. Warto go obejrzeć, by nacieszyć oczy i uszy pięknie ukazaną rozwałką, jednak nie ma, niestety, co liczyć na głębsze wzruszenia. Szkoda, bo, żeby daleko nie szukać, Gladiator rzeczywiście też był widowiskiem, a, przy okazji, także filmem poruszającym. W 300 tego ładunku emocjonalnego nie ma. Można by rzec, że w kinie otrzymujemy wszystko oprócz prawdziwego, ciężkiego klimatu, na który można było liczyć; oglądamy zapierającą dech w piersiach walkę, ale nie wiążemy się emocjonalnie ze skazanymi na porażkę Spartanami. Jeżeli są chwile, które wywołują poruszenie, to są one krótkie i, w gruncie rzeczy, płytkie. Szkoda.

Zieziór: Strasznie nudne, wyprane z jakiegokolwiek heroizmu, żałosne widowisko. Autorzy skupili się na wyrzynce i zrobili z tego arcyciekawego tematu tandetną opowiastkę o Wielkiej-Ameryce-chwilowo-zwanej-Spartą-ale-i-tak-ucieleśniającej-wszelkie-idee-państwa-cierpiącego-na-przerost-własnej-wartości-tudzież-ambicji.

Tak czy inaczej dzięki filmom takim, jak 300, docenia się potęgę kina. Wielki, panoramiczny ekran nie daje przegapić niczego, ogłuszające Dolby Surround grzmi, a widz może tylko chłonąć wrażenia. I tak powinno być. Ktokolwiek zdecyduje się oglądać 300 w domu, o komputerze nie wspominając, straci lwią część frajdy.

Tytuł: 300
Scenariusz: Michael Gordon, Kurt Johnstad, Zack Snyder
Na podstawie komiksu: Frank Miller, Lynn Varley
Reżyseria: Zack Snyder
Obsada: Gerard Butler, Lena Headey, Dominic West
Rok: 2007
Czas trwania: 117 min.
Ocena: 4
Equinoxe Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.