Jezus na prezydenta! Nowela filmowa – recenzja

jezus_na_prezydenta

Gorąca noc Jezusa, czyli paruzja ze skandalem w tle

Trudno przeoczyć okładkę nowej książki Zbigniewa Masternaka. Spomiędzy innych książek wyróżnia ją wydrukowany na czerwono, krzykliwy tytuł: Jezus na prezydenta! Tuż pod nim znajduje się postać Syna Bożego, który stoi w geście otwartości z lekko uniesionymi rękami. Można by pomyśleć, że to Pomnik Chrystusa Zbawiciela z Rio de Janeiro, gdyby nie kilka znaczących elementów, które sprawnie rozmontowują tradycyjną wizję. Zbawiciel ubrany jest w garnitur, nosi krawat, stoi na tle polskiej flagi, a cały obrazek wykonany jest w charakterystycznej popartowo-komiksowej technice. Mimowolnie przez myśli przepływa słowo absurd, a słowo to znaczące – będzie bowiem towarzyszem czytelnika przez najbliższe 99 stron, towarzyszem na dobre i (niestety) na złe.

Na dworcu Warszawa Centralna pojawia się Jezus Chrystus. Oświadcza, że chce kandydować w wyborach prezydenckich. Nie ma pieniędzy na kampanię, tylko hasła – te same, co dwa tysiące lat temu. Czy uda mu się wygrać wybory? (…)

Krótki tekst z tyłu okładki wyjaśnia dziwne okoliczności, które zaszły na ilustracji, jednocześnie potwierdzając, że wprowadza ona czytelnika w świat książki w sposób jak najbardziej właściwy. Przyjmując konserwatywny ton, można się lekko oburzyć i z góry skazać książkę na przegraną, można też sceptycznie prychnąć, zgodzić się na nowoczesną grę i zająć swoją pozycję: rzecz będzie o Jezusie, tym biblijnym, jednak przerobiona, żeby nie rzec banalnie postmodernistyczna…

Powtórne przyjście Chrystusa to temat o ogromnym potencjale, dający możliwości stworzenia zarówno poważnego, monumentalnego dzieła, jak i swoistej popkulturowo-nowoczesnej parafrazy… Czy taka taktyka Masternaka pozwoli mu zejść z boiska zwycięsko?

Oglądamy książkę – czytamy film

Podtytuł książki jasno definiuje jej gatunek, czytelnik dowiaduje się, że będzie miał do czynienia z nowelą filmową. Nie jestem przekonany, czy taki zabieg jest potrzebny. Podtytuł nie ma mocy sprawczej, nie zmieni baśni w kryminał, a czytelnik podczas lektury i tak samodzielnie tę kwestię zweryfikuje. Tłumaczyć ów brak wiary w zdolności odbiorcy może fakt, że nowela filmowa wydana w formie książki, przeznaczonej do czytania jak powieść, jak opowiadanie, nie jest jeszcze zjawiskiem ukonstytuowanym. Pewną wprawką dla czytelników był wydany w zeszłym roku Rewers Andrzeja Barta, lecz ta forma ciągle kojarzy się bardziej ze środowiskiem filmowym niż literackim.

Z pograniczna tych środowisk wychodzi sam autor, więc należy przypuszczać, że jest to naturalna konwencja filmowca (Masternak nie wyklucza ekranizacji), a nie eksperyment pisarza.

Nowelę o Jezusie czyta się bardzo szybko, może nazbyt szybko. Czterdzieści siedem rozdziałów zajmuje dziewięćdziesiąt dziewięć stron. Rozdział czasem liczy cztery strony, czasem dwie linijki i swoją kompozycją przypomina filmowy montaż, tak więc właściwie należałoby zmienić terminologię i owe rozdzialiki nazwać scenami, a w niektórych wypadkach nawet pojedynczymi ujęciami.

Jest to rozwiązanie ciekawe i odbieram je jak najbardziej pozytywnie, tym bardziej, że filmowość książki Masternaka na samej kompozycji się nie kończy.

Na tle przeboju Eye of the Tiger grupy Survivor.
Wysmukły postanawia zaopiekować się Dżizasem i pokazuje mu Warszawę nocą.
Knajpa.
Burdel.
Gejowska dyskoteka.
Dark room.
Dilerzy narkotyków.

