[The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard
Rautard spojrzał na dunmera nie rozumiejąc.
- Nie obchodzi mnie czy to dla ciebie przyjemność czy nie. Kiedy ja z Altmerem walczyłem z krabem ty zamordowałeś mojego przyjaciela. Gotuj się na śmierć- twarz redgarda przyjęła zły, nienaturalny wyraz twarzy. Zmęczeni i ZŁOŚĆ. Złość robiła swoje. Teraz chciał tylko ukatrupić mordercę przyjaciela.
Złapał pewniej sztylet i rzucił się na dunmera. Chciał go przebić i poczuć jego krew na sobie.
00088888000
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: No Name »

Tarvyn Viake

Dunmer zamilkł w skupieniu. Trudno było o precyzję, będą tak wyczerpanym, ale musiał dać z siebie wszystko. Wyciągnął lewą dłoń z torby i machnął nią w stronę przeciwnika. Trzy shurikeny poszybowały w stronę Rautarda. Miały trafić w tors redgarda, ale w sumie to każde inne miejsce byłoby równie dobre. Chciał go tylko odpowiednio osłabić.
Następnym krokiem było wykonanie szybkiego odskoku w bok, kiedy przeciwnik podleci na odległość ciosu. Przeturlać się po ziemi i pozwolić zdezorientowanemu wrogowi wpaść w pułapkę. Osłabiony i ustawiony plecami do Tarvyna, byłby łatwym celem.
O tym co będzie dalej dunmer już nie myślał, zresztą nie było czasu na układanie bardziej misternego planu. Jeśli to nie zadziała będzie improwizował.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
Wilkojapko
Marynarz
Marynarz
Posty: 222
Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
Numer GG: 10499479

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Wilkojapko »

Dwóch PeKerów i Elf

W całej swej małości. Ta walka była wielka.
Zmęczenie przeciwko znużeniu.
Wściekłość przeciwko zaciekłości.
Pragnienie zemsty przeciwko chęci przetrwania.

Dunmer rozpoczął walkę, rzucając szurikeny. Mimo, że świat kołysał się przed nim, wystarczyło tylko złapać poziom. Ruch rzutu był całkowicie machinalny, wyćwiczony. Trzy gwiazki poszybowały w ukośnym szyku w stronę redgarda. Co prawda poziom nie został zachowany, ale gwiazdki dosięgły celu.

Zaskoczony Redgard spróbował zasłony.
Pierwsza gwiazdka drasnęła szyję, zostawiając na niej krawiącą smugę.
Druga odbiła się od kolczugi.
Trzecia zostawiła sznyt na ręku.

Wściekły Rautard skoczył na zabójcę z nożem.
Thravyn spróbował zasadzki, jednak w jego stanie idea przeturlania się, okazała się zgubna.
Rzucił się na bok. Obrócił się, a świat razem z nim. Gdy się zatrzymał, świat wcale nie zwolnił.
Zebrało mu się na wymioty. Jedynym, co go uratowało, był pusty żołądek.
Zaczął desperacko walczyć o równowagę. Na próżno.
Stawał na czworakach i ponownie osuwał się na kamień.
Wymanewrowany Rautard obrócił się. Jego buty ślizgały się po kamieniu i był zmęczony, ale ta walka była niczym przy jego dawnych bojach.
Zaczął ostrożnie zbliżać się do Elfa.
Zwycięstwo należało do niego.
Wyglądało na to, że szalę mogła przechylić już tylko interwencja Voriona...
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"

H.P.Lovecraft - Nemesis
the_weird_one
Mat
Mat
Posty: 407
Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
Numer GG: 6271014

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: the_weird_one »

Vorion Lareantil

Na kilka kroków od elfa Rautard powinien być zaskoczony, gdy w błoto przed nim wbił się pod kątem a efektownie jego własny miecz.

Albo raczej takie było widoczne zamierzenie, Vorion nie miał jednak siły cisnąć nieporęcznym ostrzem z większą siłą niż by miecz doleciał do stóp Rautarda. Zamierzał jedynie ściągnąć jego spojrzenie.

