[Marvel RPG] Amazing X-Men

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Ouzaru »

Ghettoblasta, Grim & Shadow - w kolejności alfabetycznej :P

Widząc Grima wracającego z apteczką, Shadow odetchnęła z ulgą. Pewnie w środku nie było nic, co by mogło teraz pomóc Lucasowi, ale zawsze lepiej mieć takie pudło pod ręką. Zwłaszcza że jeszcze większość z nich była w szoku i niebawem mogło się okazać, iż ktoś jest bardziej uszkodzony, niż się na początku wydawało. W duchu cieszyła się, że - przynajmniej póki co - nikt nie poddawał w wątpliwość jej "rozkazów" i wypełniał polecenia. Tego się najbardziej bała, gdy Bishop wspomniał o jej roli zastępcy. Że nikt nie będzie jej słuchał, czy wręcz złośliwie utrudniał. Jednak towarzysze okazali się bardziej dojrzali, niż ich o to podejrzewała...

- Dobra robota, to może się nam przydać. Jason nie czuje się chyba najlepiej, mógłbyś mieć oko na to, co się dzieje? - zapytała szybko Jessie, tylko na chwilę zerkając w oczy rozmówcy. Widać było, że reanimacja Bishopa całkowicie ją pochłonęła. - Obawiam się, czy przebywanie w pobliżu rozbitego odrzutowca to dobry pomysł. Nie rzucił ci się w oczy jakiś wyciek paliwa czy coś innego, co mogłoby nam zagrażać? Nie chcę więcej rannych.

Grim pokręcił głową.
- Nie widziałem nic takiego, ale kierowałem się prosto po apteczkę - stwierdził. - Ale ponieważ paliwo w odrzutowcach na ogół przechowywane jest w skrzydłach, a jedno ze skrzydeł częściowo nam urwało, wyciek istnieje na pewno - dodał po chwili, najwyraźniej przemyślawszy całą sprawę. - Kogo potrzebujesz do reanimacji? Resztę zabiorę kawałek stąd, ale Bishopa lepiej teraz nie przenosić.

Po chwili zastanowienia uśmiechnęła się lekko, zerkając w stronę Ghettoblasta.
- No to może być gorąco, Jason, lepiej zapomnij o tym "kopaniu prądem" i swoich blastach na jakiś czas.

- Spokojnie, kotku, dojdę do siebie szybciej niż myślisz. – rzucił Jason krzywiąc się lekko. – Moje ciało szybko się regeneruje bo cały czas przepływa przeze mnie energia z kosmosu. Dajcie mi jeszcze kilka, kilkanaście minut i powinienem być z powrotem jak nowy. – zmarszczył brwi. – Ale trzeba przyznać, że to nie było delikatne lądowanie. Mam nadzieję, że pomożecie Bishopowi.

Po słowach Ghettoblasta, Jessica zerknęła znów na Chińczyka, zamyśliła się nad czymś i rozejrzała. - Zostanę ja i Ryan, wy odsuńcie się kawałek dalej. Nawet jeśli nastąpi wybuch, nasz diamencik będzie bezpieczny, ja także powinnam zdążyć się przemienić.

- Zrobione. Jason, Dreamer, chodźcie - rzucił Grim, obejmując zamroczonego Jasona ramieniem. Wolał żeby ten nie przewrócił się w trakcie marszu, bo mógłby sobie jeszcze coś zrobić. - Pozostaniemy w zasięgu głosu - dodał jeszcze, maszerując z pozostałą dwójką tak, żeby oddalić się od samolotu i jednocześnie pozostać w mniej więcej tej samej odległości od zamku.

- Dzięki - rzuciła dziewczyna na odchodnym i skinęła głową Changowi. - Uważajcie tam na siebie, chłopaki!

- Ty też na siebie uważaj, żebyśmy nie musieli ratować twojego jędrnego tyłeczka. – Jason uśmiechnął się zawadiacko. – O Ryana się nie martwię, to twarda sztuka i to dosłownie. Cholera, mam nadzieję, że jednak zdążymy na ten mecz. – mruknął do siebie i pociągnął nosem.

- Spoko, już jeden wybuch przeżyłam, z kolejnymi też sobie poradzę. A jak nie, to pamiętaj, że masz się zająć bezpieczeństwem reszty! – zawołała za odchodzącym Jasonem.

- Nie musisz mi przypominać. – odparł. – Lepiej bierzcie się za pomoc Bishopowi, nie wygląda na takiego, co długo pociągnie na bezdechu.

- A co niby robimy?! On raczej nie wygląda na kogoś, kto się łatwo poddaje – dodała ciszej i przestała zwracać uwagę na resztę, oddając się całkowicie reanimacji i poleceniom, chyba lekko podirytowanego tym gadaniem, Ryana.
Skupiła się na tym, co miała robić, choć jej myśli niepokojąco krążyły wokół tego feralnego dnia, dwa lata temu, gdy pewna mutantka wysadziła fabrykę. Z nią i jej najlepszym przyjacielem w środku...
Obrazek
Darlar
Marynarz
Marynarz
Posty: 229
Rejestracja: poniedziałek, 8 września 2008, 12:37
Numer GG: 8299547
Lokalizacja: Warszawa

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Darlar »

