[Autorski] Awakening

Miejsce na zakończone lub wymarłe sesje. Jeśli chcesz ponownie otworzyć temat to skontaktuj się z modem albo adminem.
Zablokowany
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

[Autorski] Awakening

Post autor: FatMan »

Zasady (przestrzegać ich, kmiotki!):
1. Piszecie w pierwszej osobie czasu teraźniejszego - "strzelam do niego", "mówię", "uśmiecham się".
2. Czynności piszecie normalnym tekstem ("wywalam drzwi z kopa!"), boldem pytania/dygresje poza sesją ("jak daleko są ode mnie te orki?"), kursywą wypowiedzi postaci ("umrzyj śmiercią straszliwą, śmieciu!"). Pytania można zadawać również w temacie z komentarzami.
3.
Mądry człowiek pisze:Nie piszta np. "to ja zamawiam piwo". Bo co to, kurwa, ma znaczyć? Wasze postacie mówią "Znajdzie się tu kufel piwa dla wędrowca?", a może "Dawaj piwsko, pierdolcu!", albo "Czy mógłbym prosić o próbkę tej cieczy?".
4. Przed każdym postem piszcie imię waszej postaci w boldzie.
5. To raczej ostrzeżenie niż zasada: jestem wredna bestia i za jakieś takie "wypuszczam z łuku strzałę, która śmiga w kierunku orka", będę robił "nieprawda, cięciwa pęka/łuk pęka/umierasz nagle na raka". O tym, czy strzała leci do celu, czy jest w okolicy pieniek na którym możecie usiąść, czy słyszycie coś dochodzącego z lasu decyduję JA (tak, jestem despotą).
6. Nie obchodzi mnie język jakim piszecie - może być niczym z "Pana Tadeusza" albo jak od pana Tadzia z pod budki z piwem. Niezależnie od wszystkiego - posty muszą być poprawne ortograficznie (polskich znaków nie wymagam) i interpunkcyjnie (wielkie litery na początku zdań i kropki/wykrzykniki/znaki zapytania, głównie)
7. Nie ma minimalnej wymaganej długości postów. Wolę krótkie posty i sensowne, niż długie i bzdurne. Lanie wody jest bardzo niemile widziane.
8. Ewentualne zasady mogą być dodane w przyszłości. Każda zmiana będzie zaznaczana w temacie rekrutacyjno-komentarzowym.

***

Listopadowa noc, Doki, Zweeberg, Północne Marchie.
Rahir Groamus

Wszystkie twoje mięśnie spięte. Krople potu spływają po twojej twarzy. Wokół słychać jedynie stęknięcia. I w końcu, bach! Dziki okrzyk rozrywa tawernę, w której właśnie wygrałeś pojedynek na rękę z tutejszym mistrzem. Ten z niechęcią położył na stole te dwie srebrne monety, o które się założyliście i odszedł od stołu, coś tam burcząc. Ludzie zaczęli cię poklepywać po plecach, krzyczeć na twoją cześć, ogólnie w tawernie rozgorzało klasyczne życie tawerniane - śpiewy, krzyki, lejące się piwo. Zebrałeś swoje monety, zamówiłeś duże piwo. Sączyłeś je powoli, delektując się smakiem tutejszego piwa, które ponoć było najlepsze na całe Północne Marchie! Co racja to racja, Zweeberskie piwo było faktycznie wyborne. W końcu piwo się skończyło, a noc zaczęła już zapadać, więc wybyłeś z tawerny, szukając jakiegoś miejsca na nocleg. Na ulicy śmierdziało rybami i brudem miasta, jak to w parszywej dzielnicy jaką są doki miejskie. Noc nad Zweeberg już zapadła, jednak było widno - ulice oświetlał księżyc i gwiazdy oraz gdzieniegdzie rozstawione pochodnie. Ruszyłeś w kierunku Górnego Miasta, gdzie, jak pamiętałeś, mijałeś jakąś noclegownię. Po drodze mijałeś pijaków, pijanych marynarzy i paru strażników, którzy bacznie, lekko ze zdziwieniem się tobie przyglądali. Po paruset krokach (umilonych śpiewaniem sobie sprośnej piosenki, rzecz jasna) zauważyłeś w zaułku po twojej prawej stronie pewną scenę: trzech mężczyzn otoczyło pewną kobietę. Z ich postury, gestów i strzępków rozmowy, które do ciebie dobiegały, wywnioskowałeś, że ich zamiary nie są przyjazne.