Gdy wybiegli z wody, krab przestał być zagrożeniem. Vorion szczerze stwierdził, że stworzenie nie zdoła wyjść na brzeg. Skierował swe kroki do Dunmera, by pomóc mu wstać i pogratulować ryzykownego posunięcia, które w ostatecznym rozrachunku pewnie uratowało mu życie. Wtem, Rautard idąc powoli na chwilę skierował swoją głowę w bok, jakby czegoś nasłuchiwał. Vorion przez chwilę zaczął się rozglądać, nie dostrzegł jednak niczego. Dreptał dalej, opierając się to na jednej długiej, to na krótszej klindze. Po chwili opadł na ziemię, siadając i prostując ranioną nogę, obserwując uważnie kraby by ocenić, jak agresywne mogą teraz być. Zobaczył jednak, czym pożywia się zbiegowisko krabów i nie zwymiotował tylko dlatego, że nie miał czym. Poszedł za Rautem, który oglądał zwłoki z wyrazem desperacji na twarzy. Chciał coś powiedzieć, ale wolał dać chwilę Redguardowi, w gorącej krwi kąpanemu. Wydawało mu się, że kontem oka dostrzegł jakąś szamotaninę... Pochylił się koło ręki człowieka o imieniu Lucius, odganiając najbliższego kraba by podnieść pierścień i zacisnął szczęki. Jednego mniej. Już częściowo zawiódł. Wrzucił pierścień do jednej z kieszeni spodni pod szatą i zaczął wracać do swego siedziska.

Wtem zaczęło się. Słowa, a potem działanie. Wpatrywał się w nich dwóch. Dwóch... nie, jednego głupca, stwierdził. Dunmer potwierdził swój czyn, ale wyglądało to na śliską sprawę, wcale nie przez błoto.

Teraz zaś, po kilku posunięciach zbyt szybkich, by obolały i ledwie widzący na oczy Altmer, już odczuwający mimo całej swej dyscypliny chęć położenia się i oddania pieszczotom skorupiaków (i tak nie czuł większości ciała), zbliżał się do Redguarda z krótkim mieczem w dłoni. Wykonał szeroką zastawę i stanął na drodze do Dunmera. Skierował ostrze wpierw w mrocznego elfa, celując weń jednorącz, jakby go ostrzegając, by się odsunął, po czym zakreślił łuk i wskazał nim Rauta.

- No chodź. Jeżeli jednemu z Was nie dość na dziś, jeszcze ma mnie po drodze. Bierz swój miecz, jak mówiłem...
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard
Spojrzał zaskoczony na altmera. Zacisnął szczęki i złapał swój miecz.
- Zejdź mi z drogi. Nie mam powodu i nie chcę z tobą walczyć. Ten..- spojrzał z pogardą na dunmera- ...skurwysyn zabił mojego przyjaciela. Przyjaciela rozumiesz? Po twoim zachowaniu wątpię. Więc zejdź mi z drogi.
Na dobrą sprawę na nogach trzymała go już tylko duma. Podpierając się swoim mieczem wiedział że prawdopodobnie nie da rady pokonać altmera i zabić dunmera.
- Zjeżdżaj- warknął- ten skurwysyn musi odpowiedzieć za to co zrobił. I nie pierdol mi tu proszę, że to był wypadek. Lucius ma przebite gardło i ranę w klatce piersiowej. Takie wypadki się nie zdarzają.
00088888000
the_weird_one
Mat
Mat
Posty: 407
Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
Numer GG: 6271014

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: the_weird_one »

