[Freestyle] Harmondale - dom graczy

To jest miejsce, w którym przeprowadza się wcześniej umówione sesje.
ODPOWIEDZ
Bielik
Mat
Mat
Posty: 594
Rejestracja: środa, 7 czerwca 2006, 20:34
Numer GG: 5800256
Lokalizacja: GOP

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Bielik »

Ha'arim

Ha'arim zamarł na swoim miejscu. Nie spodziewał się, że wrogów będzie tak wielu. Mimo, że gobliny nie należały do najwspanialszych wojowników to samo można było powiedzieć o ich zbieraninie. Ha'arim wiedział, że ich jedyną szansą jest zupełne zaskoczenie wroga. Większość uwagi półelf skupił na osobniku w zbroi, w którym nawet z tej odległości i w półmroku rozpoznał Zorana. Istniała spora szansa, że gdy on padnie reszta goblinów po prostu się rozpierzchnie. Pozostawała tylko kwestia tego jak to zrobić. Jego pancerz mógł ochronić go przed wybuchem ich mikstur, ale nie mógł osłonić go przed środkiem nasennym. Jego opary szybko by uśpiły zielonoskórego. Pozostawała jednak kwestia rzutu. Zdołał przygotować jedynie dwie porcje, a środek ma niestety słaby zasięg więc rzut musi być celny. Nie mógł też ignorować reszty słabiej uzbrojonych. Na wypadek, gdyby w momencie sygnału nie miał szans na dosięgnięcie przywódcy przygotował sobie w dogodnym miejscu wybuchowe mikstury.
Wzrok Ha'arima wędrował z golibnów na Pasov w oczekiwaniu na sygnał.
Rozglądając się dookoła intruzi podeszli do kasztanowca. Nie zwracali uwagi na dochodzące z chat, skromne światła dogasających powoli kominków. Przywiązane do drzewa goblinki, mimo pionowej pozycji zdołały zasnąć już jakiś czas temu. Zoran nie patyczkował się i obudził pierwszą z nich, wymierzając jej siarczysty policzek. Ta obudziła się nagle z lekkim piskiem, ale zaraz potem zamilkła.
Wtedy jeden ze stojących na tyłach goblinów, został trafiony strzałą w szyję, aż ta przebiła się prawie na wylot. Delikwent przewrócił się do tyłu na plecy.
Zoran nie zwrócił uwagi na to co się dzieje za nim i tym samym sposobem co poprzednio obudził drugiego więźnia. Część z goblinów jednak odwróciła się, aby spojrzeć co się stało, za nimi. Wtedy to jeden z nich wykrzywił się dziwnie i osunął się na kolana, a następnie padł na ziemię na wznak. Z jego karku wystawała należąca do Pasov strzała.
Na to właśnie czekali. Ha' arim chwycił w dłoń butelkę z środkiem usypiającym i najcelniej jak tylko potrafił posłał ją w stronę Zorana. Ryzyko niepożądanych skutków użycia tego środka było praktycznie zerowe. Musiałby jakimś cudem trafić któregoś ze swoich towarzyszy, aby jakoś sobie zaszkodzić.
Szczęściem półelfa było to, że mieli czas na trenowanie rzucania, a nie tylko samo zrobienie mikstur. Trafienie fiolką w goblina, w półmroku, z odległości około piętnastu kroków, wymagało posiadania elfiej zwinności. W każdym bądź razie, udało się i szklane naczynie z głośnym brzękiem rozbiło się o zbroję goblina, na wysokości brzucha. Ten wyjątkowo szybko zorientował się, albo po prostu wystraszył, gdyż nieomal natychmiast odskoczył, czy też odbiegł kilka ładnych kroków do tyłu. Inni zgromadzeni obok, nie byli jednak aż tak szybcy - dwóch goblinów, które były najbliżej, nieomal padło na ziemię najprawdopodobniej zasypiając, zaś trzech innych zachwiało się na nogach, jakby zaraz mieli zemdleć.
Zoran wydał rozkazy, zaś sam rzucił się do goblinek, sprawnie rozcinając ich więzy i uwalniając je. W międzyczasie, ocalałe na polu walki gobliny rozproszyły się po okolicy, a dwa z nich zmierzały w stronę Ha'arima.
Ha'arim od razu chwycił za fiolkę z wybuchową mieszanką. To, że zbliżali się do niego mogło pomóc mu w celnym rzucie. Poczekał aż podejdą do niego na odległość z której będzie całkowicie pewien, że trafi po czym z całej siły rzucił fiolkę w najbliższego goblina.
Mikstura zrobiła swoje! Korpus trafionego fiolką goblina goblina zamienił się w dziurawy worek mięśni i skóry, zawierający litry brązowej krwi. Resztki jego zmasakrowanego ciała wybuch odrzucił do tyłu, a solidna kałuża krwi pojawiła się na ziemi.
Manewr przyniósł szokujące wręcz rezultaty, jednak Ha'arim zdradził swoją pozycję i pozostałe gobliny ruszyły w jego stronę... Oprócz tego, wybuch z pewnością był sygnałem dla ludzi których zwerbowała Pasov, a którzy lada moment pojawią się na polu walki, otaczając wszystkich na nim zgromadzonych.
-O cholera...- Ha'arim był zaskoczony mocą ich mikstur - nie powinny być tak mocne - mruknął jeszcze i chwycił następną miksturę i rzucił ją w stronę pozostałych goblinów. Nie patrząc na efekty swojego rzutu zabrał się do szybkiego odwrotu. Liczył na to, że pojawienie się posiłków w postaci mieszkańców wsi da mu wystarczającą ilość czasu na wycofanie i znalezienie nowej dogodnej pozycji.
Stare chińskie przysłowie mówi: "Jak nie wiesz co powiedzieć, to powiedz stare chińskie przysłowie"
Mr.Zeth
Bosman
Bosman
Posty: 2312
Rejestracja: sobota, 17 grudnia 2005, 17:15
Numer GG: 2248735
Lokalizacja: z Wrocławskiej Otchłani
Kontakt:

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mr.Zeth »

Ardel:

Ardel skierował swą uwagę na opancerzonego goblina. Tego bydlaka trzeba było ściągnąć w pierwszej kolejności i to jemu się oberwie dużą butlą z wybuchowym płynem.
Potem pójdzie reszta, tylko problem poległa na tym, by nie trafić sprzymierzeńców... i wybić wszystkie gobliny. Ardel nie zamierzał dopuścić do ucieczki któregokolwiek z tych zielonoskórych skurczybyków. Szkodniki należy tępić...
Alchemik rzucił okiem na dwie duże butelki z wybuchowa cieczą przywiązane do kołków podpierających ten wrak chaty. W razie czego mógł zwiać dziurą z tyłu i ciskając za siebie małą buteleczką zawalić chatę na łeb ewentualnej pogoni. Mógł też teoretycznie zwiać na dach i rzucać buteleczkami stamtąd, jeśli gobliny będą na tyle rozsądne by go otoczyć.
Rozglądając się dookoła i najwidoczniej niczego nie dostrzegając, intruzi podeszli do kasztanowca. Przywiązane do niego goblinki, mimo pionowej pozycji zdołały zasnąć już jakiś czas temu. Zoran nie patyczkował się i obudził pierwszą z nich, wymierzając jej siarczysty policzek. Ta obudziła się nagle z lekkim piskiem, który sprawił, że jeden ze stojących na tyłach goblinów aż się przewrócił na plecy.
Zoran nie zwrócił uwagi na to co się dzieje za nim i tym samym sposobem co poprzednio obudził drugiego więźnia. Część z goblinów jednak odwróciła się, aby spojrzeć co się stało, za nimi. Wtedy to jeden z nich wykrzywił się dziwnie i osunął się na kolana, a następnie padł na ziemię na wznak. Z jego karku wystawało coś cienkiego i długiego na pół metra.
Ardel złapał za małą buteleczkę, zawierająca substancję która powinna była utworzyć gaz paraliżujący. Wychyliwszy się przez okno cisnął nią w najbliższego goblina stojącego możliwie daleko od kasztanowca. Nie chciał zagrzać za bardzo pozycji Pasov.
Trafił! Mimo iż od celu dzieliło go dobre sześć, czy siedem metrów. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Fiolka odbiła się od pleców jednego z goblinów i upadła na trawę, jakieś pół metra od niego. Nie rozbiła się i nie uwolniła gazu, co było jej zadaniem. Tymczasem goblin odwrócił się gwałtownie i rozejrzał się dookoła.
Ardel schował się, skrzywił i pstryknął palcami. Wziął kolejna buteleczkę i tym razem na wszelki wypadek wstrzymał oddech i poluzował mocno korek przed ciśnięciem jej w gobliny.
Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, zaś w szeregach goblinów powstało małe zamieszanie. Ardel od razu wykorzystał to, że teraz już nikt na niego nie patrzył. Rzucona przez niego fiolka, odbijając się od ziemi zgubiła korek, a następnie potoczyła się nieco pod nogami zielonoskórych. Przez chwilę wydawało się, że operacja nie przyniosła oczekiwanych rezultatów, jednak po chwili trzech goblinów zaczęło się dziwnie chwiać na nogach, jakby te odmawiały im posłuszeństwa powodując trudności ze staniem.
Goblin w zbroi zaczął coś mówić do pozostałych, zaś sam rzucił się do goblinek, sprawnie rozcinając ich więzy i uwalniając je. W międzyczasie, ocalałe na polu walki gobliny rozproszyły się po okolicy, a dwa z nich zmierzały w stronę Ardela.
Chłopak wyszczerzył się. Czas upiec goblina lub dwa. Chłopak odczekał dwa oddechy, przygotował jedna mała i jedną dużą fiolkę, po czym wychylił się i cisnął mocno małą fiolką z mieszanką wybuchową w nadchodzące gobliny. Duża była przeznaczona dla Pana Pancernego...