Masternak wprowadza do książki elementy typowe dla sztuki filmowej. Informuje niejako odgórnie, że w danej scenie występuje tło muzyczne. Gdyby napisać: z głośników samochodu wydobywa się utwór Eye of the Tiger sprawa byłaby czysta, ponieważ element muzyczny stanowiłby część wewnętrznego świata tekstu literackiego. W tym wypadku muzyka zdaje się dobiegać spoza fabuły i podkreśla w ten sposób hybrydowość, czy też transgatunkowość Jezusa na prezydenta!

 

Co więcej, na stronie trzydziestej drugiej czytamy:

Zbliżenie na Jezusa siedzącego w fotelu.

Dwanaście stron dalej:

Obaj wybuchają szatańskim śmiechem, który huczy w całym budynku, przez otwarte okno wydostaje się na zewnątrz i zdaje się rozprzestrzeniać na cały świat.

Drugi cytat jest, co prawda, mniej klarowny, ale w obu miejscach można zaobserwować ruch kamery – przybliżający lub oddalający. Także motyw diabelskiego śmiechu i specyfika jego rozprzestrzeniania się to klasyczny element filmów grozy. Masternak działa w tej materii przekonująco, co sprawia, że można tę książkę obejrzeć. Choć biorąc pod uwagę mało literacki język, częściej miałem wrażenie, że czytam film, czy też scenariusz. Do języka powrócę, ponieważ nie wszystko związane z filmowością Jezusa… zostało powiedziane.

Jak filmowo, to po amerykańsku

Niestety filmowy styl Jesusa na prezydenta! zaowocował nie tylko wprowadzeniem elementów kina do konstrukcji książki czy języka, ale wprowadził także silne konwencje, z przykrością muszę stwierdzić, nie najwyższej próby.

Na potrzeby tego tekstu spróbuję określić pewien archetyp bohatera amerykańskiego kina. Nasz bohater-wzór występuje najczęściej w komediach, główną jego cechą jest przypadkowe pojawienie się w nieznanych realiach, inność, nieprzystosowanie, nieznajomość zasad panujących w danym społeczeństwie, obcość. Postać ta jest z reguły pozytywna i spotyka na swej drodze grupkę równie pozytywnych bohaterów, swoistych autochtonów, swojaków, należących do świata obcego dla archetypicznego bohatera. Przykładów jest wiele: ET, Tarzan w Nowym Jorku, podróżnik w czasie, którego wehikuł rozpił się w ogrodzie, mieszkaniec krajów trzeciego świata, trafiający do USA. Dana grupka przygarnia bohatera i, prowokując różne sytuacje (ukazane w rozrywkowy sposób: wizyty u fryzjera, kupno garderoby, zaprowadzenie na dyskotekę), stara się społecznie i kulturowo zasymilować obcego. Taki schemat reprezentuje z reguły filmy bardzo słabe.

Taki też schemat prześwituje przez książkę Masternaka. Jezus przyjmuje rolę bohatera obcego, a miejscowi gangsterzy grupy asymilującej.

Wysmukły prowadzi Jezusa do fryzjera, pomaga w sklepie wybrać garnitur, w końcu oprowadza po Warszawie, pokazuje rozrywki nocnego miasta, wyrabia dokumenty, tworzy fałszywą tożsamość, która umożliwia Jezusowi egzystencję w systemie państwowym.

Wszystko to wydaje się potwornie ograne i znajome. Zresztą nie tylko z kalką tego rodzaju mamy do czynienia.

Trawestacja i nic więcej

Jezus… jest przesiąknięty motywami biblijnymi. Z całkiem naturalnych przyczyn dominują odwołania do Ewangelii, ale znaleźć można także intertekstualne zwroty do Starego Testamentu.

Cała historia zaczęła się podobnie jak u Hioba – od zakładu z Szatanem o to, czy w Polsce (ostatnim bastionie wiary) Jezus ma szanse objąć najwyższe stanowisko państwowe. W taki oto sposób Syn Boży znalazł się na dworcu centralnym. Jego dalsze losy to nic innego, jak wydarzenia z Ewangelii ubrane w inne realia. Można odczuwać pewną przyjemność lekturową z takiej gry, jednak ta zabawa szybko się nudzi, zwłaszcza jeśli jej realizacja stoi na słabym poziomie.

Przewidywalność to kolejna wada książki Masternaka. Jezus wybacza nierządnicy, odwiedza sierociniec i zaprasza dzieci do siebie, bierze udział w uczcie weselnej, spotyka się z krytyką Kościoła, zostaje zdradzony, wyśmiany i w końcu ukrzyżowany.