Vorion Lareantil

Altmer z trudem powstrzymał przepełnione ulgą westchnienie. Redguard nie ruszy nań, tylko rozmawiał. Może nie będzie odporny na logikę. Najpierw jednak go weźmie na przeczekanie. Tylko krążąca wciąż po żyłach adrenalina trzymała go wyprostowanym. Obawiał się tylko, że gdy padną, nie będą mieli siły się bronić przed krabami.
- Użyj rozumu, człowieku, jeżeli masz. Dunmer nie miał znanego mi powodu by żądać tej śmierci, Ty jednak wolisz przemawiać mieczem niż pytać słowami. Durniem jesteś, jeśli mniemasz, że ustąpię. - wypowiedział spokojnie. Z trudem powstrzymał uśmiech, kończąc.
- Zdołasz więc być może zabić mnie. Myślisz, że starczy Ci życia i sił na wykończenie Tarvyna. - nabrał pewności siebie, bazując na słowach Mrocznego, lub raczej jego spojrzeniu skierowanego na Dunmera. Naprawdę nie chciał walczyć, a Raut i Lucius już wcześniej wydawali się być przynajmniej przyjaciółmi, skoro Redguard znosił tak stoicko ekscentryczne i, widocznie pozornie przedmiotowe podejście martwego maga do otaczającego go świata. Miał nadzieję tylko, że człowiek da sobie dość czasu na jakiekolwiek przemyślenia i wnioski.
A potem rozdziobią ich kraby.
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard
- Nie miał powodu? Ale jednak ZABIŁ!- ostatnie słowo redgard wręcz wykrzyczał.- Porwano nas i żądano od nas spełnienia jakiegoś absurdalnego zadania. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy się zgodzić. Jakiś czas temu powiedziałeś, że będziesz nas ochraniał. Nie udało ci się. Zabiję dunmera i odejdę stąd. Nigdy więcej się nie zobaczymy, a ja zapomnę o tym że nie wywiązałeś się z zadania ochraniania nas. Teraz ZEJDŹ MI Z DROGI!
Był zdecydowany. Nie chciał się kłócić i nie chciał zabić altmera. Jeśli ten jednak nie zjedzie z drogi... cóż to nie pierwsza przypadkowa ofiara i pewnie nie ostatnia. Poprawił uchwyt na mieczu i zebrał w sobie nędzne resztki sił. Chciał szybkim i silnym uderzeniem wytrącić miecz z ręki altmera i usunąć go z drogi. W miarę możliwości nie zabić.
00088888000
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: No Name »

Tarvyn Viake

Leżał przez chwilę, zwijając się z bólu i mdłości. Całą finezję szlag trafił. Poczuł bezradność, niemal pogodził się ze swym losem.
Zobaczył kątem oka, że altmer dał mu jeszcze chwilę życia. Nie wzbudziło to jednak większej nadziei.
Przez chwilę myślał nad bogami. Być może to najwyższy czas w nich tak szczerze uwierzyć? Być może powinien się pomodlić?
Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że być może nie jest to taka zła śmierć. W końcu nie dał się wykiwać, nie stchórzył, cały czas walczył. Zmogło go zmęczenie. Taka śmierć powinna być godna prawdziwego dunmera.
Przez kolejną chwilę zebrało się w nim tyle męstwa, że już chciał powstać, odsunąć altmera i dzielnie zginąć w walce. Jak prawdziwy wojownik!

Na szczęście były to bardzo krótkie chwile, które szybko ustąpiły woli przetrwania i odrobinie zdrowego rozsądku.

Postarał się pozbierać w garść, przestać zgrywać bohatera i zacząć myśleć jak przetrwać kolejne starcie. Obrócił się na plecy i wsparł na łokciu. Pochylił głowę w bok, gdyż męczyły go mdłości. Nie zwymiotował, jedynie wypluł flegmę. Powoli wspierając się na rękach usiadł.
- Choć nie prosiłem o opiekę, masz moją wdzięczność sera. - Zwrócił się do Voriona, łapiąc oddech. - Do walki mi się nie śpieszy, ale inaczej niż przez atak bronić się nie potrafię. Zważ jednak, że pozabijanie się nawzajem, sprzyjałoby tylko krabom.
Spróbował się podnieść i odsunąć w tył, widząc że redgar zbiera się do ataku na altmera.
- N'wah! - Z początku chciał zawołać "Rautardzie", jednak trudno mu było w tej chwili darzyć tą osobę, jakimkolwiek szacunkiem. - Nie musisz słuchać moich powodów. Nie odbieram ci również prawa do zemsty, jakkolwiek bezsensowna by ona nie była. Ale proszę cię, byś nie skazywał nas wszystkich na śmierć, łącznie z niezamieszanym w spór Vorionem. Spójrz prawdzie w oczy. Nie znasz tych terenów i jesteś już zmęczony, sam się stąd nie wydostaniesz. Dam ci propozycję. Odłożysz swój gniew na później. Kiedy już wydostaniemy się stąd i odpoczniemy, stoczymy pojedynek. Daje ci moje słowo, że będziesz mógł dopełnić swojej zemsty.
Ostatnio zmieniony piątek, 28 stycznia 2011, 15:19 przez No Name, łącznie zmieniany 1 raz.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard
- Nie chcę ich znać- warknął- wiem tyle co widzę- zabiłeś mojego przyjaciela. Z premedytacją. Więc prędzej zginę niż odpuszczę. Twoje słowo- słowo mordercy jest dla mnie nic nie warte. Zjeżdżaj mi z drogi altmerze!
00088888000
the_weird_one
Mat
Mat
Posty: 407
Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
Numer GG: 6271014