Obrazek

Ryan Hall

Ryan uśmiechnął się od ucha do ucha kiedy doszło do niego, że jednak nie umarł. W myślach stwierdził, że ich wróg, bądź wrogowie muszą być strasznymi cipami skoro nie zniszczyli ich tak przytłaczającym ostrzałem. Kiedy okazało się, że Bishop jest nieprzytomny, podszedł do niego wraz z Jessicą.
- Na moje oko to on symuluje....
Stwierdził po czym sprawdził Bishopowi puls, nie poczuł nic ponieważ przez kamienną powłokę ciała nie miał praktycznie czucia, to samo odnosiło się do wyczucia oddechu kiedy przyłożył policzek do Bishopowego policzka. Doszedł jednak do wniosku, że murzyn wygląda jak sztywny więc pochylił się nad nim i zaczął wykonywać masaż serca poprzez systematyczne uciskanie klatki piersiowej.
- Sama zrób mu sztuczne oddychanie, nie jestem pedałem.
Wykonał kilka kolejnych ucisków i uniósł lekko brew. Nie przyniosły żadnego efektu, tak jak się tego właściwie spodziewał.
- Nie żyje... chyba. Ghetto raź go tym prądem bo ja na nic się nie przydam.
Oświadczył po czym wstał z ziemi i otrzepał ubrudzony kombinezon z liści i innego badziewia, które leżało na leśnej ściółce. Spojrzał na drużynowego telepatę, który wzywał pomoc z instytutu. Przydałby się im Elixir.
- Skoro "dzwonicie" do Emmy to powiedzcie jej, żeby zabrała ze sobą Jezusa bo też może się przydać.
Śmierć nauczyciela mocno nim wstrząsnęła, do tego stopnia, że chciało mu się płakać jednak nie okazywał tych emocji, praktycznie nigdy starał się ich nie okazywać.
- Zanim znajdziecie tą apteczkę to ja poszedłbym na zwiad bo nasze położenie jest nie najlepsze. Zaraz pierdolną nam z moździeża, albo właśnie nas otaczają więc lepiej sprawdzić gdzie są i przejść do obrony poprzez kontratak. No chyba, że jest tylko jeden... hmm.
Zamuślił się lekko, jednak odpowiedziała mu cisza, wszyscy zajęci byli wymyślaniem skomplikowanego planu. W końcu i Jessica podzieliła jego pomysł apropo rozbitego odrzutowca.
- Długo nad tym myślałaś? Ja nie martwiłbym się o wybuchające paliwo. Teoretycznie może być tu armia komandosów, a na filmach po katastrofie zawsze idą sprawdzić czy coś zostało. Więc tak czy siak lepiejby było go przenieść gdzie indziej.
Totalnie zignorowany przez kolegów z drużyny uniósł lekko brew. Kiedy już Jessica wróciła do leżącego na ziemi ciała, Ryan wrócił do niego za nią. O ile zaczęła robić usta usta, to on zaczął uciskać na okolice serca murzyna.
O o
/¯_____________________________________
| IMMA FIRIN' MAH LAZOR!!! BLAAAAAAAH!!!
\_¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯¯
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Acid »

Niezwłocznie zabraliście się za reanimację, próbując przywrócić Bishopowi funkcje życiowe. Ghettoblasta i Grim odpoczywali w cieniu pobliskiego drzewa, a Peter starał się skontaktować z Emmą. Jak na razie szło mu kiepsko, ale to zapewne było spowodowane dystansem jaki dzielił was od Instytutu.

Akcja ratunkowa również początkowo przebiegała niespecjalnie efektywnie, gdyż mimo podejmowanych prób, Bishop wciąż nie oddychał. Jessica pompowała powietrze do płuc czarnoskórego mutanta, podczas gdy Ryan wykonywał masaż serca. Przez chwilę oboje pracowali nad ciałem Lucasa niczym roboty, świetnie się wzajemnie uzupełniając. Dopiero po kilkunastu wdechach Shadowdeath wyczuła, że ich nauczyciel złapał powietrze do płuc. Niestety, wciąż był nieprzytomny.

Peter wciąż próbował nawiązać „połączenie” z Emmą i chyba nawet mu się przez chwilę udało, gdy nagle wszyscy usłyszeliście niesamowity hałas, który wyrwał Dreamer’a z mentalnego kontaktu z White Queen, skupiając go na niepokojących dźwiękach.

Spojrzeliście w kierunku źródła hałasu i oniemieliście z wrażenia. Od strony zamku, jakieś dwieście metrów od was sunął wolno potężny, odziany w brązowy kombinezon mężczyzna w dziwnym hełmie na głowie. Przed chwilą przebił się przez jedną ze ścian zamkowego muru i z okrzykiem na ustach kierował się w waszą stronę. Wszystko wskazywało na to, że nie przyjechał tu na piknik.
Obrazek Przyjrzeliście mu się, próbując okiełznać panikę w głowach. Zbliżający się „czołg” miał na pewno ze dwa metry wzrostu i ważył z pewnością drugie tyle w kilogramach. Z pochyloną lekko głową i zaciśniętymi pięściami posuwał się naprzód niczym Godzilla, wykrzykując coś w waszym kierunku. Wyglądał na zdrowo wkurzonego. Pamiętaliście wykład Beast’a na temat wrogów X-Men, a ten mężczyzna zajmował w rankingu czołowe miejsca. Nazywał się Juggernaut!!!
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Ouzaru »

Jason & Jessie

Ghettoblasta siedział pod drzewem i z kamienną miną przyglądał się akcji ratunkowej prowadzonej przez dwójkę kolegów z drużyny. Tekst Ryan’a nieco go wkurwił, ale chłopak postanowił poczekać z tym, co ma mu do powiedzenia, aż Shadow i Demo przywrócą oddech Bishopowi. Gdy tak się stało, Jason zabrał głos.

- Znasz się na pierwszej pomocy, a nie chcesz jej udzielić naszemu bratu, bo nie jesteś pedałem?? Ogarnij się człowieku! – warknął Ghettoblasta podrywając się w górę. – Gdybym ja się na tym znał, to sam bym to zrobił, tak jak każdy z nas. Nie omieszkam o tym wspomnieć, jak wrócimy do Instytutu… Po to ja i Jessica jesteśmy zastępcami, żebyś słuchał poleceń, a nie wyskakiwał ze swoimi wątłymi poglądami. Chyba nie jesteś godzien nosić X na piersi skoro tak podchodzisz do sprawy. – spojrzał spode łba na Democritusa. Nagle poczuł dłoń Jessici na swoim ramieniu. Odwrócił się do dziewczyny i ujrzał jej zaciętą minę.

- Spokojnie, Jason. Ważne, że Lucas oddycha – rzuciła spokojnie. Widać było, że zaczepki Ryana nie zrobiły na niej większego wrażenia. – Wyluzuj i odpocznij trochę. Trzeba poczekać, aż Peterowi uda się skontaktować z Emmą i biała larwa wyśle kogoś po nas. Nadal nie wiemy, kto do nas strzelał i czy czasem…

Nie dokończyła, gdy głośny huk i ryk przerwały im rozmowę. Widząc biegnącego na nich mutanta, początkowo zamarli w bezruchu i nie wiedzieli, co mają robić. Mając na swoich barkach odpowiedzialność za bezpieczeństwo kumpli, Jess zaklęła pod nosem i krzyknęła:
- Zdajecie sobie sprawę, że nie mamy z nim żadnych szans, nie? – uśmiechnęła się krzywo. – Jason, walnij w niego czymś mocnym. Peter, póki co nie wtrącaj się do walki i próbuj się skontaktować z Emmą! Ryan, Chang, lepiej się wzmocnijcie, nim ten kolos porachuje wam kości i trzymajcie się w bezpiecznej odległości. Trzeba żeby nas minął, wtedy spróbujemy go zrzucić z urwiska… Lecę się zająć jego hełmem, Beast mówił coś, że bez tego ciężko sobie z nim poradzić. Jakieś pytania?

