Liżąc ostrze – druga recenzja

lizac-ostrze-b-iext10162529

W oczekiwaniu na kolejny tom Kłamcy Jakuba Ćwieka, postanowiłem sięgnąć po inną pozycję tego autora. Mój wybór padł na Liżąc ostrze, bo od pewnego czasu miałem ochotę na jakąś mroczną powieść. Kupiłem, przeczytałem i sami zobaczcie…

Na Liżąc ostrze skusiłem się głównie dlatego, że wydawca obiecywał powieść z pogranicza horroru i kryminału. Spodziewałem się książki wypełnionej od okładki do okładki mrocznym klimatem, niepokojącymi zagadkami i ciężką atmosferą. I na moich oczekiwaniach się skończyło. Zamiast mrocznego kryminału dostałem powieść podobną klimatem do serialu Supernatural. Zarówno tam, jak i tu znajdują się zagadki i niewyjaśnione wydarzenia, ale przestraszyć się w zasadzie nie ma czym. O ile jednak amerykański serial nie aspiruje do miana horroru, to powieść Ćwieka miała z tym gatunkiem przynajmniej graniczyć. Zostawmy jednak moje rozczarowanie i zajmijmy się właściwą recenzją.

Liżąc ostrze to historia Kacpra Drelicha, stołecznego gliny, którego poznajemy w dość nieciekawej sytuacji. Jest głównym bohaterem parodii przesłuchania, zorganizowanej przez psychopatę, który dorwał go podczas dochodzenia w sprawie przemytu dużej partii narkotyków. Drelichowi udaje się wydostać i podczas szamotaniny zabija przypadkowo swojego oprawcę. W obawie o życie ucieka i kontaktuje się z kolegami po fachu. Happy End? Nie tutaj! Teraz dopiero zaczynają się prawdziwe kłopoty! Niedoszły zabójca głównego bohatera najwyraźniej zdążył mu podać jakiś nowy, niezwykle silny narkotyk, bowiem Kacper zaczyna miewać halucynacje, ciało zabitego przez niego psychopaty znika w tajemniczych okolicznościach, a na domiar złego jego życie osobiste zaczyna się sypać.

Mówiąc o tym, co obiecywał wydawca, wspomniałem tylko o tym nieszczęsnym gatunku literackim; jeśli jednak porównać opis z tylnej części okładki z treścią książki, okazuje się, że nie było to jedyne przekłamanie! Wydawca mówi wprost, że to Kacper ma być drapieżnikiem w tej historii, a tymczasem okazuje się, że to Satyr poluje na nieświadomego niczego głównego bohatera. Swoją drogą gość nosi maskę fauna, a nazywają go Satyrem, ale to można zwalić nie tyle na niekonsekwencję autora, ile na zorientowanie (a raczej jego brak) w temacie bohaterów powieści.

Od strony technicznej książka prezentuje się nieźle. Ilustracja na okładce oddaje ducha powieści, ale gorzej jest z tymi umieszczonymi wewnątrz: wydają się jakieś komiksowe, często wręcz karykaturalne (ogromne nosy!). Pewien zawód sprawiła mi też korekta: w książce zdarzają się drobne potknięcia, ale nie jest to na tyle częste, by miało wpływ na przyjemność płynącą z czytania.

Liżąc ostrze chciałbym ocenić jak najlepiej, zwłaszcza, że powieść jest wciągająca i ma naprawdę interesującą fabułę, choć autor momentami wydaje się mocno naginać zdrowy rozsądek na potrzeby tejże. Problem leży w tym, że obiecano nam książkę z pogranicza kryminału i horroru, a podano krwawy kryminał. No chyba, że ktoś sceny z gatunku gore uważa za horror…

Tytuł: Liżąc ostrze
Autor: Jakub Ćwiek
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2007
Stron: 296
Ocena: 3+
evilmg Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.