Joanna Olivius
Nie cierpiałaś odwiedzin u Gertarda. Dawał najlepsze ceny za skradziony towar, ale jednocześnie mieszkał w najgorszej dzielnicy miasta - w dokach. Każda wizyta tam oznaczała konieczność przecierpienia dziesiątek komentarzy pijanych w sztok marynarzy, którzy bardzo chętnie komentowali twoją urodę i figurę. Na domiar złego, nie mogłaś żadnemu z tych patałachów pogruchotać szczęki. Lokalni strażnicy znali cię dobrze i już nie puszczali ci bójek płazem. Szłaś więc szybkim krokiem do Gertarda, skupiając się na błahych rzeczach, próbując się odciąć od dźwięków doków. W końcu stałaś przed chatką twojego pasera. Zapukałaś. Oko pojawiło się w judaszu, zlustrowało cię i zniknęło. Po chwili usłyszałaś dźwięk zasuw i drzwi stały otworem. Gertard wyglądał tak jak zawsze - rozczochrane czarne włosy, szara (a może po prostu dawno nie myta) tunika i czarne trzewiki - Czym mnie dziś zaszczycisz, złotko? - powiedział swoim słodkim do obrzydliwości głosem. Mimo, że przedmiot miałaś jeden, to handel trwał długo. Po ponad godzinie dobiliście jednak targu i oddałaś mu broszę, w zamian za osiem złotych talarów. Wsunęłaś je do sakiewki i szybko się ulotniłaś - już była noc, a jeśli zauważą cię strażnicy to noc spędzisz w areszcie... Nadgorliwcy, zawsze myślą, że jeśli wychodzisz w nocy to od razu okradasz domy! W pewnej jednak alejce zatrzymali cię trzej mężczyźni. W ciemności nie za dobrze widziałaś ich twarze, ale wydawało ci się, że byli dość młodzi. Po uniformach wywnioskowałaś, że to marynarze. - Ejże, piękna, gdzie ci się tak spieszy? - w końcu zapytał jeden, zionąc w twoją stronę alkoholem. W milczeniu próbowałaś ich minąć, jednak jeden z nich złapał cię za ramię i zatrzymał - Śliczności, nie miałabyś ochotę zobaczyć jak to jest z PRAWDZIWYM wilkiem morskim? - twoja dłoń powędrowała do noża przy udzie... Szlag by to! Jakieś trzydzieści kroków od was zatrzymał się jakiś mężczyzna i bacznie się wam przygląda! Nie możesz ich zaszlachtować na jego oczach?

---

Listopadowa noc, Szpital Klasztoru Tenfeusa, Zweeberg, Północne Marchie.
Transwilus Milczek

Byłeś akurat przejazdem w Zweebergu, zatrzymałeś się w Tenfejskim klasztorze znajdującym się na jednym z wzgórz w mieście. Niecały dzień później miał miejsce straszliwy pożar w biedniejszych dzielnicach, który skutkował dziesiątkami rannych. Sporą część zniesiono do szpitala znajdującego się przy tymże właśnie klasztorze, a jako, że rannych były wielkie ilości a mnichów już mniejsze, to poproszono cię, byś pomagał w leczeniu ich. Krążyłeś po długiej sali zanurzonej w półmorku, odwiedzając jednego chorego po drugim. Noc zapadła, ale krążenie z kagankiem zbawiennie wpływało na psychikę rannych. Komuś tam podałeś wody, komu innemu pomogłeś przewrócić się na plecy. W końcu doszedłeś do łóżka najbliżej wyjścia z sali. Stał przy nim wielki chłop, już na pierwszy rzut oka widać było, że w wojaczce zaprawiony. Obserwował tylko leżącego na łóżku biedaka, który zapadł w pełen koszmarów sen. Chciałeś woja wyprosić, by nie przeszkadzał chorym, gdy twoją uwagę przyciągnął mężczyzna, który wpadł do sali. Miał na sobie jakieś mieszczańskie ubranie, całe pocięte i pochlapane krwią. Poruszał się cały zgięty w pół, ledwo powłócząc nogami. Z pleców wystawał mu spory kawałek drewna, a twarz była obita i pocięta. Podpełzł do was, upadł na posadzkę, złapał cię za skraj szaty i coś wymamrotał. Pochyliłeś się nad biedakiem, poprosiłeś, by powtórzył. - Ra-ratujcie, nie dajcie mnie zabić - wyskamlał. Na korytarzu rozległ się stukot podbitych butów. Do sali wparowało pięciu mężczyzn w zbrojach, każdy z mieczem w dłoni. Jeden z nich, ubrany w najprzedniejszą zbroję, omiótł wzrokiem salę i zobaczywszy rannego, chowającego się za tobą podszedł na odległość paru kroków i powiedział, wyniosłym głosem - Odsuń się mnichu, pókim miły! - Jak on śmie! Nie dość, że z mieczem wchodzi do przybytku bożego, to jeszcze na dodatek ma czelność grozić boskiemu słudze!

