Strona 1 z 10

Filmy vs. Książki

: sobota, 30 lipca 2005, 19:57
autor: Orlica
Co wolicie? Książki czy filmy? Dlaczego?
Ja wolę mimo wszystko książki, bowiem to przy nich mogę sobie wszystko wyobrażać na własny sposób, a w filmach można powiedzieć, że sporo jest narzucone.
Jakie jest Wasze zdanie?

: sobota, 30 lipca 2005, 20:26
autor: BAZYL
Jeżeli o mnie chodzi to nie bardzo mam jak, gdzie i kiedy oglądać filmów - no chyba że specjalnie zaplanuje sobie wyjście do kina. Naturalnym więc wyjściem jest to, ze skłaniam sie bardziej ku książkom. Wszak można je czytać dosłownie w każdym miejscu, o kazdej porze (byleby jasno było) i cześto potrafią przekazać znacznie wiecej niż film. Juz pominę tak prozaiczne kwestie jak to że w co drugim polskim filmie gra np. Boguś Linda, a w każdej ksiazce są nowi "aktorzy" ;-)

: niedziela, 31 lipca 2005, 00:18
autor: Craw
Oba media sa bardzo wazne.
Ksiazka daje wieksza swobode, to co sie czyta tworzy sie w wyobrazni. Tak jak nie mozna wejsc dwa razy do tej samej wody, nigdy nie czyta sie dwa razy tej samej ksiazki. Za kazdym razem jest inna.
Co wiecej, w ksiazkach autor nam sie tak nie narzuca.
Za filmem zas przemawia jego zdolnosc do oddzialywania na wzrok i sluch. Kosztem wolnosci dostajemy produkt w ktorym klimat tworza obrazy i dzwieki. Wyobraznia sie wylacza, za to wyostrzaja sie zmysly.
Jedyna wada tego medium jest wizja, nie tworzona przez widzow, a przez rezysera.

A co ja wole? A to juz zalezy od tego na co mam ochote :P

: niedziela, 31 lipca 2005, 09:32
autor: mrufon
Dobry film jest niemniej godny uwagi niż książka - wystarczy wspomnieć LotR-a. Gdyby jednak zsumować wszystkie plusy i minusy obu form przekazu, IMO książka wygra.

Trzeba poza tym tłuc do głów Polakom, których zaledwie 50% cokolwiek czyta, że bez książek będą pustymi skorupami, wegetującymi roślinami bez szerszego horyzontu, takimi, jak ich kształtuje beznadziejnie głupi system edukacji, preferujący matołów z dobrą pamięcią, kolejne klony bezmózgów plotących te same wbite do łbów komunały i farmazony.

Trochę pojechałem, ale szlag mnie trafia jak słyszę banialuki, że ten i tamten pije, bo tylko to mu zostało, bo jest bez pracy i perspektyw. Została mu jeszcze biblioteka, w której może utopić swoje żale i naładować baterie. Na to nie trzeba pieniędzy i nie rujnuje to rodzin.
"Czytanie to dobre danie, które smakować mi nie przestanie" - takie motto, które powinien sobie przyswoić dres.

: niedziela, 31 lipca 2005, 12:39
autor: Craw
Najpierw trzeba umiec czytac :P
A ksiazki nie sa popularne, bo:
a) trzeba poswiecic im wiecej czasu
b) obciach gadac przy kumplach o ostatnio przeczytanej ksiazeczce
c) ksiazki sa drogie, a nikomu sie do biblioteki nie chce zapisac

A tak w ogole, to niepopularnosci ksiazek winne sa takze lektury obowiazkowe. Niby warto je znac, a i tak malo kto je czyta. Wiekszosci ludzi to co jest tam napisane w ogole nie interesuje. I zamiast dzieci wczesnoszkolne zachecac do czytania ksiazek, to sie je zniecheca. Rodzice zas wola kupic dziecku gre zamiast ksiazke.