Sytuacje opisane są sucho, przebiegają szybko i bez emocji. Dla jasności: nie oczekuję sentymentalnej i ckliwej emocjonalności, głębokiego przeżywania, ale jakiegokolwiek elementu, który będzie silnym bodźcem, uderzeniem emocjonalnym lub intelektualnym – u Masternaka nie znalazłem ani jednego, ani drugiego. Nawet jeśli miałbym tę książkę traktować jako postmodernistyczny popis konwencji…

Fabułę oceniam kilkuwymiarowo: jako konstrukcja utrzymująca czytelnika w skupieniu, w relacji z tekstem (wabik, który nie może nużyć), jest dopracowana dobrze – szybkie zmiany scen, brak długotrwałych spadków tempa akcji – to wszystko sprawia, że Jezusa… czyta się przyjemnie, choć może nazbyt lekko. Natomiast fabuła jako forma przedstawienia pewnych treści, problemów nie zasługuje już na tak przychylne spojrzenie.

Wszystko rozgrywa się na powierzchni, brakuje intelektualnej analizy wydarzeń biblijnych, które można by zapewne przedstawić ciekawiej, nie rezygnując z nowoczesnej estetyki, brakuje też głębi charakterów, brakuje Jezusa w Jezusie.

Działania Syna Bożego zostały ograniczone do meandrycznego powtarzania cytatów z ewangelii i reprezentowania niezłomnej postawy. Zabrakło u Masternaka miejsca na rozterki, zwątpienia. Te elementy także można by pokazać w sposób satyryczny, sceptyczny czy też obrazoburczy.

Masternak zmarnował ogromną szansę, jaką daje wybrana przez niego tematyka. Nadrobił nieco w innej sferze.

Rzeczywistość konsumpcyjno-masowa – nasza rzeczywistość

Diagnoza naszej kultury – to jeden z niewielu przekonujących elementów Jezusa na prezydenta! Masternak świetnie przywołuje hasła-klucze, obrazujące rzeczywistość w jakiej żyjemy. Mieszkańcy Warszawy widząc po raz pierwszy nauczającego Jezusa sądzą, że to kolejny performance, innym wydaje się że uczestniczą w happeningu, ci bardziej sceptyczni szukają ukrytej kamery. Ironia jest wyczuwalna. Świat kultury miesza się ze światem rozrywki i wszechobecnych mediów, wszystkim rządzi wolny rynek, komercja. Przestaje istnieć zwykła woda. Wszystko posiada markę. Jezus nauczający tłum pije z plastikowej butelki oklejonej etykietką woda świętokrzyska. Dla uzyskania efektu medialnego Syn Boży porzuca eleganckie garnitury na rzecz charakterystycznej białej szaty.

– Dla mnie wybór mógł być tylko jeden: Jezus Chrystus.

Wypowiedź zwolenniczki kandydatury Jezusa wydaje się brzmieć jak hasło reklamowe.

Świat wartości także został przedstawiony w ciemnych barwach. Ekspedientka z eleganckiego sklepu odzieżowego znudzona zamiłowaniem swojego chłopaka, polonisty, do książek, wybiera dobrze płatną posadę służącej-prostytutki u gangstera – Padliny (znów widzę ironiczny uśmiech Masternaka – studenta wrocławskiej filologii polskiej) . Policja – stróże praworządności – także korzystają z podobnych usług. Z tą różnicą, że nie płacą.

Opowieść o niepotrzebnym Bogu

Jezus okazuje się zupełnie zbędny, poważnie traktują go jedynie ludzie na wsi, ale nawet oni nie chcą przyjąć jego pomocy. Życiowe realia, konstrukcja systemu okazują się silniejsze:

– Jak jest Bogiem, to niech robi cud – mówi syn Sołtysowej.

– Właśnie, niech cud zrobi… Ino jaki? – pyta Ajmsorry

– Tawmten Jezus z Biblii łuzdrowiał – odpowiada Suchy po chwili namysłu. – Jak to jes Tyn som, to niech łuzdrowi mojego kulosa, co zem Se go w wojsku przestrzelił, jak zem łudawoł wariata. Właśnie! – Podnosi się z ziemi, ale wtedy Ajmsorry go powstrzymuje.

– Ale ty żeś głupi Przecie jak cie Tyn pierun łuzdrowi, to ci rento inwalidzko zabiero!