"Złoty" Kain
Spojrzałeś na majaczący w oddali kaganek mnicha, który czuwał przy rannych. Później spojrzałeś na leżącego na łóżku Vincenta. Coś mamrotał, widać nie spał dobrze. Przyjrzałeś się jego ranom. Wyglądały bardzo poważnie, podobnie do ran artylerzystów, którym eksplodują ładunki w dłoniach. Aż ci się wierzyć nie chciało, gdy otrzymałeś wiadomość, że Vincent został ranny w pożarze. Vincent, ten Vincent, który nie spadł z konia, gdy zaszarżowali Bastońscy panowie pod Môis? Ten, który przeżył dwa trafienia z kuszy pod Liège miał się poddać ogniowi? A jednak okazało się to prawdą. Okrutnie poparzony leżał tuż przy tobie. W końcu mnich podszedł i do Vincenta. Ten mały grubasek spojrzał na ciebie, lekko zdziwiony, otworzył już usta, by coś powiedzieć, gdy do sali wpadł, a raczej wtoczył się jakiś człowiek. Miał na sobie strzępy pokrwawionej tuniki mieszczanina, w plecy wbity kawał drewna, a twarz obitą, pociętą i pochlapaną krwią. Ledwo doczołgał się do mnicha, upadł mu do stóp, coś tam wymamrotał. Mnich pochylił się nad nim, mówiąc - Co powiedziałeś, biedny człowieku? - ranny znów coś wymamrotał i schował się za nogami mnicha. Po chwili do sali wparowało pięciu zbrojnych, a ten w najcięższej i najlepszej zbroi (wydawało ci się, że miała pieczęć wybitnych zbrojmistrzów Rasstenu) podszedł szybko do mnicha i powiedział z wyższością - Odsuń się mnichu, pókim miły! - na twarzy mnicha wymalowało się oburzenie. Trudno się dziwić. Nie dość, że jakiś gbur wpada mu do kościoła z mieczem, to jeszcze mu grozi. Ha.

---

Późny listopadowy wieczór, Górne Miasto, Zweeberg, Północne Marchie.
Klent

Nie pamiętałeś połowy dnia. Wszystko niby przez mgłę. Krążyłeś ulicami, rozmawiałeś z ludźmi, ale nic nie pamiętałeś. Pierwsza rzecz jaką przypominasz sobie dokładnie to wnętrze tawerny, do której zaszedłeś parę godzin temu i którą przed momentem opuściłeś. Wypiłeś tam parę piw, zjadłeś kawałek pieczeni z świniaka, wygrzałeś się przy kominku. Po tym byłeś świadkiem pojedynku na ręce, któremu kibicowała cała tawerna. Spojrzałeś za okno. Słońce chowało się za zamkiem. - Szlag by to wszystko - pomyślałeś. Twój klient miał dziś przynieść ci pieniądze, a póki co ich nie zobaczyłeś. Parszywy szczur. Robota została wykonana, nikt cię nie znalazł i nie wykrył, ale pieniędzy nie dostałeś. Uznałeś, że jeśli jutro nie zobaczysz złota to odwiedzisz go i osobiście wyciągniesz zapłatę. Zostawiłeś pod kuflem parę miedziaków i wyszedłeś z karczmy. Przeszedłeś paręnaście kroków w kierunku swojej meliny, gdy drogę zajechał ci konny. Był to młody chłopak w wieku około 25 lat, blondyn z krótkimi włosami. Miał na sobie lekką szatę i napierśnik, a u boku miecz. Zeskoczył ze swojego bułanego konia. Zmierzył cię pełnym pogardy i złości wzrokiem. Po chwili przy jego boku pojawili się dwaj piesi paziowie. W końcu elegancik zechciał się odezwać - Ty parszywa gnido! - oho, nieźle się zaczyna - Jestem Wilhelm de Wolfberg, brat Adelberta de Wolfberga, którego nikczemnie zamordowałeś, gdy spał. Wyzywam cię na pojedynek, śmieciu, by pomścić śmierć mojego brata! - odrzucił z ramion pelerynę, którą złapał jeden z jego paziów i wyszarpnął z pochwy miecz.
Mośko
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 06:16
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Mośko »

