Laman

ODPOWIEDZ

Jak oceniasz mój tekst?

1
0
Brak głosów
2
1
50%
3
1
50%
4
0
Brak głosów
5
0
Brak głosów
6
0
Brak głosów
 
Liczba głosów: 2
Ardel
Kok
Kok
Posty: 1015
Rejestracja: sobota, 13 stycznia 2007, 20:32
Numer GG: 8570942
Lokalizacja: Shadar Logoth

Laman

Post autor: Ardel »

Laman

Melee Magthere. Akademia najlepszych wojowników Podmroku. Szkolą się w niej mroczne elfy – drowy. Są to najlepsi zabójcy i szermierze ze wszystkich krain i mają również najbardziej fałszywe i okropne zwyczaje. Główna rada dla wszystkich dzieci drowów: „Chcesz przeżyć? Zabij! Chcesz być wyżej? Zdradź! Zabij!”. To właśnie realia Menzoberranzan – miasta mrocznych elfów.




Laman słuchał wykładu z dużym zainteresowaniem. Mówił o doborze broni dla odpowiedniej postawy szermierza i zmysłu taktycznego. Młody drow już wcześniej ćwiczył w swoim rodzinnym domu Dara’de’Sal, dwudziestym drugim Domu Menzoberranzan. Podczas treningu używał długiego, prostego miecza oraz tarczy i, według swojego fechtmistrza, radził sobie już całkiem dobrze.
-...dla słabych miecz dwuręczny jest bezużytecznym żelastwem – ciągnął Dinin Do’Urden, Mistrz Melee Magthere. – A teraz weźcie ze stojaków broń, jaka wam się spodoba. Oczywiście, weźcie tę drewnianą – ostrzegł. – To ma być tylko trening.
Laman podszedł do stojaków z dużą grupką uczniów i wybrał sobie średniej wielkości, okrągłą tarczę oraz długi miecz. Po dłuższej chwili każdy mroczny elf był uzbrojony w różnoraką broń – począwszy na dwóch sztyletach, a na włóczni skończywszy.
-Dobrze. A teraz zasady: osoba, która dostanie, przegrywa. Osoba, która przetrwa, zostaje mistrzem klasy. Oto wszystkie zasady – Lamana zdziwił brak zasad typu: zabroniony atak z tyłu lub nie atakuje się z przewagą liczebną. Cóż, będzie trudniej niż na początku myślał. – A teraz macie dwadzieścia minut na rozstawienie na arenie. Zaczynamy!
Laman wbiegł do labiryntu. Po kilku minutach zaczął się orientować w terenie. Usłyszał za sobą kroki. Obrócił się szybko i przygotował się na odparcie ataku. Ale przed nim stanął uczeń ze spuszczonym mieczem półtoraręcznym.
-Co powiesz na sojusz? – spytał. – Ty i ja mamy większe szanse przetrwać, niż gdybyśmy byli osobno.
-Oczywiście – odpowiedział uradowany drow. Może w końcu uda mu się znaleźć przyjaciela w tej okropnej Akademii. – Chodźmy – zaproponował.
-Nie lepiej byłoby się gdzieś zaczaić? – spytał rozczarowany sojusznik Lamana. – należy zdobywać łatwą przewagę!
-Nie! – odparł urażony Laman. – Mielibyśmy walczyć niehonorowo? – jego partner zaśmiał się pod nosem. – A tak właściwie nazywam się Laman. A ty?
-Jestem Makal La’Shaitan. Z trzydziestego Domu. Z jakiego rodu ty pochodzisz?
-Dara’de’Sal, dwudziesty drugi Dom. Chodźmy wreszcie.
Ze wzniesienia pośrodku areny rozległ się głos Mistrza Dinina:
-Zaczynajcie walkę!
Laman prowadził Makala przez korytarze. Po kilku chwilach spotkali pierwszego przeciwnika z włócznią w dłoniach. La’Shaitan gdzieś zniknął. Laman musiał radzić sobie sam. Rzucił się do przodu z wysuniętą tarczą, tnąc mieczem w nogi elfa. Ten przeskoczył nad uderzeniem i zaatakował. Grot został odbity przez tarczę. Dolna część broni skierowała się w stronę brzucha Dara’de’Sala, ale została zbita przez ostrze miecza. Nagle przeciwnik Lamana krzyknął i oświetliło go światło Mistrza.
-Zginąłeś! Zejdź z areny! – dobiegł go głos z góry.
Laman nie wiedział co trafiło jego przeciwnika. Gdy ten odszedł, zobaczył swojego uśmiechniętego sojusznika.
-Jednego mniej – powiedział z satysfakcją.
-Ale przecież tak nie można! To okropne!
-Na tym polega życie, przyjacielu. We dwójkę łatwiej.
Urażony Dara’de’Sal ruszył dalej.

Drow odskoczył w tył. Drewniana szable przemknęła tuż przed jego szyją. Uderzył tarczę w przód, ale nie natrafiła na nic. Przełożył ją na plecy i wykonał obrót z wyciągniętym mieczem. Poczuł uderzenie w plecy, ale na szczęście, były chronione tarczą. Miecz trafił w coś miękkiego. Pokazało się błękitne światło.
-Schodzisz! Przegrałeś!
-No. Makal, pokonaliśmy wszystkich. To teraz pojedynek między... – i nagle świat zniknął. Została tylko czerń.