: niedziela, 31 lipca 2005, 13:52
autor: mrufon
Smutne to, ale prawdziwe. Lektury są do du&%. W dużym stopniu. Zwłaszcza za dużo jest tej chorej romantycznej postawy a' la Werter. Niechby dali coś do lekturospisu bardziej strawnego, z pewnością dałoby się zachęcić większą rzeszę uczniów do lektury. Druga sprawa - rola rodziców, której nie da się zbagatelizować. Jeśli oni zachęc, wpoją od dzieciństwa pewne wzorce, to takiego czytelnika nawet lektury kretyńskie nie odstraszą.

: niedziela, 31 lipca 2005, 14:16
autor: Carchmage
Niektóre lektury bywały interesujące :wink: Moze to was zdzwi, ale np. Krzyżacy to niezła ksiązka była, wg mnie.
Ale "Syzyfowe prace" były koszmarnie nuuuudne.....

Ja osobiscie wole książki niz filmy. Za zalety książek: wolnośc wyobraźni, powracanie do lektury kiedy się chce... Poza tym książka to symbol wiedzy, książki istnieją od średniowiecza i dalej są popularne. Wprawdzie słabiej niz kiedyś (ale nie to sredniowieczne kiedyś), ale i tak są swietne ;)

: niedziela, 31 lipca 2005, 15:42
autor: Craw
Carchmage pisze:Ale "Syzyfowe prace" były koszmarnie nuuuudne.....
Zgadzam sie. Za to "Rozdziobia nas kruki wrony" tego autora bylo swietne.
Carchmage pisze:Za zalety książek: (...) powracanie do lektury kiedy się chce...
A filmu nie mozna obejzec kiedy sie chce i ile razy sie chce?
Carchmage pisze:Poza tym książka to symbol wiedzy
Taka ciekawostka. W czasach antycznych ksiazki uznawano za zgube wiedzy, gdyz ludzie nie musieli by juz tego pamietac. Co wiecej czlowiek, czytajac moze znadinterpretowac przekaz autora (hermeneuci sie znalezli :P). Dlatego Pitagoras nie spisal swoich dziel, zrobili to dopiero jego uczniowie.

Przypomnial mi sie tez fragment z Krzyzowcow, ktory kumpel mi opowiedzial. Jakis tam rycerz gadal z Grekiem.
Grek sie go pyta: A duzo czytacie ksiazek?
Rycerz: no raz przedukalem Biblie, ale teraz juz nie musze bo znam ja na pamiec.
Gdy juz skonczyli gadac, rycerz poszedl do swoich towarzyszy krzyzowcow i mowi: jacy glupi Ci grecy. Musza ciagle czytac bo nie potrafia nic zapamietac.
Carchmage pisze:(Ksiazki)dalej są popularne. Wprawdzie słabiej niz kiedyś (ale nie to sredniowieczne kiedyś), ale i tak są swietne ;)
Troszke sie mylisz. Kiedys (tzn bardzo dawno temu) ksiazki mimo wszystko swoje kosztowaly. Wynalezienie prasy drukarskiej nie sprawilo, ze kazdy mogl miec ksiazke, a ze taki szlachcic mogl se pozwolic na wiecej niz kilka lektur. Zreszta zeby czytac ksiazki najpierw trzeba umiec czytac w ogole. A z tym do poznego XIX bylo ciezko. Zreszta wciaz na ksiazki nie mogl sobie pozwolic kazdy.

: niedziela, 31 lipca 2005, 17:11
autor: BAZYL
Cóż Źródło braku zainteresowania ksiażkami leży w dzieciństwie - ktoś juz o tym wspominał, ale pozwolę sobie powtórzyć.

Przede wszystkim rodzice nie czytaja ksiażek - mi czytali dlatego teraz znacznie bardziej cenię sobie książki niż film, i czytam w kazdej wolnej chwili.
Jeśli chodzi o lektury, to wreszcie ktoś pomyślał i został stworzony nowy kanon lektór - na przykład wyleciały potworki w stylu "O krasnoludkach i o Sierotce Marysi" - nie znam nikogo kto sam przeczytałby tę książkę od początku do końca w 4 klasie, kiedy to była lekturą... zgroza.