Mikstura zrobiła swoje! Jeden z goblinów odskoczył do tyłu, albo raczej go odrzuciło, a następnie upadł na ziemię. Drugi nie podskoczył tak daleko, ani wysoko, ale uniósł się w powietrze o dobry metr i zrobił to tak gwałtownie, że jego nogi za nim nie nadążyły zostały na ziemi, urwane na wysokości kolan. Krew polała się po ziemi, podlewając okoliczną trawę.
Manewr przyniósł rezultaty, jednak Ardel zdradził swoją pozycję i pozostałe gobliny ruszyły w jego stronę... Oprócz tego, wybuch był sygnałem dla ludzi których zwerbowała Pasov, a którzy z pewnością zaraz pojawią się w polu widzenia i zgodnie z planem otoczą gobliny nie dając im uciec. Sprawa więc uległa gwałtownemu uproszczeniu. Ardel nie czekał aż gobliny bardziej się rozproszą i cisnął w nie dużą miskturą, po czym ruszył na tyły domu, oglądając się za siebie. Gdy gobliny wlezą do środka za nim będzie mógł wrzucić kolejną miksturę do środka walącej się chaty.
Opuszczając chatę, usłyszał za sobą pokaźny huk, który niewątpliwie wywołała jego własna mikstura, oraz krzyk, który musiał być konsekwencją tego działania. Po opuszczeniu budynku, miał zamiar zaczekać przy dziurze która niegdyś była chyba oknem i zaskoczyć gobliny. Nie mniej jednak widział je wyraźnie przez szpary, więc można było przypuszczać, że mimo maskującego go kostiumu widzieli jak wychodził... Zwłaszcza, że zaczęli okrążać budynek. Nie było ich jednak już tak dużo jak na początku.
Ardel nie był też sam, gdyż z chat powychodzili uzbrojeni w podręczną broń chłopi i włączyli się do walki, która nawiązała się szybciej niż można się było tego spodziewać.
Nadal jednak pozostawał problem zbrojnego, który złapawszy za liny zaczął ciągnąć do lasu goblinki przywiązanie do jej drugiego końca. Te opierały się spowalniając jego działanie, nie mniej jednak nie były w stanie go zatrzymać.
Ardel uśmiechnął się paskudnie. Ha'arima nei widizał nigdzie, wiec rzusył biegiem zewnętrznastroną, próbując uniknać goblinów. Miałe jeszcze parę mikstur, w razie czego mógł potrktować napotkane gobliny gazem paraliżującym. Na pancernego gnojka miał gotową dużą eksplodującą i parę mniejszych... planował zapiec go we własnej zbroi.
UWAGA -ZŁOŚLIWY MG!

Mr.Z pisze posta
Obrazek

Miałeś to w upie? Nie miej tego w d*pie!
Mekow
Bosman
Bosman
Posty: 1784
Rejestracja: niedziela, 28 maja 2006, 19:31
Numer GG: 0
Lokalizacja: A co Cię to obchodzi? :P

Re: [Freestyle] Harmondale - dom graczy

Post autor: Mekow »

Ha’arim

Nie musiał szukać dogodnej pozycji daleko... o ile w ogóle musiał. Za sprawą mikstur, oraz okazyjnych ale celnych i śmiertelnych strzałach Pasov, szeregi goblinów straciły już na liczebności. Uzbrojeni w podręczną broń chłopi, którzy włączyli się do walki skutecznie odwrócili uwagę goblinów od Ha'arima. Od razu nawiązała się walka w liczniejszym gronie i wyglądało na to, że to gobliny znajdują się teraz w opałach, a nie walczący z nimi gospodarze. Ludzie mieli przewagę i to nie tylko liczebną.
Nadal jednak pozostawał problem Zorana, który złapawszy za liny zaczął ciągnąć do lasu goblinki przywiązanie do jej drugiego końca. Jego zbroja najwidoczniej skutecznie broniła go przed strzałami Pasov, więc elfka skupiała swój ogień na pozostałych.
Ha’arim post‘anowił pozostawić kwestię pospolitych goblinów Pasov i chłopom a samemu się zająć Zoranem. Liczył na to, że na podobny pomysł wpadnie także Ardel. Sam raczej miał nikłe szanse na zatrzymanie opancerzonego przeciwnika. Ha’arim wykorzystując chaos panujący na polu bitwy postanowił spróbować okrążyć plac, aby znaleźć się mniej więcej na wprost przywódcy goblinów i móc w ostateczności odciąć mu drogę ucieczki.