Klent
Patrzę na niego beznamiętnym i znudzonym wzrokiem, od niechcenia wyciągam miecz i od razu zadaje cięcie.
ObrazekObrazek
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Brzoza »

Transwilus Milczek
Patrzę na broń, robię wielkie oczy i uśmiecham się:
-Ależ panowie, może obgadamy to przy szklaneczce horyłki?
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Cain
Marynarz
Marynarz
Posty: 174
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 18:13
Numer GG: 3827239
Lokalizacja: bk
Kontakt:

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Cain »

Rahir
Zbliżam się do grupki, zachowując do niej dystans około dziesięciu kroków. Z daleka krzycze do nich swoim tubalnym głosem:
Piękny wieczór panowie...o panienka wybaczy, w pierwszej chwili nie dostrzegłem. Nie wiecie moi mili gdzie tu jakiś zamtuz w okolicy mają, bo mi zaraz kuśka żyć nie pozwoli?
W międzyczasie zwracam baczną uwagę na mężczyzn i kobietę, starając się ocenić ich zamiary, możliwości i ewentualne uzbrojenie.
Luna
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 16:14
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Luna »

Joanna
Natychmiast zaczynam się wyrywać, udawać bezbronną i krzyczeć o pomoc do przyglądającego się przechodnia.
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Kain

Przekląłem sobie w duchu, gdy zobaczyłem zbrojnych. Nie dość, że od dłuższego czasu mam podły humor, to jeszcze oni... No ale cóż, nie będę się na nich rzucać, nie zwariowałem jeszcze. Podchodzę dwa kroki w stronę mnicha.
- W czym problem? - pytam, starając się być przy tym uprzejmy.
Cain
Marynarz
Marynarz
Posty: 174
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 18:13
Numer GG: 3827239
Lokalizacja: bk
Kontakt:

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Cain »

Rahir
Widzę, że panowie nie wiedza jak się zachować w towarzystwie damy - chytam swoje topory i zakręcam nimi młynka Więc teraz chodźcie tu chędożeni popaprańcy
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Brzoza »

Transwilus Milczek
Oglądam się na meżczyznę.
-Widzisz panie, Ci uzbrojeni po zęby panowie właśnie naruszyli ciszę w miejscu świętym, które powinno być azylem dla każdego rannego. - odwracam się do tamtych, szeroku uśmiechając się - to jak, po kielichu?
ObrazekObrazekObrazekObrazek
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: FatMan »

Klent
Złapałeś miecz i trzasnąłeś imćpana Wilhelma przez łeb. Widać, że nie spodziewał się takiego ciosu, a może i ciosu w ogóle, i wylądował na błocie, trzymając się za czaszkę, w której widniało teraz eleganckie, długie pęknięcie, z którego sączyła się krew. Chwiejnie stanął na nogi, machając mieczykiem, ale po chwili znów upadł na ziemię, chlapiąc krwią. Wstał dzięki pomocy paziów, oparł się o konia i wyglądał na bardzo zdezorientowanego przez dłuższą chwilę. Po chwili zauważyłeś, że jeden z paziów prowadzi strażników miejskich. Coś mu mówi, przy okazji żywo gestykulując i pokazując to na ciebie, to na swojego pana. Gdy strażnik podchodzi, spogląda na twój miecz i na głowę Wilhelma, po czym odzywa się groźnym głosem - Co tu się dzieje?