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: the_weird_one »

Vorion Lareantil

Słuchał uważnie słów Dunmera i zaczęła w nim wzbierać pewność, że istotnie, zabił Luciusa, ale miał jakiś powód. Inaczej nie miałoby to sensu. Skinął głową na podziękowanie. Gdy ten chciał wstać i się odsunąć podał mu rękę.

Wtedy odezwał się Raut.

Vorion na to zaśmiał się, śmiechem osoby umęczonej, przemoczonej, rannej i stojącej wobec groteskowej i niechybnej śmierci niczym ostatniego aktu onirycznej sztuki - pierwszego i jedynego zarazem, co czyniło ją krótką. Takie odniósł wrażenie.
- Odsunąć się? Dokąd? Pokaż mi, gdzie mam iść! Może ty mnie stąd wyprowadź! - zatoczył łuk wolną ręką, wskazując z jednej strony wodę, z trzech pozostałych zaś wyczekujące kraby, które dopełniały absurdalności tej sytuacji.
- Zabijesz Dunmera, i co dalej? Walczymy z krabami aż zabraknie nam sił? Skoro nie wystarcza Ci jego słowo, uwierz mojemu - gdy już przeżyjemy, jeżeli przeżyjemy, zadbam osobiście, aby sprawiedliwości stało się za dość. - po tym zwrócił się do Tarvyna, ciszej, acz wciąż słyszalnie:
- Dlaczego go zabiłeś?
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: No Name »

Tarvyn Viake

"Dlaczego go zabiłeś?" - Gorszego pytania sobie nie wyobrażał. Cóż miał odpowiedzieć? Przez przypadek? Tak jakoś wyszło? Nigdy wcześniej nie pomyślał, że będzie żałować zabicia obcego (i to jeszcze cesarskiego!), lub wręcz się wstydzić.
- Nchow! Naprawdę nic nie widzieliście? - Mówił głośno, aby obydwaj go słyszeli. - Rzucił się na mnie, kiedy wypowiadałem czar, więc się broniłem. Popełniłem pewien błąd... Sztylet był zatruty, ale wtedy trudno było o tym pomyśleć. Myślałem o tym żeby przeżyć.
Dalsza rozmowa nie miała sensu, i on o tym dobrze wiedział. Spór musi zostać rozwiązany. Znów ukląkł na jedno kolano, podpierając się jedną ręką. Stwierdził że taka pozycja w jego stanie, jest znacznie stabilniejsza.
- A ty, "dobry przyjacielu"? Nie mogłeś poświęcić nieco uwagi towarzyszowi, kiedy widziałeś że źle się czuje? Teraz, kiedy jest już za późno, łatwo dopełniać honorów i zgrywać bohatera.
Miał już kilka pomysłów na walkę. Prostych, ale całkiem nie najgorszych ruchów. Redgard musiał być świetnym wojownikiem, ale gdyby nie zmęczenie, dunmer raczej miałby przewagę w pojedynku na sztylety. Był szybki i mocny technicznie. Nie miał zamiaru się poddawać. Nie odda życia tak łatwo. Zbierał resztki sił, spoczywając bez ruchu i ignorując kraby, rany, drażniącą morską sól. Skupiał się na przetrwaniu, nadchodzącej walce.
- No dawaj, skoro taki jesteś żądny krwi! Mścij się, wojowniczy redgardzie! Będzie jednego "złego" dunmera mniej!
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
Wilkojapko
Marynarz
Marynarz
Posty: 222
Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
Numer GG: 10499479

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Wilkojapko »

Deus ex Machina

Wielki, barczysty Nord siedział na dziobie statku.
Wodził niewielką siecią na długim, bambusowym kiju po toni przed nim.
Wyraz jego zasuszonej, leciwej już twarzy był wyjątkowo nieobecny.
Jego długie, rozpuszczone włosy w kolorze słomy, rozwiewała delikatna bryza.
Długie wąsy z wplecionymi koralikami poruszały się.
Nord śpiewał tęskną piosenkę w ojczystym dialekcie.