Wszyscy

Wszystko wydarzyło się naprawdę bardzo szybko. Ardel przemknął przez, czy raczej obok pola walki i bez większego trudu dogonił opancerzonego zbroją goblina, którego spowalniały opierające się mu goblinki. Słyszał jakieś okrzyki i odgłosy walki, ale nie zwracał na nie większej uwagi. Jednocześnie Ha'arim wyminął jedną chatę i przebiegł flanką, aby odciąć Zoranowi drogę. Tym sposobem alchemicy nieomal otoczyli swojego największego przeciwnika, zachodząc go z dwóch stron. Wzięli go w dwa ognie i walka ta, nie trwała długo. Najpierw rzucona przez Ha’arima mikstura wybuchowa rozbiła się na jego zbroi i eksplodowała tuż przed nim. Odrzuciła goblina do tyłu, zmuszając do upuszczenia zarówno ciągniętych lin jak i miecza, oraz zamroczyła tak, że przez krótką chwilę stał nieruchomo, chwiejąc się na nogach. Nieomal natychmiast w jego plecy uderzyła pokaźna porcja mikstury ciśniętej przez Ardela, która nie tylko odrzuciła go ponownie do przodu w potężnym ciosie, ale i rozerwała jego metalową zbroję. Zoran padł na ziemię.
Zadowoleni z siebie alchemicy podeszli do niego szybko i upewnili się, że nie żyje. Leżał tam w coraz bardziej powiększającej się kałuży brązowej krwi, nie ruszał się, nie oddychał i miał rozerwane plecy. Zoran nie żył.

Zadowoleni z siebie mężczyźni spojrzeli na pole walki i musieli przyznać, że zarówno chłopi, jak i Pasov poradzili sobie bardzo dobrze, dobijając ostatnich goblinów. Wyglądało na to, że Harmondale w końcu było od nich wolne.
Gdy tylko uśmiechnięta elfka podeszła do mężczyzn, dało się usłyszeć dziwny świst i kobiece krzyki w lesie pod wioską. Lordowie odwrócili się w tamtą stronę i dostrzegli dwa wiszące metr nad ziemią, skierowane głowami w dół ciała.

Ha’arim bez większego trudu dostrzegł iż są to goblinki, które uciekając w las wpadły w zastawione przez Pasov sidła. Z pewnością nic im nie było i po prostu zostały unieruchomione, a mogły co najwyżej zarobić guza i siniaki przy zderzeniu z drzewem, oraz wpadając w panikę stracić przytomność.
Ardel zaś nie potrafił dostrzec kto wpadł we wnyki elfki, ale widział, że te dwa ktosie już się nie ruszały, wisząc tylko na linach jak wisielce. Dostrzegł za to coś innego, co przykuło jego uwagę. Były to dwa małe skośne ślepia umieszczone nisko w zaroślach. Dokładnie takie same, jakie widział wcześniej w piwnicy zamku. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że wpatrują się właśnie w nich.


Wszyscy

Pasov jeszcze tego samego dnia poleciła zrobić wielkie ognisko i spalić ciała zabitych goblinów, aby uniknąć zarazy. Poważnie rannych nie było, więc potem można już było tylko świętować... I tak to też zrobili.

Kolejny dzień po walce minął bardzo spokojnie i większość odpoczywała lecząc siniaki, zmęczenie oraz kaca. Jedną z ciekawszych wieści było to, że następnego dnia przed świtem, karczmarz wybierał się do miasta, więc można było mu coś zlecić, dać do sprzedania, albo nawet zabrać się z nim i zadbać o interesy osobiście. Na zaplanowanie tego mieli cały dzień.
Ostatnio bardzo mało sesji się tu gra... ciekawe dlaczego?
Odnosi się wrażenie, że to forum wymiera :?





Ostatnio edytowano piątek, 30 luty 2012, 14:76 przez Mekow, łącznie edytowano 28 razy
ODPOWIEDZ