Mam matkę nauczycielkę to wiem co sie dzieje jak dzieci czytają lektury - nie wiedzą na przykład co to jest brona... Bo skad maja niby wiedzieć - z filmów? W których najważniejsze są spektakularne wybuchy i ciete riposty (a la wujek Staszek Mistrz Ciętej Riposty)... Jedyna pociecha w obrońcach narodu typu Andrzej Leper - dzięki temu ze niedługo dzieci zaczną ogladać Wiadomości, dowiedzą sie czm jest brona (fakt ze a jezdni, ale ogólne pojęcie bedzie...) :P

: niedziela, 31 lipca 2005, 18:14
autor: BearClaw
Według mnie książki trzeba polubić samemu. Ja sam pamiętam jak z lat czytania tylko i wyłącznie komiksów, przeniosłem się w świat ksiżek. Pamiętam jak moja matka mi podsunęła dwie książki od bibliotekarki, z która ma dobry kontakt. Wtedy (a było to już z 6-7 lat temu) miałem dość dużą awersję do książek (jedynie lektury czytałem,ale i to nie zawsze), ale spróbowałem i nie żałuje:).Później Pottero mania itd.. No i się zaczeło na dobre czytanie:). Film raz na jakiś czas i to bardzo wybiórczo. Jednak bardziej preferuje ksiżki od filmów. Wiecej czasu - wiecej dobrej zabawy 8)

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 00:53
autor: Falka
Hmm... A ja lubię i filmy, i książki. Z tym, że czasami mi szkoda czasu na oglądanie filmów, a na książkę czas zawsze znajdę. No i nie mogę oglądać filmów jak jadę metrem/autobusem - tutaj rządzą książki.
Ale gdyby tak się zastanowić, to jednak gdybym miała wybierać, wolałabym wybrać książkę. Bez filmów potrafię żyć, bez książek mi ciężko.

Co do lektur szkolnych, jak na kujonkę przystało (którą nie byłam, ale taka opinia krążyła i uwłaczała mojej godności oraz raniła moje wrodzone lenistwo), przeczytałam wszystkie z wyjątkiem Pana Tadeusza. Do tych, które mi się podobały, zaliczyć można takie tytuły jak Dżuma, Mistrz i Małgorzata, Krzyżacy, Przygody Robinsona Cruzoe czy Quo Vadis. Pewnie było coś jeszcze, ale ja sklerotyczka jestem :/
Za to najgorszą lekturą, jaką czytałam, były Kamienie na szaniec - grrrr, koszmar!!

BTW. vs pisze się bez kropki na końcu - to tak a propos tematu.

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 01:26
autor: Vircung
książki a raczej Xiążki lubię... lektur nienawidze, może to przez moją wymagającą nauczycielkę, przeczytałem łącznie najwyżej 6 szkolnych lektur... ale za to Xiążki fantasy pochłaniam z niesamowitym "głodem"... jest to oje wygórowane pragnienie ale Xiążki powinny mieć conajmniej 2000 stron, lub składać się z kilku(nastu) części (wiem wiem jestem sadystą dla pisarczyków :D ), bo po przeczytaniu Xiążki która ma np 500 stron czuję niedosyt... filmy też są ciekawe ale nie dają takiej możliwości kreacji świata w którym dzieje sie akcja... nie zabardzo lubię oglądać ekranizacji Xiążki którą niedawno czytałem, bo jest wycinana ponad połowa wątków i ciekawych wytuacji przez co fabuła traci na wartości... co innego jest w odwrotnej sytuacji (tzn zabierania sie za Xiążkę po obejrzeniu filmu), ja poprostu nie moge oprzeć się ciekawości co zostało wycięte i "wchłanieam" Xiążkę z kilkakrotnie większym zacięciem...

