Posty zaczynajcie od imienia swego bohatera
- To co mówią postacie piszcie od myślnika pochyloną kursywą.
„To co myślą w cudzysłowie.”
Tak piszemy wszystko poza sesją.
Posty nie muszą być arcydługie, ważne by były ciekawe i wnoszące coś do gry. Czas na odpowiedź: max. 5 dni. Bohaterowie graczy którzy nie będą odpisywać (bez wcześniejszego zgłoszenia nieobecności) znajdą swoje miejsce w rzecze (dokładnie na dnie), lub przytulnym cmentarzu L'Anguille


WARHAMMER: OBJAWY ZŁA
Było niemal południe, gdy dotarliście do jednego z zajazdów w L'Anguille – stolicy cesarstwa o tej samej nazwie w Bretonii. Nieopodal, kilka dni drogi na południe niemrawie toczyła się wojenka o spadek po Adarhaldach. Do książęcej korony zgłaszało pretensje wielu elektorów, a król Bretonii Louen Lwie Serce pragnął włączenia części ziem cesarstwa Mousillon do Lyonesse. Od dwóch lat przez te ziemie przetaczały się więc rycerskie zagony, oblegano miasta i zamki, ścierali się dowódcy i armie. Na ogół jednak niewiele się działo, zaś jedynym widocznym efektem zmagań były puste skarbce książąt i spalone przez nieopłaconych zaciężnych wioski. Niewiele to jednak obchodziło zgromadzonych przy waszym stoliku jak i w całym zajeździe „Pod Strzaskanym Kompasem” gości. Karczma znajdowała się tuż przy nabrzeżu wielkiego portu L'Anguille i obecnie bawiło w niej naprawdę wielu podróżnych. Arabowie, Norsmeni, Kitajczycy – w lokalu można było dostrzec żeglarzy z całego świata. A dla nich liczyły się jedynie ciepła strawa i bezpieczne miejsce do spędzenia nocy. Wy zaś przybyliście do karczmy kilka minut temu, każdy z was z różnych, znanych tylko sobie powodów. Ze względu na panujący tłok i wielojęzyczny gwar, zrządzeniem losu zasiedliście przy jednym ze stolików w kącie sali.
Karczma do której trafiliście, nie różniła się zbytnio od innych tego typu przybytków. Parter zajmowała zatłoczona obecnie sala jadalna z kilkunastoma stolikami, na piętrze znajdowały się zapewne pokoje do wynajęcia. Kontuar mieścił się przy ścianie naprzeciw wejścia, w rogu znajdowała się scena dla śpiewaków, gdzie elfi bard przygrywał jakąś melodię (choć raczej mało kto go słuchał). Ściany ozdobione były myśliwskimi trofeami i obrazami przedstawiającymi okręty na morzu. Między stolikami uwijali się gospodarz i posługacze donosząc napoje i posiłki a także zbierając zamówienia. W tłumie dostrzegliście też trzech potężnie zbudowanych, wygolonych na łyso mężczyzn, którzy zapewne chronili zajazd.
Najdziwniej z całego zgromadzenia wyglądał jednak stolik, przy którym zgromadziły się chyba największe indywidua: smukła, odziana w bordowe szaty wyniosła kobieta, o czarnych, poprzetykanych czerwienią włosach. Obok niej potężnie zbudowany łysy olbrzym, przy długim mieczu i tarczy. Dalej przystojny, smukły mężczyzna w bogatych szatach i dostojnym obliczu. W końcu śniadej cery zgrabna kobieta o ciemnych włosach. Ktoś bywały w świecie powiedziałby że to Estalijka, lecz dla gości w zajeździe nie miało to żadnego znaczenia.
Tak zanotowałby sobie was w pamięci postronny obserwator. Natomiast jak wy postrzegaliście otoczenie? Wasze wierzchowce odpoczywały w przyzajezdnej stajni. O tej porze roku paszy był dostatek. Przynajmniej o to jedno nie musieliście się martwić.
Elfi minstrel przygrywając na lutni nucił słowa pieśni:
Jutro zabierze nas w dal
Daleko od domu
Nikt naszych imion nie będzie znał
Lecz barda pieśń zostanie
Jutro wszystko będzie znane
I nie będziesz sam
Nie bój się zatem zimna i ran
Bo barda pieśń zostanie...
Z zamyślenia wyrwał was głos karczmarza. Solidnej postury brodata postać o czarnych, kręconych włosach, zwinnie toczyła się w waszym kierunku.
- Ech ci grajkowie. Siędzie taki, brzdąka na tej lutni, a śpiewa że niewiastom z wrażenia w głowach się przewraca…- rzucił w bretońskim i roześmiał się serdecznie. - Gaston d'Aberre, właściciel kompasu – ukłonił się lekko. - Pierwszy raz chyba goszczę państwa, więc witam w moich skromnych progach. Czegoś trzeba? Piwa pod dostatkiem, moje własne w zajeździe warzone, pensa za kufel. Wino młode, jesienne z tutejszych winnic niezgorsze, z Ulthuanu też mamy, trzy denary za lampkę. Gorzałka z kislevu sprowadzana… Z mięsiwa polecam drób i wieprzowinę z sałatkami w sosie słodko-kwaśnym. Palce lizać! Z zupek mamy rosołek, pomidorową i żurek... Do tego chleb, micha fasoli albo o! Kasza ze skwarkami! Pyszności, moja żona robi.
Gaston zamyślił się trochę.
- Pokoje dwu osobowe, ecu za dobę. Jeszcze trzy jeno zostały... Zastanówcie się, a ja wracam za chwilkę…Zostawże tą belkę parszywcze! Dom mi chcesz zawalić?...- to rzekłszy Gaston poleciał uspokoić jakiegoś typka co i rusz zataczającego się na podtrzymujący werandę filar.
Przy sąsiednim stoliku jakiś szlachcic i towarzyszący mu dwaj rycerze rozmawiali w nieznanym wam, dźwięcznym języku. Towarzyszący im najemnicy obgadywali w bretońskim przeróżnych hrabiów, książąt oraz ich siostry i matki z użyciem licznych niegodnych przytaczania przymiotników.
Tymczasem gospodarz, nie zważywszy na szanse poszczególnych pretendentów oraz polityczne układy zrobił porządek z pijanymi i powrócił do waszego stolika.
- To co podać panie i panowie? - spojrzał badawczo po waszych twarzach.
* pensy - odpowiedniki imperialnych miedziaków
* denary - srebrników
* ecu - koron
W pierwszym poście proszę o dokładny opis wyglądu Waszych postaci - tak jak je widzą towarzysze przy stoliku. We wstępie opisałem wygląd tylko tak, jak widzi Was ktoś przechodzący obok.
Kości zostały rzucone...zaczynamy!