- Jak dla mnie żadnych! – mruknął Jason ładując się energią. – Spróbuję go przystopować, a wy postarajcie się w tym czasie coś wykombinować. – rzucił. Nie chciał przypominać, że mimo iż są w piątkę, to nie mają wielkich szans w starciu z Juggy’m. Ale Cyclops uczył ich wytrwałości, poza tym Ghettoblasta nie miał w zwyczaju się poddawać. Wyrzucił obie ręce do przodu, które po chwili zabłysnęły jasnym światłem, a struga plazmy uderzyła w zbliżającego się kolosa.

W tym czasie Jessica zmieniła się w czarny dym i korzystając z chwili nieuwagi olbrzyma, poleciała w jego stronę. Planowała póki co wlecieć mu pod kostium, by nie mógł się jej tak łatwo pozbyć. W odpowiednim momencie mogłaby mu wlecieć do płuc i spowolnić. Beast nic nie mówił na temat tego, że nie musi oddychać, więc kobieta wyszła z założenia, że musi.

Big "thanks" for Evandril ;)
Obrazek
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Alien »

Dreamer
Nie szło mu kontaktowanie się z Emmą. To prawda , ale pocieszał się możliwością że do Emmy dotrze jakiś sygnał i sama się z nimi skontaktuje. Kiedy wreście zaczęło mu iść skupienie przerwało duże-coś. Coś czego Peter najmniej się spodziewał.
- Juu... Jugge.. Juggernaut...- wychrypiał.
Shadowdeath z Jasonem już zaczęli go "atakować". On sam jak powiedziałą Jenna dalej próbował się skupić na kontakcie z Emmą, ale te duże gówno nieźle mu w tym przeszkadzało. Zobaczył jak Shadowdeath zmienia się w dym , a Jason "ładuję" się energią. Peter był bardzo ciekawy czy hełm Jugg'a chroni go przed telepatami jak hełm Magnet'a. "Jeśli nie to chyba mam pomysł jak mu przeszkodzić, może nawet do tego czasu Bishop odzyska przytmoność. A może nawet... dowiem się skąd się tutaj wziął. "
- A czemu by nie spróbować?- mruknął Peter. " Jeśli mi się nie uda to mogę dalej próbować skontaktować się z Emmą.. A może działa odrzutowca jeszczę działają? Jason mógłby strzelać do niego..."
- Jason! Działa na Ptaszku jeszcze działają?- krzyknał.
Sam zaczął koncentrować się na "włamaniu" do umysłu Jugg'a.

JEŚLI PETER NIE BĘDZIE MÓGŁ WŁAMAĆ SIĘ DO UMYSŁU JUGG'A TO DALEJ BĘDZIE PRÓBOWAŁ NAWIĄZAĆ KONTAKT Z EMMĄ
00088888000
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: BlindKitty »

Grim

Jason dochodził do siebie - na szczęście jego chi było wyjątkowo silne, dzięki przepływowi kosmicznego pti przez jego ciało, więc nie miał już po chwili kłopotów ze stanięciem na nogi. Bishop musiał zacząć oddychać, bo Shadow z Ryanem przestali go reanimować, ale miny mieli zadowolone.

Wydawałoby się że jest nieźle, ale Grim nie byłby sobą, gdyby nie pomyślał, że zaraz wszystko musi się - znów! - sypnąć.

Co gorsza, miał rację. Kogo jak kogo, ale Juggernauta to się tu nie spodziewał. Miał nadzieję na jakiegoś przyjemniaczka miotającego płonące kule. Z takim mógłby sobie nawet w ten czy inny sposób poradzić; miotacze zwykle nie radzili sobie najlepiej, gdy przychodziło obić komuś ryj. Ale akurat z tym pancernym potworem szanse mieli raczej marne.
Cóż jednak zrobić.
- Szefowo, lepiej wiejmy, Jug jest powolny! - krzyknął, stając jednak naprzeciwko niego w pozycji bojowej. Kung fu, którego styl nazywał na ogół na swój użytek stylem Szmacianego Kota, miało chyba najbardziej nonszalancką pozycję bojową jaką ktokolwiek kiedykolwiek widział. Lewa noga z przodu, oparta na ziemi tylko piętą, jedna ręka z otwartą dłonią uniesiona, jakby chciał zasłonić usta przy ziewaniu, ale rozmyślił się w pół drogi, druga ręka zwisa swobodnie.
Dobrze jest trenować z najlepszymi; ci, którzy go uczyli, pozostawili mu w spadku trzy nieco różniące się ścieżki jednego stylu. Ta, którą właśnie zamierzał się zająć, polegała głównie na schodzeniu przeciwnikowi z drogi i cofaniu się przed nim.
W sam raz na walkę z lokomotywą parową albo Juggernautem w bojowym nastroju.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Acid »

Niektórzy z was wciąż pamiętali te wykłady, na których Beast pokazywał z kim mierzył się Juggernaut i że nawet starej drużynie X-Men niejednokrotnie ciężko było się z nim rozprawić. Z pewnością teraz również nie zamierzało być lekko, zwłaszcza że zaciskający pięści i zęby wielkolud zbliżał się mimo swoich gabarytów w zatrważającym tempie.

Pierwszy uderzył na niego Ghettoblasta kumulując w dłoniach energię i uwalniając ją w postaci dwóch jasnych, grubych promieni plazmowych, które przecięły powietrze mknąc w kierunku Juggernauta. Potężny mężczyzna przyjął uderzenie „na klatę”, co nieco go zwolniło, ale tylko trochę i na krótką chwilę. Podążając dalej w waszym kierunku dostrzegł zbliżającą się do niego smugę dymu – to była Jessica, która już wcześniej zmieniła swoją formę. Ale wyglądało, że i na to Marko jest przygotowany. Klasnął mocno w dłonie posyłając w kierunku kobiety niewielką „falę uderzeniową”, która rozproszyła ją po całym przedpolu. Chwilę jej zajmie nim zbierze się w całość.