W tym, przeczącym jego zwykle żywemu, beztroskiemu usposobieniu momencie wspominał ojczyznę - Skyrim.
Wspominał morze inne od tego, które dziś przemierzał - sroższe, bardziej majestatyczne. Wspominał skaliste plaże, wysokie fiordy i gęste lasy.
Wspominał wieczory spędzane przy pieśniach skaldów, przy przednim miodzie, przy nordowych kobietach...

Pociągnął nie pierwszego już łyka krzepkiej gorzały.

...kobietach postawnych i piersiastych, albo o tych drobniejszej budowy - wysokich, smukłych jak sarny.
Nigdy, chodząc na dziwki Snorri nie wziął Nordki. Wiedział, a przynajmniej wierzył, że prawdziwa rodaczka nie splamiłaby się nierządem. Że te wszystkie rosłe jasnowłose kurewki, to po prostu skorupy pozbawione Nordyckiego ducha... i temperamentu.
Najczęściej wybierał Bretonki. Te małe france zawsze miały fachowe podejście do spraw lędźwi.
I zawsze wiedziały, jak najlepiej wyeksponować swoje wdzięki.
Jak skończy robotę, to pewnie też weźmie jakąś Bretonkę.
Te miejscowe, szaroskóre baby, owszem miały predyspozycje. Miały aksamitną skórę i piękne, pełne siły ciała, ale nie ważne jak dobry by dla nich nie był i jak dużo by im nie zapłacił, po wszystkim zawsze patrzyły na Snorriego z zimną pogardą tymi swoimi czerwonymi slepiami.
Spojrzał na Vittoria.
Młody Cesarski czytał w świetle kaganka jakąś książkę, albo znowu schował w niej list od swojej kobiety.
Biedaczysko zawsze oddawał jej prawie wszystkie smoki, a potem biedował razem ze Snorrim.
Tym niemniej, Imperiał nie miał z nim wspólnych tematów.
Zawsze patrzył na siebie jak na istotę wyższą. Jak na rycerza w lśniącej zbroi, a przecież pracował razem ze Snorrim... Gdy trzeba było walczyli ramię w ramię... Spędzali wieczory w wyszynkach, gdzie naznaczony słabym, imperialnym łbem Vito wygłaszał peany o swojej dziewce, a znudzony Nord czekał tylko, aż uda mu się ewakuować w objęcia jakiejś kurtyzany.

Monotonię podróży przerwało Snorriemu jakieś poruszenie na jednej z tych małych nic nie znaczących wysepek. Coś się działo. Kraby były niespokojne.
Wyjął z wody sieć. Zaczął nasłuchiwać.

***

-Vito! Tam coś się dzieje. Płyniemy to sprawdzić!-

Zakomenderował Nord.
Młody Imperial o krótko przystrzyżonej czuprynie czarnych, kędzieżawych włosów trzasnął książką, w której chował listy od Amelii.
Nie znosił, gdy ten stary świr natrząsał się z jego korespondencji.

-Czy ty zdajesz sobie sprawę, że nie możemy sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko? Mamy pracę...- Powiedział ze swoją nienaganną dykcją bardziej do siebie, niż do swojego wspólnika.

Nord był bezproblemowym kompanem, ale gdy już coś sobie ubzdurał w tym kanciastym łbie, nie szło go od tego odwieść żadnymi argumentami...
Zaklął pod nosem, po czym obrócił sterem na wskazany, wielką łapą Norda kierunek.


Skłócona kompania frustratów

Spośród dysputy toczącej się między wycieńczonym Altmerem, wściekłym, okrwawionym Redgardem i słaniającym się na nogach Dunmerem odezwał się niespodziewanie kolejny głos.
-Na ogon wielkiego węża! Patrz Vito! Ale okaz!- Rozległo się niesione krzepkim głosem o ostrym akcencie. Potem odgłos wskakiwania do wody, świst topora, ohydne mlaśnięcie i ostatni pisk wielkiego kraba.
-No ani chybi kleszcze na trzy łokcie!

Drużyna zaskoczona odwróciła się w stronę kraba. Stał tam zacumowany niewielki statek.
Na pokładzie stał młody mężczyzna w żelaznym napierśniku i z szabla.
Obok stał potężny długowłosy Nord z sumiastymi wąsami.
W ręku trzymał wielki topór charakterystyczny skomplikowanym wzornictwem dla Nordowych kowali.
Właśnie wycierał z niego krew kraba.