ja oficjalne i nieoficjalnie jestem za Xiążkami, ale równierz nie pogardze dobrym filmem (obym to nie była ekranizacja Xiążki którą czytałem)

a tak BTW Xiążki są ZŁE! :D

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 10:27
autor: mrufon
Falka:
No wiesz? "Kamienie na szaniec" Ci się nie podobały? Wczoraj oglądałem program o autorze Aleksandrze Kamińskim i o bohaterach jego książki - harcerzach z Zośki i Parasola. Może poziom literacki nie jest najwyższy, ale fakt, że te dzieciaki zdobyły się na takie poświęcenie w obliczu terroru, słusznie lokuje tę pozycję między lekturami. Dzisiejsza młodzież powinna poświęcić chwilę refleksji. że słowo Naród czy Polska to nie są zdarte, śmierdzące frazesy, które na dodatek wykpiwa cała ta banda skupiona wokół Gazety Wyborczej (Wybiórczej?) robiąc z ludzi operujących tymi terminami wariatów, krwawych mścicieli i bezmózgich narodowców, którzy tylko myślą, jakby tu wlać Żydowi.

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 13:02
autor: Greg O'Hr
cóż...moim zdaniem ksiazki sa po prostu duzo ciekawsze i rozwijaja wyobraznie...jednoczesnie filmy na podstawie ksiazek na pewno pozwalaja zweryfikowac pewne nasze wyobrazenia z wizjami innych (rezyserow)...ale podstawa jest zawsze przeczytanie ksiazki...kto nie czytal wladcy pierscieni nigdy nie zrozumie/zauwazy pewnych niuansow w filmie (np w wersji kinowej nie bedzie wiedzial skad hobbici maja nagle szare plaszcze ze srebrnymi zapinkami na sobie...)
ja staram sie zobaczyc film na podstawie ksiazki, ktora czytalem...po prostu porownac...ale sa takie ksiazki ktorych wersji filmowych nigdy nie zobacze-bo zepsuja odbior samej ksiazki...taka jest np bastion s.kinga....wiem ze jest film-ale nie chce go ogladac, bo ksiazka mi w zupelnosci wystarcza...
co do kamini na szaniec...dla mnie to podstawa lektur szkolnych-ksiazki ktore pokazuja historie narodu...i to nie ubarwiona (jak sienkiewicz), tylko autentyczne przezycia...mi sie akurat ta ksiazka podobala, ale mimo tego uwazam ze KAZDY powinien ja przeczytac-i przede wszystkim zrozumiec idealy, ktore przyswiecaly ludziom postawionym w takiej sytuacji historycznej...

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 16:11
autor: Carchmage
A tak BTW to mi "Kamienie na szaniec" się podobały, "Dżumę" Camusa przeczytałem nawet nieweeidząc, ze należy do lektur... I nalezy do moich najulubieńszych książek. Cruzoe też fajny był...
Lektury nie są takie złe, szkoda tylko, ze na Hobbita poświecaliśmy dwie, trzy lekcje ;P

: poniedziałek, 1 sierpnia 2005, 19:34
autor: Falka
mrufon pisze:Falka:
No wiesz? "Kamienie na szaniec" Ci się nie podobały?
Ano nie. Ot, kwestia gustu.
Wczoraj oglądałem program o autorze Aleksandrze Kamińskim i o bohaterach jego książki - harcerzach z Zośki i Parasola. Może poziom literacki nie jest najwyższy, ale fakt, że te dzieciaki zdobyły się na takie poświęcenie w obliczu terroru, słusznie lokuje tę pozycję między lekturami.
Raczej lokuje tę pozycję jako dodatek do lekcji historii.
Mnie ta książka - jako książka, nie jako świadectwo czynów bohaterskich harcerzy - męczyła. Tak samo męczyły mnie Dziady, Wesele czy inne patriotyczne utwory. Za dużo w tym wszystkim patosu, za mało przyjemności z czytania. Owszem, znać to wypada, ale nikt nie powiedział, że to się musi podobać.

BTW. Gazetę Wyborczą lubię czytać i ubolewam wielce, że od roku jestem jej pozbawiona.

: wtorek, 2 sierpnia 2005, 09:36
autor: Greg O'Hr
Carchmage pisze:Lektury nie są takie złe, szkoda tylko, ze na Hobbita poświecaliśmy dwie, trzy lekcje ;P
to mieliscie i tak szczescie...jak ja chodzilem do szkoly to o hobbicie nauczyciele nie slyszeli...