Dreamer próbował włamać się do umysłu wielkoluda, ale coś skutecznie blokowało jego starania. Wyglądało to tak, jakby Peter mentalnie nadziewał się na potężną ścianę i nie mógł się przez nią przebić. Pewnie było to spowodowane hełmem, który chronił głowę wielkiego mutanta. Peter nie pamiętał, czy był na wykładzie o słabych stronach ich przeciwników, zwłaszcza tego, który sprawiał im właśnie lanie…

Juggernaut natomiast nie czekał. Ryan’a, który do niego doskoczył, mimo iż mutant był w swojej diamentowej formie, olbrzym jednym kopniakiem posłał w pobliskie krzaki. Chyba tylko i wyłącznie swojej twardej powłoce chłopak zawdzięczał, że wciąż żyje. Jason nadal atakował go swoimi strumieniami plazmy, ale olbrzym już na dobre przestał się tym przejmować, skupiając na Changu.

Chińczyk, przyjmując taktykę wycofywania się, tylko jeszcze bardziej rozjuszył Juggernauta, który nijak nie mógł trafić gibkiego i szybkiego chłopaka. Co chwila jego wielkie jak dwa bochny chleba dłonie trafiały w powietrze, a Chang w tym czasie bombardował go serią ciosów. Szło mu nieźle, ale Jugg chyba nie odczuwał ich niemal w ogóle mimo siły, z jaką były zadawane.

- MAM… - nagle olbrzym odwrócił się i chwycił za rękę Ghettoblasta, który stał nieco z boku.
- JUŻ… - szarpnął nim, posyłając go wprost na Chińczyka.
- TEGO… - Jason wpadł na Changa i obaj, mimo że wysportowani, nie złapali równowagi.
- DOSYĆ!!!! – warknął Juggernaut stojąc majestatycznie nad leżącymi obok siebie Grimem i Ghettoblasta.

Jakby tego było mało, ziemia obok nagle zatrzęsła się mocno. Jessica zdążyła powrócić do własnej formy, a Ryan wychodził z krzaków, gdy wszyscy widzieliście jak grunt nieopodal rozbitego Blackbird’a otwiera się i wielkie, w jakiś sposób ożywione korzenie i pnącza oplatają ciało nieprzytomnego Bishopa. Peter doskoczył do niego jako pierwszy, próbując mu pomóc, jednak nie miał dostatecznie siły, by rozluźnić ożywione rośliny. Po chwili zielone, śluzowate korzenie stworzyły z Bishopa coś w rodzaju kokonu i wciągnęły go pod ziemię, ku waszemu przerażeniu.

- X-Meni. – fuknął ironicznie Juggernaut zakładając dłonie na piersi. – To tak traktujecie ludzi, którzy dzwonią na wasz telefon zaufania po pomoc? Walcząc z nimi? I kogo mi tu Xavier przysłał? Jakichś szczeniaków? – jego dudniący głos roznosił się po okolicy.
- Xavier nie żyje, koleś. – rzucił Ryan.
- Mała strata. – mruknął oschle Jugg, jakby się tym w ogóle nie przejął.
- Zaraz, to ty wysłałeś ten sygnał do Emmy? – zapytała Jess.
- A widzisz tu kogoś innego, laleczko?! – Juggernaut rozłożył szeroko ręce. – Jeśli chcecie uratować swojego kumpla, chodźcie za mną. Pytania po drodze. – rzucił, kierując się w stronę wybitej w murze zamku dziury.
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Alien »

Peter
Kiedy zrozumiał że nie przebiję się przez umysłowe bariery Jugg'a wycofał się natychmiast. Nie był tak dobrym telepatą żeby przebić się do jego umysłu. Choć miała nadzieję że za parę tygodni (lub miesięcy) nauczy się tego. "O ile dożyję".
Zobaczył jak Juggernaut posyła Ryan'a w krzaki kopniakiem nie zwracając uwagi na pociski plazmowe Jasona.
- Ten olbrzym jest niezniszczalny- mruknął pod nosem patrząc jak Chang unika ciosów wroga.
Chwilę później złapał Ghettoblasta za ręke i cisnął nim w Changa. Sytuacja byął krytyczna.
Koło Blackbirda ziemia zaczęła się otwierać i jakimś cudem ożywione korzenie zaczęły oplątywać Bishopa.
Peter zerwał się z ziemi, dobiegł do niego i próbował go rozplątać. Korzenie trzymały cholernie mocno.
- Puszczać, kurwa!- krzyknał mocując się z nimi. Nie dał rady. Korzenie stworzyły w okół Bishopa coś w rodzaju kokonu i zaczęły wciągać go pod ziemię. Peter nic nie mógł zrobić.
- X-Meni. – fuknął ironicznie Juggernaut zakładając dłonie na piersi. – To tak traktujecie ludzi, którzy dzwonią na wasz telefon zaufania po pomoc? Walcząc z nimi? I kogo mi tu Xavier przysłał? Jakichś szczeniaków?
Peter był cholernie zaskoczony. To po niego tu przylecieli !? I ile on tu był ,że nie wiedział o śmierci Xaviera?
-A widzisz tu kogoś innego, laleczko?! – Juggernaut rozłożył szeroko ręce. – Jeśli chcecie uratować swojego kumpla, chodźcie za mną. Pytania po drodze. – rzucił, kierując się w stronę wybitej w murze zamku dziury.
- Gdzie mamy iść?- zapytał Dreamer nie ruszając się z miejsca:
- I po co? Przecież Bishop jest gdzieś tam- wskazał miejscę gdzie parę sekund temu leżał jeszcze Bishop. Potem jeszcze szybko spojrzał na Shadowdeath i rzucił:
- Szefowo, jakie jest twoje polecenie?
00088888000
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Evandril »

Ghettoblasta

Wiedział, że wielkich szans w starciu z Juggernautem raczej nie mieli, ale to co robiła ta Niszczycielska Siła przeszło jego (i pewnie również innych) najśmielsze oczekiwanie. Ghettoblasta atakował jak tylko mógł, wykorzystując całą swoją moc, na niewiele się to jednak zdawało. Wielkolud został w pierwszym momencie jedynie lekko spowolniony, a potem już zupełnie nic sobie nie robił z ataków X-Man’a. Jessica nawet nie podleciała do niego na tyle, by móc mu cokolwiek zrobić, gdy rozwiał ją jak papierosowy dymek uderzeniem w dłonie.