Wszystkich oprócz Rautarda zaskoczyło tak bezszelestne pojawienie się statku.

Redgardowi wystaczył rzut oka na jednostkę. Niezbyt wysoka, płaskodenna, jeden mocno napięty żagiel. Tego typu stateczki poruszały się bardzo szybko i bezszelestnie, co czyniło je idealnymi zarówno dla wszelkiej maści piratów i szmuglerów, co dla zamożniejszych rybaków.
Nie były to jednak jednostki, którymi ktoś o zdrowych zmysłach odważyłby się wypłynąć w otwarte morze.

-Zobaczysz! Jadła z tego będzie, skorupę się sprzeda na pancerze, a kleszcze... ja ci z tego broń zrobię!- Zachwycał się Nord, po czym wzniósł oczy na zastygniętych w bojowych pozycjach dwa elfy i człowieka. Byli obdarci, przemęczeni i wściekli jak bagienne szczury...
Nord pozdrowił ich zawadiackim skinieniem głowy.

-A panowie, to co porabiają w takiej okolicy o tak późnej porze?- Rzucił z pijackim rozbawieniem w głosie.
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"

H.P.Lovecraft - Nemesis
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard

Wściekłość. Gniew. Takie emocje można było odczytać z jego spojrzenia. I chęć mordu.

Słysząc głosy przy cielsku kraba posłał dunmerowi spojrzenie pełne frustracji. Nie lubił zostawiać za sobą niedokończonych spraw. Widać ta miała przez jeszcze jakiś czas taka pozostać.

Rautard wodził wzrokiem po stateczku. "Chyba jest na tyle mały, że dałbym radę sam nim pokierować. Nie wydaje mi się, aby ci tutaj coś o tym wiedzieli."
Uważnie obserwował dwie osoby, które opuściły statek. Nord i Cesarski. "Może być ciężko ich przekonać, żeby oddali statek. Gdyby obydwoje byli cesarskimi groźby by pewnie poskutkowały"
Dwaj towarzysze raczej nie znali się na rodzajach statków. Raut czuł się lekko zobowiązany do dania paru informacji Altmerowi.
- Altmerze- syknął- ten stateczek jest za drogi dla zwykłych rybaków, nie nadaje się też na pełne morze. To mogą być piraci... Zresztą Nord z toporem raczej rybakiem nie jest...
Oklapł na ziemię, żeby zregenerować choć trochę sił. "Moment kiedy na zauważą, pozostaje kwestią czasu."

Po chwili Nord ich zauważył. Rautard czekał cierpliwie, aż ten podejdzie.
-A panowie, to co porabiają w takiej okolicy o tak późnej porze?- Rzucił z pijackim rozbawieniem w głosie.

Raut uśmiechnął się lekko. Nord jest podpity co prawie wyrównuje szansę. Ziemia jest na tyle śliska, że w czasie walki podpity nord raczej nie utrzyma równowagi.
"Tym czasem może uda mi się zdobyć trochę informacji. Na przykład jak wypłynąć stąd do Cyrodill."
- Witam- rzekł Redgard wstając- jestem Rautard.
Nie wiedział co odpowiedzieć na pytanie: "Co tu robicie?". "Powiem prawdę, przynajmniej częściową"-zdecydował-" może wezmą to za kiepski żart.
- Skąd tu jesteśmy?- Raut lekko się zaśmiał- szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Pamiętam dupę jakiejś ładnej cyrodiljanki w Chorrol chyba. Potem znalazłem się tutaj z tą dwóją- wskazał na towarzyszy- Chcieliśmy dostać się do Sadrith Mora czy jakoś tak, ale zaskoczył nas ten krab. Moglibyście nam pomóc?
00088888000
No Name
Bombardier
Bombardier
Posty: 676
Rejestracja: środa, 26 marca 2008, 20:41
Numer GG: 0
Lokalizacja: Kraków, Bielsko w weekendy i święta. :)

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: No Name »