Suchy nie należy do najbystrzejszych mieszkańców Świętokrzyskiego, ale w końcu słowa kolegi docierają do niego.

– Niedocekanie jego!- stwierdza.

Jezus jest sam. Osoby finansujące jego kampanię są wyrachowanymi przestępcami, którzy pomagają mu tylko po to, aby mieć swojego prezydenta. Kontrkandydatem na ten urząd okazuje się być sam szatan, działający w konserwatywnej, prawicowej partii pod imieniem: Marian Świetlisty (Masternak zaproponował niebyt wyszukaną zagadkę z rozwiązaniem kryjącym się w zbieżności nazwiska i znaczenia imienia Lucyfer).

To nie jest przedwyborcza agitka

Tak broni się Masternak w wywiadzie z Piotrem Mareckim. Dla jeszcze większej pewności dodano asekuracyjnie z tyłu okładki:

Nowela filmowa w gatunku political fiction, pozbawiona odniesień do bieżących wydarzeń w sferze publicznej.

Nie można zaprzeczyć, że książę wydano w gorącym i bardzo niezwykłym politycznie momencie, tuż przed przedterminowymi wyborami prezydenckimi. Masternak broni się przed zarzutami o wyczuwanie koniunktury, mówiąc, że pomysł był gotowy już dawno. Tym bardziej dziwi fakt, że tekst, który czekał tak długo, nie mógł przeczekać obecnej burzy społeczno-politycznej.

Mimo zapewnień o pełnej fikcjonalności książki bez trudu można natrafić na odniesienie do współczesnej polityki. Z łatwością natrafimy na Lecha Wałęsę, Solidarność, słynną debatę Kwaśniewski-Wałęsa, podczas której miało dojść do podania nogi, przypomnimy sobie znane spieprzaj dziadu, posłuchamy wypowiedzi na antenie Radia Maryja, oraz dowiemy się, że Pruszków i Wołomin mogą się reaktywować. To ciekawe akcenty, jednak…

…kilka smaczków i morał to za mało

Pod koniec książki widzimy pewne pozytywne aspekty działalności Jezusa. Padlina zmienia się pod wpływem przygarniętego dziecka, a Ząbek wierzy w uzdrawiającą jego żonę Bożą moc… Jednak Masternak jest mało przekonujący, nie potrafi budować charakterów, dominują bohaterowie dobrzy bądź źli, zapomina przy tym o całej palecie stanów pośrednich.

Absurdalność fabuły umożliwia wprowadzenie różnych niedorzecznych, ale odbieranych przeze mnie pozytywnie i humorystycznie smaczków. Oto Jezus patrzy przez judasza, czyta Ewangelię, a zapytany o program polityczny odpowiada: Wiara, nadzieja i miłość.

To jednak zdecydowanie za mało. Książka Jezus na prezydenta! posiada wszystkie niezbędne cechy, aby móc określić ją mianem czytadła czy też literatury tramwajowej. Odpowiednio niewielka objętość, pejoratywnie rozumiana wartka akcja, szybkość i łatwość czytania. Nie uświadczyłem w niej ani filozoficznych głębin, ani dobrze zrealizowanej zabawy, gry, czy też intelektualnej prowokacji, którą także cenię.

Temat zdecydowanie zasługuje na więcej niż (jak sam autor przyznaje) książkę napisaną w tydzień, w stanie szoku poporodowego.

Tytuł: Jezus na prezydenta! Nowela filmowa
Autor: Zbigniew Masternak
Wydawca: Korporacja Ha!art
Rok: 2010
Stron: 124
Ocena: 3-
Narmo Opublikowane przez:

3 komentarze

  1. jokemaster
    13 sierpnia 2010
    Reply

    —-

    Trudno przeoczyć okładkę (…) Spomiędzy innych książek wyróżnia ją (…) tytuł: Jezus na prezydenta!

    Ależ błąd przecież nawet n a rysunku widać że jezus jest z małej litery,

  2. BAZYL
    13 sierpnia 2010
    Reply

    lol

    To taka aranżacja okładki, zauważ, że nazwisko autora tez jest z małej. Taka wizja artystyczna projektanta okładki. Czcionka bez majuskuł. Na pewno nie ma tu błędu.

  3. jokemaster
    13 sierpnia 2010
    Reply

    —-

    Oddajcie kżyrza mjastu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.