W pewnym momencie Jason poczuł jak wielka łapa Jugg’a zaciska się na jego ramieniu, a chwilę później wpadł na Changa, ciśnięty niczym szmaciana lalka. Gdy tak leżeli obaj patrząc na stojącego nad nimi uśmiechającego się kolosa, wydarzyło się coś jeszcze gorszego. Ziemia rozstąpiła się, a jakieś potężne korzenie oplotły ciało Bishopa i wciągnęły go pod ziemię. Jason patrzył na to z szeroko otwartymi ustami, próbując sobie wszystko poukładać w głowie. Na dodatek wyszło jeszcze na jaw, że to Juggernaut ich wezwał.

- Taki z ciebie duży chłop, a sam sobie poradzić nie potrafisz? – rzucił Ghettoblasta wstając na równe nogi i pomagając wstać Grimowi. – Cały jesteś, stary? – zapytał kompana. – To z tymi unikami było niezłe, musisz mnie kiedyś tego nauczyć.

Przez chwilę kompani rozmawiali między sobą, więc gdy skończyli, Jason zabrał głos.
- To przed kim tak trzęsiesz portkami, że musiałeś nas wezwać? – spytał uśmiechając się szeroko i ironicznie. – Może nie jesteśmy „tamtymi” X-Men, ale nie znaczy to, że gorszymi. Jeśli nasza dowódczyni… – klepnął lekko dłonią w bark Jessici. -… się zgadza, to możemy iść z tobą, w końcu gdzieś tam jest Bishop i trzeba go uratować. Nie zostawia się towarzyszy broni na terenie wroga, to jedno z credo Instytutu.

- To może być pułapka.
– wtrącił Democritus.
- Pułapka? – Ghettoblasta spojrzał na niego, jak na kogoś, kto właśnie puścił brzydkiego bąka. – Spójrz na niego. – wskazał dłonią Juggernauta, zupełnie nie przejmując się, że wielkolud stoi naprzeciw. – Ten koleś waży ze czterysta kilo i pokazał przed chwilą, co potrafi. Jakby nas chciał pozabijać, to już by to zrobił.

Chwilę później przeniósł wzrok na Shadowdeath.
- Jestem za tym, żeby mimo wszystko za nim pójść. I tak nie mamy za bardzo wyjścia, gdzieś tam jest Lucas. – powiedział zupełnie poważnie oczekując dalszych ruchów towarzyszy.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Ouzaru »

Shadowdeath

Nie spodziewała się takiego ataku ze strony przeciwnika i całkowicie dała się zaskoczyć. Potworny ból targnął dziewczyną, gdy mutant rozwiał ją i tym samym całkowicie unieszkodliwił. To był jeden z tych minusów mutacji, których nienawidziła. Chwilę zajęło, nim jej cząsteczki wróciły do tzw "kupy" i w tym samym momencie, co były już razem, Jessica wróciła do swojej zwykłej postaci. Padła na ziemię, walcząc ze sobą, by się w ogóle podnieść. Wyglądało to tak, jakby cały proces był dla niej bardzo ciężki i wyczerpujący. Przetarła dłonią zmęczone skronie, po czym podniosła wzrok na wygrzebującego się z krzaków Ryana. Zmarszczyła gniewnie brwi, przecież kazała mu się trzymać z boku! A on co zrobił? Polazł atakować. Czemu inni mogli się słuchać, a on nie? Rzuciła chłopakowi spojrzenie, które nie wróżyło nic dobrego, po czym zebrała się do pionu. Cieszyła się, że chociaż tym razem nie straciła przytomności, bo już i tak się czasami zdarzało.

- Następnym razem nie rozwalaj muru i nie szarżuj na kogoś, jeśli nie chcesz, by twoje działania nie zostały uznane za atak - mruknęła do wielkoluda, po czym zaklęła pod nosem. - Kurwa, to brzmiało jak mądry wykład Cycka...
Wysłuchała, co członkowie drużyny mają do powiedzenia, włącznie z ich nowym "sojusznikiem", po czym pokiwała głową, zastanawiając się nad czymś. Jason zdecydowanie za dużo gadał.
- Dobra, skoro Erik dał nam kostiumy z "X" na piersi, to musimy się zachowywać tak, by być ich godnymi. A to oznacza, że nie odmówimy NIKOMU pomocy i nie zostawimy towarzysza w potrzebie. Słuchaj - zwróciła się do Juggernauta - możesz nam choćby w telegraficznym skrócie powiedzieć, co to było i czego możemy się spodziewać? I jeszcze jedno. Kto nas zestrzelił? Skoro to ty wysłałeś sygnał i chciałeś naszej pomocy, to chyba nie była twoja sprawka? Jest tutaj ktoś jeszcze, z kim trzeba będzie się zmierzyć?
Po dostaniu odpowiedzi, zerknęła na swoich towarzyszy.
- Uważajcie na siebie, dobra? Peter, gdyby roślinka chciała cię porwać lub zaatakować, wytwórz dookoła siebie ochronną bańkę. O mnie się nie martwcie, poradzę sobie.

Wiadomym było, już z ćwiczeń, że Jessicę ciężko powstrzymać i utrzymać w jednym miejscu. Nie miała większych problemów, by zmieniać się w dym i przenikać przez wszystkie przeszkody, a także próby zatrzymania jej przy pomocy telekinezy. Dlatego teraz zupełnie się nie martwiła. Taka roślinka na pewno nie da rady jej przytrzymać, tylko czy ona będzie w stanie ją atakować?
Obrazek
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: BlindKitty »

Grim

Metoda unikania ciosów i prowokowania Juggernauta to nieustannego ataku nawet działała. I w sumie wszystko byłoby w porządku i w końcu nawet może udałoby się Grimowi zaciągnąć go na klif, gdyby nie nagłe trafienie kumplem.
Gdy Jason wstał, Chang płynnie odbił się od ziemi i stanął na nogi, spoglądając z lekkim wyrzutem na Ghettoblasta, jakby chcąc mu powiedzieć, że mógł się trzymać poza zasięgiem łapsk Jugiego.