Tarvyn Viake

Jakkolwiek by redgard na niego nie popatrzył, zignorował go, ciesząc się końcem tej farsy. Opadł na ziemię ze zmęczenia. Nie miał już siły na powitania, przekręty, wytłumaczenia. Potrzebował po prostu chwili wytchnienia. Siadł wygodnie na kamieniu, odganiając co bardziej nachalne kraby. Schował szybko sztylet do torby, teraz lepiej było się nim nie chwalić.
"Cóż za ulga! W końcu ten psychopata sobie darował. Mam nadzieję, że po opuszczeniu tej wysepki nie będę musiał długo znosić jego towarzystwa. Najlepiej byłoby zasztyletować go w nocy, kiedy będzie spał... nie... To by było nie w porządku w stosunku do altmera. W końcu uratował mi życie. Trzeba po prostu szybko załatwić co jest do załatwienia i mieć nadzieję, że rozejdziemy się zanim znów wpadnie w berserka."
Z tej całej nieszczęśliwej przygody, dunmer wyciągnął jedną wartościową lekcję. Był o krok bliżej do zrozumienia czynów jego ojca i matki. Z drugiej strony, po kłótni z redgardem jego nienawiść do innych ras wręcz wzrosła.

Po chwili przemyśleń, milczenia i bezruchu, postanowił pozbierać porozrzucane shurikeny. Miał wrażenie że jeszcze mu się przydadzą. Schrzanienie rozmowy z nordem pozostawił znienawidzonemu Rautardowi. Miał szczerą nadzieję, że rybak się wkurzy i rozpłata swym toporem ten jego głupi łeb.
Nucił sobie przy tym ironicznie "Mniej sprośną piosenkę", łypiąc co chwilę wzrokiem na resztę towarzystwa.
"Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!"

May the Phone be with you!
the_weird_one
Mat
Mat
Posty: 407
Rejestracja: sobota, 22 listopada 2008, 21:34
Numer GG: 6271014

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: the_weird_one »

Vorion Lareantil

Vorion szykował się, by zaatakować Rauta chytrze, dopóki występują pozory rozmowy, zanim zwali się w błoto i odpłynie.
Niemal podskoczył przerażony, słysząc głosy i plusk wody za sobą, zbyt zmęczony, by zarejestrować, co miało miejsce najpierw. Niemal, bo rana wygrała z odruchem.

Z pytania norda zrozumiał tylko ogólny sens. Stał jak idiota z mieczem opuszczonym wzdłuż boku, gapiąc się niedowierzająco na człowieka. Jego umysł zwolnił bardzo, a wewnętrzny głos podpowiadał mu, że dosyć. Trzy kroki w stronę Rauta, jak chyba się przedstawiał. Rzut oka na Tervyna. Drugi na kraby. Nie chciało mu się im pogrozić mieczem dla efektu.

Potem dotarło do niego, że Raut w istocie się przedstawia się, a potem dotarło do niego, że mówił coś o tym statku. Uznał go przez tę chwilę za idiotę, i chciał przejść obok siedzącego Redgarda i przejąć konwersację, ale odezwał się jego stan i przebieg sytuacji z samego początku. Zwalił się na błoto, nie puszczając krótkiego miecz, twarzą skierowaną w bok. Na kraby na skraju. Ostatecznie zamieniło to jego sny w oniryczne wizje, sam zaś powoli opuścił powieki, jeszcze chwilę walcząc ze zmęczeniem, nasłuchując słów, których nie rozumiał i momentalnie odpłynął. Ostatnią myślą było, iż może umie sobie pomóc, skorzystać z jednej wartkiej metody na zmęczenie, na wypadek gdyby... gdyby...
Do katów z tym..........
No Name pisze:Podchodzę do norda i mówię:
- Pierwsza zasada klubu walki – nie rozmawiajcie o klubie walki...
Wilkojapko
Marynarz
Marynarz
Posty: 222
Rejestracja: piątek, 12 listopada 2010, 00:30
Numer GG: 10499479

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Wilkojapko »

Dobry, zły i śpiący

Vorion padł. Osunął się w chłodne, ale rozkosznie miękkie błocko. Nie mógł zmrużyć oka. Było na to za zimno, zbyt wilgotno, a adrenalina wciąż gryzła się z jego znużeniem, nie dając mu usnąć.
Gdy zamknął oczy, poczuł jakby odpływał. Potem otworzył oczy ponownie i spojrzał w niebo.
Było piękne. Czyste bez ani jednej chmury. Jego głęboki granat przecinały odległe fioletowo-czerwone zorze, przysłaniające migotliwe konstelacje gwiazd.
Księżyce w pełni, wypełniały bezkres nieba niczym dwa dojrzałe owoce.
Mimo, że leżał teraz, śmierdzący mułem i krabią krwią, mimo że słona woda szczypała jego ranę i był pewien, że wkrótce zawtórują jej kraby.
Zastygł w zachwycie...
A może tak usprawiedliwianej apatii...