Po kilku minutach Laman się ocknął. Czuł ból w tyle głowy. Dotknął tego miejsca i, tak jak oczekiwał, znalazł tam wielkiego guza.
-Co się... – zaczął mroczny elf, ale Dinin mu przerwał.
-Zaufanie to najgorsza cecha wśród wojowników – tylko tyle powiedział i odszedł.
Podszedł do niego Makal.
-Ładna walka. Nie wiedziałem, że aż tak dobry jesteś. Rozumiesz, nie miałbym z tobą szans, więc musiałem cię pokonać w taki sposób.
-Odejdź – to wszystko co powiedział Laman. Jego wyraz twarzy mówił całą resztę.

Podczas gdy wszyscy spali wszyscy spali, Laman czekał. Jak wszystkie odgłosy ucichły, wstał powoli i naciągnął na nogi magiczne buty, które sprawiały, że potrafił poruszać się bez najmniejszego dźwięku. Takie obuwie posiadał każdy, szanujący swoje życie drow. Ubrał swoje piwawfi – płaszcz doskonale maskujący swojego właściciela. Przekradł się między śpiącymi i wyszedł.
Korytarze były oświetlone niebieskim ogniem faerie, więc przestawił swój wzrok z podczerwieni na odbiór światła.
Przebiegł do głównego wejścia Melee Magthere. Jak dotąd szło mu dobrze – nikt go nie zauważył.
Musiał stąd uciec. Nie mógł żyć z wartościami zwykłymi dla drowów. Nie mógł żyć z myślą, że żeby egzystować trzeba zdradzać. Nie mógł żyć z myślą, że cały czas trzeba pilnować własnych pleców i wbijać sztylety w plecy innych.
Spojrzał za siebie – nic nie dostrzegł. Przyjrzał się wrotom. Droga do wolności! Jego brat mag, uczył go trochę o tym jak dostrzegać i rozbrajać magiczne alarmy. Sprawdził czy taki tu jest, ale drzwi były całkowicie pozbawione czarodziejskiej mocy. Pchnął prawe skrzydło. Nic się nie stało, oprócz tego, że się otwarło. Wyszedł. Stanął pomiędzy pomnikami przedstawiającymi humanoidalne pająki trzymające piki w odnóżach. Ostrożnie zamknął za sobą bramę. Czuł się obserwowany. Nerwowo rozejrzał się najpierw odbierając światło, a potem ciepło. Nie zauważył nikogo i niczego, co miałoby widzące oczy. Nagle przypomniał sobie co mówili uczniowie Akademii – magiczni strażnicy. Szybko spojrzał na pajęczych strażników, ale ich tam nie było.
Poczuł czubek włóczni na plecach. Zrozumiał jego przekaz. Nie ruszał się. Ostatnią rzeczą, którą zobaczył, był tępy koniec piki.

Został przebudzony siłą – otwarta dłoń trafiła go w policzek. Otworzył oczy i ujrzał stojących przed nim Mistrzów i kapłanki. Dinin zaczął:
-Ten niewdzięczny uczeń próbował uciec z Melee Magthere po tygodniu nauki i jednej walce.
Laman znajdował się w świątyni. Stał, trzymany przez dwóch strażników, przy ołtarzu. Wpatrywało się w niego wiele twarzy mrocznych elfów.
-Teraz każdy znajdujący się tutaj ma obowiązek uderzyć tego renegata.
Na sali zapanowało poruszenie – to uczniowie chcieli być pierwszymi, którzy wykonają karę.
-Stójcie! – krzyknęła kapłanka. – Lloth, nasza bogini woli niezniszczone ofiary.
Spokój zaczął powracać na salę.
-Lloth! Ten oto wyklęty brat nasz zdradził cię! Niech teraz krew jego odkupi jego czyny! – mówiąc to wbiła ceremonialny nóż w pierś Lamana. Narzędzie miało dwanaście ostrzy z haczykami. Wyrwała go z jego piersi, a wraz z nim serce drowa. Ten osunął się na posadzkę. – Królowo! Oto dar dla ciebie! – Wrzuciła serce do płonącej misy. :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted: :twisted:
CoB
Tawerniak
Tawerniak
Posty: 1616
Rejestracja: poniedziałek, 12 września 2005, 08:47
Numer GG: 5879500
Lokalizacja: Opole
Kontakt:

Post autor: CoB »

Może mam dzisiaj zły humor, ale mam niezachwiane wrażenie, iż Pan, panie autorze, wzorował się na przygodach śmiesznego drowa z dobrym serduszkiem, na dodatek za mocno.
Tekst jest wtórny, na dodatek nie podoba mi się zupełnie styl - chociaż część zdań jest jakby przepisana wprost z tekstu Salvatore'a. Zasłużona 2, za chęci. Na przyszłość proponuję silić się na oryginalność ;)
http://niwia.myforum.pl/ - forum Opolskiego klubu RPG i fantastyki
http://my.opera.com/gimnazjon/blog/ - sport, ruch, zdrowie, itepe
Lord de Bill
Pomywacz
Posty: 72
Rejestracja: wtorek, 6 marca 2007, 16:58
Numer GG: 3273175
Lokalizacja: Pomorze
Kontakt:

Post autor: Lord de Bill »

Ja jeszcze nie czytałem nic Salvatore'a, a i tak mam wrażenie, że to już było... Po prostu schemat "to nie tak miało być! Ja tak nie mogę!". No, ale to nie przekreśla całego tekstu. Technicznie poprawny, styl też, chociaż to sformułowanie:
Jak wszystkie odgłosy ucichły, wstał powoli i naciągnął na nogi magiczne buty
mi się nie podoba. Jestem przeciwnikiem używania "jak" w ten sposób.
Ogólnie tekst jako lekka opowiastka dobry. Moja ocena: 3+
Nordycka Zielona Lewica
ODPOWIEDZ