A potem wszyscy zaczęli gadać. Mutant stał spokojnie na uboczu, rozglądając się uważnie, czy nikt i nic nie ma przypadkiem zamiaru na przykład spaść na nich z góry. Wyglądało na to że na razie nie, więc rozprostowawszy nieco obolałą rękę - Juggernaut był twardy również najzupełniej dosłownie - poklepał uspokojająco Jasona po ramieniu i stanął przy Shadowdeath, gotów do dalszego marszu.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Acid »

Juggernaut spojrzał z ukosa na Peter’a.
- Wasz kumpel jest gdzieś tam, to prawda, ale tylko jeśli pójdziecie ze mną, macie szansę go uratować. Jeśli oczywiście jeszcze będzie żył, gdy do niego dotrzemy. A ty… - wskazał wielkim paluchem na Jasona. – Nie mów mi nic o strachu, bo sam byś się zesrał, gdybym tylko tego chciał. Mój towarzysz, Black Tom, powiedzmy że… ostatnio zmienił się trochę. – rzucił ruszając w stronę zamku. Na polecenie Jessici, podążyliście za nim. Olbrzym kontynuował. – Dlatego potrzebuję was wszystkich, więc zbierzcie się do kupy, bo skoro Tom ma Bishopa, a to wielki facet, to mój kompan może szybko urosnąć w siłę. – mruknął tajemniczo. - I to ja was zestrzeliłem. Wystarczyło odpowiednio załadować armaty, chociaż przez chwilę miałem obawy, czy taki złom jeszcze do czegoś się będzie nadawał. Ale zdał egzamin. - Marko uśmiechnął się szyderczo.

Urosnąć w siłę? To was mocno zdziwiło. Przypomnieliście sobie wykłady Beast’a odtwarzając w pamięci to, co mówił parę miesięcy temu. Istotnie, jednym z wrogów X-Men był niejaki Black Tom Cassidy, kuzyn jednego ze „starych” X-Men, Banshee. Zwykle trzymał się blisko Juggernauta, mimo że sam mógł emitować termo-kinetyczne blasty. Z pewnością jednak nie był postacią, która mogła zagrozić w jakiś dotkliwy sposób Jugg’owi. Cóż więc się stało, że Cain postanowił was wezwać? Póki co woleliście chyba nie wiedzieć, kierując się za potężnym mężczyzną.

Minęliście wyrwę w ścianie wybitą przez wielkiego mutanta i weszliście na pogrążony w ciszy dziedziniec zamku Tantallon, który teraz przypominał obraz jak po jakiejś wojnie. Wszędzie leżały gruzy, ciężko się było przemieszczać, na domiar złego nad budowlą zebrały się ciężkie, grafitowe chmury zwiastujące deszcz. Nigdzie nie było natomiast widać Bishopa, a nienaturalna cisza odciskała swe piętno na psychice. Co mniej opanowani z was zaczęli nerwowo rozglądać się dookoła śledząc każdy ruch, nawet towarzyszy. Nagle stało się coś, czego się nie podziewaliście. Spod gruzów zaczęły wyrastać, niczym wystrzelone z jakiejś armaty zielone pnącza, które kilka minut temu pochwyciły Bishopa.
Obrazek Nim zdążyliście zareagować w jakikolwiek sposób, rośliny dopadły do was, oplatając na tyle, na ile mogły podczas pierwszego ataku. Wyglądało na to, że chcą was wciągnąć pod ziemię, tak samo, jak zrobiły z waszym nauczycielem. Nawet Juggernaut nie był w stanie się im przeciwstawić – gdy tylko zrywał jedne, natychmiast na ich miejsce przypełzały kolejne, coraz bardziej oplatając i upodobniając do kokona jego ciało. Kwestią czasu było, jak to samo stanie się z wami – musieliście działać…
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Ouzaru
Mat
Mat
Posty: 492
Rejestracja: środa, 18 lutego 2009, 09:39
Numer GG: 16193629
Skype: ouzaru
Lokalizacja: U boku Męża :) Zawsze.

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Ouzaru »

Shadow

"Nie ma to jak zestrzelić sojuszników. Pewnie nie mógł się powstrzymać" - pomyślała dziewczyna, krzywiąc się lekko i zerkając na wielkiego mutanta z ukosa. Widać było, że to co powiedział, nie spodobało się jej.

- Dobra, chłopaki. Plan jest taki: nie dać się złapać. Póki co. Myśleć 'co dalej' będziemy później - stwierdziła, uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Chciała coś jeszcze dodać, ale przeszkodził Jessice atak pnączy. Nie wiadomo jak, po prostu nagle pojawiły się pod nią, oplatając nogi, ręce i łapiąc ją w pasie. W pierwszej chwili sparaliżowało to dziewczynę, jednak szybko się opanowała i zmieniła w dym. Pnącza zgniotły powietrze, po czym znów się rzuciły w jej stronę. Zwinnie i gładko omijała kolejne ataki.

Widząc, że Ghettoblasta raz po raz strzela, domyśliła się, że i on zaraz się uwolni. Skierowała się w jego stronę, by dymem go osłonić. Potrafiła przecież tak go zagęścić, by stworzyć coś na kształt twardej ściany i to właśnie zamierzała zrobić. Spodziewała się, że Peter odgoni pnącza swoją telekinezą i sam wokół siebie wytworzy ochronną bańkę, a Ryan przejmie nieco gibkości roślinek, by się uwolnić. A w każdym razie miała taką nadzieję. Poleciała dalej, by wspomóc towarzyszy, gdyby jej potrzebowali. Bawiło ją, że taki wielki, doświadczony i groźny mutant potrzebował ich pomocy i sam sobie nie radził.

- Ta roślina to twój znajomy? - zapytała, ale chyba Juggernaut był teraz trochę zajęty. Westchnęła cicho. Przydałby się im jakiś duży spryskiwacz ze środkiem na chwasty... ewentualnie stado wygłodniałych królików.
Obrazek
Evandril
Mat
Mat
Posty: 559
Rejestracja: sobota, 8 lipca 2006, 16:28
Numer GG: 19487109
Lokalizacja: Łódź

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Evandril »

Ghettoblasta

Nie ufał słowom Juggernauta, ale póki co i tak nie mieli innego wyjścia, jak podążyć za nim. Na wzmiankę o sraniu, Jason uśmiechnął się jedynie szeroko – widać ruszyło to wielkoluda i o to chodziło chłopakowi. Z uwagą słuchał tego, co mówił o swoim „towarzyszu” i przypominał sobie, o czym wspominał Beast na temat Toma Cassidy. Jeśli dobrze pamiętał z prezentowanego na wykładach zdjęcia, był to brodaty mężczyzna o dziwnym spojrzeniu. Pewnie głównie dzięki temu, Jason go zapamiętał. Miał nadzieję, że szybko uda im się odnaleźć Bishopa i się jakoś ewakuować z tego miejsca.