---

Transwilus Milczek, "Złoty" Kain
Woj tak się złości, że aż czerwienieje na twarzy - Jestem George Leveson-Gower, jestem drugim markizem Stafford, trzecim hrabią Gower, wicehrabią Trentham i czwartym lordem Gower z Sittenham. A ten ŚMIEĆ - pokazuje z odrazą i obrzydzeniem na zakrwawionego człowieka - Śmiał ukraść mi sakiewkę z moimi pieniędzmi! - efekciarsko macha mieczem w powietrzu - I śmiał uciec, gdyśmy go złapali i wymierzali sprawiedliwość - w tym momencie wtrąca się ranny człowiek, mówiąc w kierunku swojego oprawcy, ale zwracając się bardziej do was niż do niego - Miejże litość panie, nie miałem nic w ustach od czterech dni! - lord Gower wydziera się tak, że aż ślina wylatuje mu z ust - MILCZ! - zwraca się do was, trochę spokojniej, a jednak nadal ciężko dyszy - Dopuśćcie mnie do tego śmiecia, nim uznam waszą obecność za obrazę mojego honoru

---

Rahir Groamus, Joanna Olivius
Rahir wykręca młynek toporami, co skutkuje brutalną i efektowną śmiercią jednego z "zalotników". Jeszcze jeden ląduje pod murem, nieprzytomny, a ostatni ucieka w panice. W końcu zostajecie sami, z ubraniem ociekającym krwią. Moment później dobiega was gwizd - ktoś gwiżdże sobie melodię jakiejś piosenki. Widzicie, że zbliża się do was z pochodnią - jego migoczący cień widać na jednym z budynków - tej postury, tego ubrania i sposobu chodzenia nie idzie pomylić. Strażnik miejski. Jeśli zobaczy was nad ciałem to będzie to początek waszego związku ze stryczkiem. Krótkiego związku.
Gabriel-The-Cloud
Marynarz
Marynarz
Posty: 348
Rejestracja: niedziela, 5 sierpnia 2007, 21:29
Numer GG: 5181070
Lokalizacja: Gliwice/Ciemnogród

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Gabriel-The-Cloud »

Kain

Tytuły nie robią na mnie wrażenia - może być i księciem Czegośtam, mnie to nie obchodzi. Wychodzę krok do przodu, aby Gower nie sięgnął mieczem zbyt daleko. Jestem ostrożny - dłoń trzymam blisko broni, ale dyskretnie.
- Kradzież sakiewki to nie jest wielkie przewinienie - zauważam spokojnym tonem. - I nie uważam, by stał pan, panie Gower, ponad prawem, aby samemu wymierzać sprawiedliwość. To święte miejsce, proszę wyjść.
Tak, żal mi tego biedaka - Gower to jakiś prawdziwy palant, skoro chciał zabić chłopaka za jakaś śmieszną sakiewkę. Mnie okradziono kilkakrotnie, a jakoś nigdy nie płakałem.
Mośko
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 06:16
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Mośko »

Klent
Patrzę się na strażnika z góry i milczę, nie okazuje żadnych emocji, po prostu patrzę w niego swoimi pustymi oczami. Jeżeli on nic nie powie, nie poruszy się ani nic takiego to idę dalej w swoją stronę.
ObrazekObrazek
Luna
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 16:14
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Luna »

Joanna
Patrzę na swojego nagłego wybawcę i szybko myślę.
- Wiej - rzucam cicho i zaczynam uciekać, jak najdalej od zwłok i światła latarni, wykorzystując fakt, że znam miasto i chowam się w jakimś zaułku, błogosławiąc swoje ciche buty.
Brzoza
Bosman
Bosman
Posty: 1796
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 10:52
Numer GG: 0
Lokalizacja: Freistadt Danzig

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Brzoza »

Transwilus Milczek
-Ależ panowie, panowie... Bez burd w świętym przybytku, bo Tenfeus wam ścieżki pomyli, gdy w drodze będziecie. Błagam ja was, no. - Pokazuję palcem ku drzwiom i kiwam głową tak że tłusty podbródek dygocze jak galareta - a tego bidaka weźmiemy na leczenie, przysięga Aristarchusa wciąż obowiązuje tutejszych lekarzy.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Cain
Marynarz
Marynarz
Posty: 174
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 18:13
Numer GG: 3827239
Lokalizacja: bk
Kontakt:

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Cain »

Nie mając innego wyjścia biegnę za panienką mając nadzieje, że zna miasto i wyprowadzi nas z tej sytuacji.
FatMan
Majtek
Majtek
Posty: 135
Rejestracja: poniedziałek, 26 lutego 2007, 11:50
Numer GG: 0
Lokalizacja: Antwerpia