Nord patrzył na was chwilę zdziwiony osobliwym zbiegowiskiem.
On na pewno nie włóczyłby się po tych okolicach nocami, mimo że wzrostem dorównywał prawie Vorionowi, a szerokością ramion praktycznie go dublował.
Fuknął, patrząc po drzemiącym Altmerze, zataczającym się w poszukiwaniu metalowych gwiazdek Dunmerze i wciąż nabuzowanym, mimo, że sapiącym ciężko Redgardzie.
Nie wiadomo, czy spodziewał się kogoś innego - bogatszego, albo chociaż zdatnego do pochędóżki, czy po prostu żałował, że ominęła go cała akcja.

O dziwo rozbawiła go rozgoryczona wypowiedź Rautarda. Zaśmiał się w głos.
-Ha! Gorzała ludzi w dziwne miejsca niesie!
Chodź smoluchu! Pomożesz mi tego kraba wnieść!
My też na Sadrith Morrę się kierujemy!

Zaczął mówić tonem tak serdecznym i zaciągającym od upojenia, że nawet rasistowskie określenie przeszło mu przez gardło, tak jakoś czule.
Wbił topór w brzeg burty stateczku, znajdujący się mniej więcej na wysokości jego ramienia.
Spojrzał na patrzącego z nieskrywaną irytacją i szokiem towarzysza.
-A ty się Vito z byka nie patrz, tylko postaw Myce na stole, zagrzej pod kotłem i zaraz z nami tego kraba wnosić będziesz...
Spróbował sam go podnieść.
-O wszystkie imperialne bożki! Ale ciężkie to! Szybko! Co, kota mam pogonić?
Ostatni frazeologizm wypowiedział jakimś dziwnie porozumiewawczym tonem.
"Vito" w niemej pogardzie, otworzył beczkę...

Gdy zmniejszył się dystans między Nordem, a Redgardem Nord zapytał już ciszej, z niespodziewaną nutą trzeźwości w głosie.
-Kim ci szpiczastousi i kogo tam kraby szczypią?

A Tarvyn znalazł gwiazdki.
"I have whirled with the earth at the dawning,
When the sky was a vaporous flame;
I have seen the dark universe yawning
Where the black planets roll without aim"

H.P.Lovecraft - Nemesis
Alien
Kok
Kok
Posty: 1304
Rejestracja: środa, 25 lutego 2009, 16:48
Numer GG: 28552833
Lokalizacja: Police

Re: [The Elder Scrolls]: Wiek cudów.

Post autor: Alien »

Rautard
Z ulgą przyjął fakt, że Nord nie był skory do bójki- w tym momencie przynajmniej. Jeszcze bardziej ucieszył go fakt, że oni też kierują się na Sadrith Mora. Raczej nie kłamaliby- zaproszenie ich na statek nie było najlepszym sposobem na porwanie.
Redgard nie obraził się na "smolucha"- Łasy potrafił rzucać gorszymi wyzwiskami gdy był zły.
Mimo zmęczenia schował miecz do pochwy i pomógł nordowi z krabem. Nie marzył teraz o niczym innym niż o marynarskiej koi, kiwającej się w rytmie fal.
Naparł na cielsko kraba i wytężył wszystkie siły.
Pytanie norda nie zaskoczyło go. Spodziewał się go już od jakiegoś czasu.
- Tych dwóch znam od paru godzin może. Nie znam nawet ich imion. Ten martwy...- redgard dotąd mówił pewnym szeptem, ale teraz zawahał się na moment- to mój przyjaciel. Zamordował go dunmer. Mieliśmy się zacząć siekać kiedy nas zaskoczyliście. Masz może jakieś płótno? Koc? Nie mogę go tak zostawić na pożarcie krabom. I kim właściwe jesteście?
00088888000
ODPOWIEDZ