Chwilę później, idąc za Jugg’iem przekroczyli wybitą w murze dziurę i wkroczyli na zawalony gruzami plac. To był osobliwy widok, zwłaszcza, że nad okolicą zaczęły zbierać się deszczowe chmury. Po raz kolejny Jasona przeszyła myśl, że wolałby się teraz znaleźć w ciepłym studio za swoją konsoletą. Przez jakiś czas zastanawiał się, czy był na tyle głupi, żeby dać się wciągnąć w coś takiego, czy po prostu lekkomyślnie podjął decyzję wstępując do X-Men, myśląc, że będzie to czysty fun.

Szybko się przekonał, czym miały być dla nich kolejne minuty. Wystrzeliwujące spod ziemi pnącza, niczym zombie z horrorów George’a Romero zaczęły ich oplatać i uniemożliwiać jakąkolwiek ucieczkę. Jason miał rzucić jakąś celną ripostę w stronę Jessici, ale się powstrzymał. Tym razem trzeba było działać, nie gadać.

- Co za pieprzone gówno!! – warknął Ghettoblasta ładując swoje dłonie i strzelając plazmą w oplatające go rośliny. Wiązki były na tyle mocne, że powinny go uwolnić. Przynajmniej na jakiś czas.

Z ulgą przyjął pojawienie się Shadowdeath w swojej gazowej formie, która utworzyła coś w rodzaju tarczy, osłaniając Jasona i odbijając kolejne pnącza. Nie ma to jak team-work, w końcu tego się uczyli w Danger Room.
- Nooo, i to się nazywa wsparcie. Dzięki, Jess… – rzucił z pewnością w głosie ostrzeliwując się wokoło i rozglądając, by w razie czego pomóc innym towarzyszom. Kątem oka dojrzał Juggernauta, który mimo niesamowitej siły, nie radził sobie zbyt dobrze z atakującymi roślinami. - Trzymać się blisko w miarę możliwości. Chroniąc nawzajem swoje tyłki, mamy większe szanse, żeby odeprzeć atak tych chwastów!! - krzyknął do pozostałych X-Men, ale nie wiedział, czy ktokolwiek go usłyszy w wirze walki.
"Trzymaj się swych zasad! To jedyne co Ci pozostało w świecie Chaosu."
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Alien »

Dreamer
Peter szedł za drużyną prowadzoną przez Jugg'a. Był ciekawy kto to jest ten Black Tom. Na wykładach pewnie o nim wspominali ,ale Peter musiał wtedy być myślami gdzie indziej. Albo mówili o tym Tomie zanim Peter dołączył do drużyny.

-I to ja was zestrzeliłem. Wystarczyło odpowiednio załadować armaty, chociaż przez chwilę miałem obawy, czy taki złom jeszcze do czegoś się będzie nadawał. Ale zdał egzamin. - Marko uśmiechnął się szyderczo.

Armatami? Coś Jugg lekko przeinaczał fakty. Dreamer nie wierzył żeby bojowy odrzutowiec X-man dało zestrzelić się armatą. Było to poprostu niemożliwe.

Kiedy przechodzili przez wyrwę w murze Peter spojrzał na niebo. Było pełne ciemnych chmur.
- Będzie padać- mruknął pod nosem.
Chwilę później z ziemi wystrzeliły pnącza łapiąc drużynę. " Czy to pułapka Jugg'a?" pomyślał Peter. Ale Jugg też mocował się z roślinami. I mimo swojej nie mógł ich pokonać.
Dzięki temu Peter szybko zrozumiał że siłą nic nie zdziała. I nie marnował sił na walczenie z tym. Zaczął się koncentrować i spróbował odepchnąć się od tych roślin. Nie pnącza- jak zrobiłby gdyby stał na twardym gruncie , tylko siebie. Miał nadzieję że uda mu się ta sztuczka. Kątem oka zobaczył jak Ghettoblasta rozwalał rośliny swoimi pociskami , a Shadow już w postaci dymu osłania go.

-Cholera - warknął pod nosem. Dalej próbował "odlecieć" od pnączy. Jeśli by mu to się nie udało miał jeszcze dwa pomysły. Jeden polegał na próbie wytworzenie wokół siebie "bańki" , a drugi na wołaniu "POMOCY! POMOCY!" z nadzieją na szybką pomoc drużyny.
00088888000
BlindKitty
Bosman
Bosman
Posty: 2482
Rejestracja: środa, 26 lipca 2006, 22:20
Numer GG: 1223257
Lokalizacja: Free City Vratislavia/Sigil
Kontakt:

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: BlindKitty »

Grim

Poszedł, nie spiesząc się, razem z resztą ekipy za Juggernautem. W końcu, skoro wezwał pomoc, to pewnie była mu do czegoś potrzebna, od pierwszego rzutu oka wyglądał raczej na gościa, który stara się unikać proszenia innych o pomoc.

Rozwalony mur jeszcze raz przypomniał na ile istotnie silny jest ten gość. I jaki uzdolniony technicznie - zakpił w duchu Grim - skoro umie nawet obsłużyć armatę! Ciekawe, swoją drogą, czym oni te armaty ładowali. Bo cokolwiek to nie było, było... Mocne. I warto byłoby unikać tego, gdyby jakaś armata jeszcze planowała wystrzelić.

Wystrzelić jak te pnącza spod ziemi. Mutant niemal odruchowo, zaatakowany, uskoczył pierwszym dwóm czy trzem pnączom, lądując o krok dalej, ale niewiele to pomogło. Nie miał pojęcia, czy roślina planuje, czy jest szybka, czy jest jej po prostu dużo, ale tam też już na niego czekała. A po powietrzu - niestety! - chodzić nie mógł, i już po chwili jedna z jego nóg i jedna ręka były czymś oplątane. Krótki nóż, schowany dotąd w kieszonce w pasie kombinezonu X-Men, po chwili uwolnił rękę, ale tymczasem druga noga została już przez coś schwytana. Niestety, nie była to sytuacja, w której mogłoby pomóc cokolwiek, na czym Grim się znał, a nożyk przeznaczony chyba do obierania ogórków nie miał szans wiele pomóc. Chłopak starał się uniknąć pochwycenia rąk i ciąć pnącza chwytające go za nogi, raczej w oczekiwaniu aż inni sobie poradzą i będą mogli zająć się nim, niż w nadziei że poradzi sobie sam. Tymczasem jednak, żeby nie przeszkadzać im we własnych wysiłkach, nie wołał o pomoc.
What doesn't kill you, just makes you... Stranger.