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: FatMan »

"Złoty" Kain, Transwilus Milczek
Gowerem zaczyna telepać w furii. Wybucha, plując śliną na wszystkie strony - Jak śmiecie, parszywe kmioty?! Bezczelnością jest samo odzywanie się do mnie, a wy próbujecie mi rozkazywać, ROZKAZYWAĆ?! - zauważacie, że jego woje powoli, prawie niezauważalnie przysuwają się w waszą stronę, podczas, gdy Gower się drze - Gówno mnie obchodzi czy to wasze święte miejsce, czy to wasz wychodek, bo oba miejsca wyglądają tak samo! Pluję na tego waszego boga! - spluwa na stojącą niedaleko małą kapliczkę Tenfeusa, po czym spluwa Kainowi prosto w twarz - A TERAZ RUSZCIE SIĘ, BO POSIEKAM WAS NA PLASTERKI

---

Klent
Żołnierz łapie cię za ramię, gdy próbujesz odejść - Hola, obywatelu dokąd- - zadajesz mu potężny cios w splot słoneczny, tak mocny, że słyszysz jak pękają okoliczne żebra, a strażnik upada na ziemię krztusząc się i plując krwią. Nie masz pojęcia co w ciebie wstąpiło. Po chwili, gdy strażnik zwinął się już w kłębek i przestał się ruszać (okazjonalnie wstrząsany tylko spazmami) spojrzałeś z nienawiścią na pazia, który strażnika przyprowadził. Złapałeś jego czaszkę, którą roztrzaskałeś na najbliższej ścianie. Po twojej dłoni ściekła krew wymieszana ze szpikiem. Po chwili wraca ci kontrola. Z przerażeniem spoglądasz dookoła (nie dlatego, że kogoś zabiłeś. Dlatego, że zrobiłeś to w pół-świadomym amoku). Stoisz właśnie we krwi strażnika i pazia. Obok stoi Wilhelm ledwo trzymający się na nogach. W oddali widzisz zbliżający się patrol Straży.

---

Rahir Groamus, Joanna Olivius
Widać Orul nad wami czuwa! Akurat, gdy zebraliście się do ucieczki, z pobliskiej knajpy wyległa grupa pijanych w sztok ludzi, którzy śpiewali głośne pijackie pieśni, co pozwoliło ukryć hałas podkutych butów Rahira. Udało wam się uciec za zakręt, gdy usłyszeliście dźwięk gwizdka stróża, co oznaczało, że znalazł ciało i wzywa wsparcie. Przestaliście biec, dopiero gdy znaleźliście się w odległym zaułku. Spojrzeliście na siebie. W jasnym świetle księżyca wyglądaliście upiornie - ubrania zachlapane krwią, jak gdybyście przynajmniej kogoś rozszarpali na kawałki (co w sumie niewiele mijało się z prawdą)...

Joanna Olivius
Rozejrzałaś się po okolicy i dostrzegłaś, że jesteście na granicy doków - niedaleko stąd, może 500 kroków znajduje się twoje mieszkanie!
Luna
Pomywacz
Posty: 57
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 16:14
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Luna »

Joanna
- Dzięki za pomoc - mówię, łapiąc oddech. - Musimy teraz sie umyć i pozbyć tych zakrwawionych ciuchów. Mieszkam niedaleko stąd, wiec w ramach podziękowań mogę cię zaprosić, ale ostrzegam - spróbujesz czegoś i kończysz jak tamci faceci. Co ty na to?
Mośko
Pomywacz
Posty: 38
Rejestracja: poniedziałek, 12 maja 2008, 06:16
Numer GG: 0

Re: [Autorski] Awakening

Post autor: Mośko »

Klent
Nawet nie myślę nad tym co zrobiłem. Odchodzę, po drodze ogłuszając Wilhelma. Uważam, żeby go nie zabić. Skręcam w najbliższą uliczkę i powtarzam to tak długo, aż mi się nie znudzi. Albo coś się nie wydarzy. Prędzej to drugie.
Ostatnio zmieniony środa, 14 maja 2008, 08:36 przez Mośko, łącznie zmieniany 1 raz.
ObrazekObrazek
Zablokowany