But above all - I feel I'm still on my long trip to nothingness.
Acid
Marynarz
Marynarz
Posty: 320
Rejestracja: sobota, 10 listopada 2007, 17:57
Numer GG: 20329440
Lokalizacja: Dundee (UK)

Re: [Marvel RPG] Amazing X-Men

Post autor: Acid »

Atak ożywionych roślin był naprawdę szybki, ale wyglądało na to, że miał za zadanie jedynie was pochwycić, nie zabić, bądź zranić. Shadowdeath poradziła sobie z „przeciwnikami” zmieniając strukturę molekularną swojego ciała i po prostu rozpływając się pośród objęć atakujących ją wielkich pnączy. Nie przeszkadzało jej to zupełnie stworzyć po chwili utwardzoną tarczę z dymu, którą osłaniała Jasona, odbijając nacierające na chłopaka rośliny.

Ghettoblasta natomiast radził sobie dobrze, przecinając promieniami plazmy niemal każdą ożywioną mackę, nawet te dużo grubsze i wydawałoby się, mocniejsze. Razem z Shadow tworzyli naprawdę zgrany duet, widać było, że szkolenie w Danger Roomie przyniosło efekty.
Nieco gorzej mięli odcięci niewielką ścianą roślin Grim i Dreamer, którzy jednak mimo wszystko radzili sobie dość dobrze. Po kilku próbach (poświęconych na odganianie się czym tylko można było od pnączy) Peter wytworzył wokół siebie bańkę dzięki swojej telekinezie i w ostatniej chwili przyciągnął do siebie Changa, który był niemal już cały w zielonych mackach. Obaj panowie znajdowali się w szczelnej kuli, co uniemożliwiało pnączom dostanie się do środka i jedynie odbijały się od niej jak ogłupiałe…

Najgorzej było z Juggernautem i Democritusem. Wielkolud, mimo swej niesamowitej siły, padał pod naporem uderzających w niego z każdej strony roślin, które skutecznie unieruchamiały go z kolejnymi chwilami walki. Ryan został praktycznie opleciony i po kilku sekundach wyglądał jak kokon, znikając pod gruzami. Niewiele później ożywione pnącza oplotły się wokół szyi Juggernauta wciągając go pod ziemię.

Wtedy stało się coś dziwnego. Gdy wielkolud zniknął pod gruzami, rośliny wycofały się, znikając za swoimi ofiarami. Zapanował cisza, gdy patrzyliście po sobie, próbując poukładać w głowach to, co miało tutaj miejsce. Nie na długo jednak.

Usłyszeliście dziwny hałas, jakby obsuwania się betonu i nim zdążyliście cokolwiek zrobić, płyta wokół was na której staliście zarwała się, a wy wpadliście do wielkiej dziury, która na szczęście nie okazała się bardzo głęboka. Gdy opadły tumany kurzu, zlustrowaliście otoczenie. Sala, która kiedyś była zapewne jakąś komnatą, teraz przypominała groteskowy ogród botaniczny lub coś na jego modłę. Wszędzie po ścianach pełzały pnącza jakichś egzotycznych roślin, podłogę zalegała ściółka rodem z lasu, pod ścianami rosły krzaki i najróżniejsze maści kwiatów. W powietrzu unosił się dziwny, słodki zapach.

Nie to było jednak najgorsze, bowiem nieco przy suficie, po każdej stronie pomieszczenia na grubych, żylastych pnączach wisiała, niczym marionetki na sznurkach, garstka ludzi. Był też i Bishop, który nie wyglądał najlepiej. Po głębszym przyjrzeniu się, dostrzegliście, że pnącza nie tylko utrzymywały ciała w górze, ale także mniejsze ich odnóża wchodziły do ust, nozdrzy i uszu. Ciała wyglądały na bardzo wysuszone i postarzone.

Przy suficie dostrzegliście też wciąż walczącego z pnączami Juggernauta. Na waszych oczach przeistaczał się w kokon, ale nie bez walki. Widząc was, krzyknął.

- Kryjcie się, to Black Tom! Zmienił się, mutuje nadal! Nie panuje nad tym…

Nagle w sali, pomiędzy swoimi roślinami, pojawiła się wysoka, roślino-podobna postać. Uśmiechała się paskudnie patrząc w waszym kierunku.
Obrazek - Zostaw ich, Tom! – krzyknął Juggernaut. – Oni przybyli tu, żeby ci pomóc. POZWÓL sobie pomóc!!

Jednym ruchem ręki Black Tom przywołał wielkie pnącze dzierżące Juggernauta przed swoje oblicze. Wyglądało na to, że cały ten „ogród” jest z nim jakoś mentalnie połączony.
- Najpierw przychodzisz do mnie, skamląc jak bezdomny pies… - odezwał się mężczyzna szorstkim głosem. – A teraz robisz mi to? – wskazał wielkim, zielonym paluchem na was. – Moi najwięksi wrogowie w moim królestwie?? Obrażasz mnie, prosząc ich o pomoc!
- Tom… - wycharczał Jugg, mocując się z roślinami oplatającymi jego szyję. – Ta zmiana… zabija cię…
- Nie. – rzucił spokojnie roślino-podobny. – Zabija ciebie!!
Kolejny gest dłoni Toma Cassidy sprawił, że pnącza wdarły się do oczodołów, ust i nozdrzy Caina. Słyszeliście, jak mężczyzna zaczyna się dusić, próbując łapać powietrze. Jeżeli zamierzaliście coś z tym wszystkim zrobić, musieliście działać.


Shadow

Widok tego całego ogródka, w którym unosił się mdły zapach zrobił na tobie niezłe wrażenie. Przeraziłaś się natomiast, gdy zobaczyłaś, że przy samym suficie, spętana pnączami wisi twoja przyjaciółka… Ike! Co ona robiła w Szkocji?? Teraz to jednak nie było ważne. Indianka była w jakimś letargu, i tak jak pozostali wyglądała, jakby w ciągu zaledwie paru chwil postarzała się o jakieś pięćdziesiąt lat. Obok niej znajdowała się inna kobieta o długich blond włosach, z opaską na oczach. Z jej szeroko rozwartych ust wystawało kilka pnączy. Ten nieprzyjemny widok sprawił, że śniadanie zjedzone przed wylotem podeszło ci do gardła.
Seks jest jednym z dziewięciu powodów do reinkarnacji. Pozostałych osiem się nie liczy.

Obrazek
Zablokowany