Gwiezdne Wojny

Biblioteka Światów
ODPOWIEDZ
Max Smirnov
Marynarz
Marynarz
Posty: 201
Rejestracja: środa, 8 marca 2006, 11:40
Numer GG: 0
Lokalizacja: Domek bez Klamek
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Max Smirnov »

No dobra, wreszcie zaczynamy do czegoś dochodzić. Miałem nie pisać dopóki Asthner nie odpowie, no ale skoro nie ma czasu na forum, to nie będę z tego powodu się lenił.
Przyznaję się bez bicia, że nie czytałem książek o GW poza trylogią Zahna (poziom literacki tej ostatniej mnie odstraszył) i stosem podręczników SW d20 (które uważam za niezłe). Dlatego też nie znam koncepcji filozoficznych w książkach zawartych - ale też dodam, że nie ja jeden. Opieram się głównie na tym, co znam z filmów. Więc byłoby miło, gdybyś, Eriol, dokładniej opowiedział jak brzmią dwie koncepcje Mocy, które wymieniłeś. Może są zgodne z moimi obserwacjami, może nie - chętnie bym się dowiedział czegoś więcej.
Na razie widzę podział następujący:
Koncepcja a) (zenistyczna) Moc jest siłą przenikającą wszystko, nie ma jaźni, a wszyscy jej adepci to tacy jakby magowie. Jeśli nie dążysz do czystości i nirwany, a dajesz się ponieść emocjom, sprawiasz ból i cierpienie sobie i innym. Słowem, jest jak w życiu, tyle że Jedi korzystając z Mocy wprost, narażeni są na dużo większe ryzyko niż zwykli śmiertelnicy, i też dużo więcej zła mogą wyrządzić.
Koncepcja b) (opatrznościowa) Moc jest "bogiem", ma coś w rodzaju jaźni, oraz swoje dążenia. Wszystko jest ukartowane, Jedi schodzi na manowce tylko wtedy, gdy nie słucha Mocy, tylko próbuje sam podejmować decyzje.

Spróbuję przytoczyć po kilka argumentów za obiema (i moje wątpliwości względem tych za koncepcją drugą):
a) zenistyczna
1.Na Dagobah Yoda posyła Luke'a do "jaskini zła". Gdy Luke się pyta, co tam znajdzie, Yoda mówi "Tylko to, co weźmiesz ze sobą". Gdyby Moc była Bogiem, zsyłałaby objawienia. Ten dialog wydaje się sugerować, iż poznanie Mocy to w istocie samopoznanie, introspekcja, a nie mistyka.
2.Jeśli Moc ma jaźń, nie może być wewnętrznie sprzeczna. Istnieje jednak Ciemna Strona. Wskazywaloby to, że obok Boga, istnieć musi też Szatan. Jednak w filmach nigdzie ta koncepcja nie jest wsparta.
3.Używanie Mocy. Ben poddaje Luke'a treningowi w odbijaniu pocisków na ślepo. Yoda uczy go telekinezy. Oznacza to, że użycie Mocy daje przewidywalne, powtarzalne rezultaty. Gdyby Moc miała jaźń, nie musiałbyś się niczego uczyć - wystarczyłoby oddanie się jej; tak samo, rezultaty jej użycia nie byłyby powtarzalne.
4.Nigdzie nie mówi się że Moc czegoś chce lub nie chce. Jedi służą ludziom, nie objawiają im wolę Mocy (bez skojarzeń ;P)

b)opatrznościowa
1.Mamy proroctwo dotyczące (zapewne) Anakina. Jednakże proroctwo to ma to do siebie, że może być wizją prawdopodobnej przyszłości (co Jedi potrafią robić), olśnieniem (jako jedyne logiczne rozwiązanie), a na dodatek, jest tak ogólne, że nie daje właściwie żadnych wskazówek, a pojąć je można tylko gdy się już wypełni. I to na dodatek, różnorako można to wypełnienie interpretować.
2.Są duchy Mocy. Jednak nie są to żadne anioły, lecz zmarli mistrzowie Jedi. Istnienie duchów i życia po śmierci nie oznacza jeszcze, że istnieje Bóg. Oznacza tylko tyle, że umysł to coś więcej niż mięso.
3.Dokonując głębokiego wglądu w Moc, Jedi mogą podejmować decyzje. Jednak równie dobrze, może to być po prostu medytacja (i tak się zwie, nie jako "modlitwa") by zrozumieć w pełni siebie i potrafić dokonać logicznego wyboru - wspartego jeszcze prekognicją czy widzeniem odległych miejsc - coś jakby super-trans mentacki.
4.Nie wiem dokładnie o co chodzi z Quel Dromą, i w jakim sensie go Moc nie opuściła, poza tym że zachował wiedzę o technikach Mocy i potrafił stać się dobrym człowiekiem. Nie trzeba objawień i łaski bożej, by zawrócić ze ścieżki zła. Moim zdaniem wskazuje to raczej na fakt, że odcięcie od Mocy kończy się gdy umiera ciało. Ulic odrzucił mrok - i to wystarczyło, podobnie jak u Vadera. Nie pokutował, nie odkupywał, nie udowadniał. Po prostu stał się czysty. Nawiasem mówiąc - sam fakt że można kogoś od Mocy odciąć, moim zdaniem, godzi w teorię Mocy-Boga, a wspiera teorię Mocy-magii.
5.Zbiegi okoliczności. Nie próbuję nawet udawać, że znam wytłumaczenie - ale też nie uważam, by należało się w tym celu odwołać do Mocy-Boga. W naszym świecie występuje ich wiele, nieraz równie zadziwiających, to jedno (no dobra, wierzących może to nie przekonać). Jedi mają moce prekognicyjne, więc i samosprawdzające się przepowiednie występują częściej - to drugie (Anakin nie trafiłby nigdy do Akademii, gdyby nie przepowiednia). Po trzecie, da się w ten sposób udowodnić wszystko, no bo w końcu "poszło dobrze - wola Boga, poszło źle - Bóg chodzi niezbadanymi drogami".

Tyle na razie, teraz staram się rozszerzyć swoją wiedzę o nowelizacjach filmów czytając bazę danych na stardestroyer.net (polecam).
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Dobra, dobra więc wszystko od początku. Miałem zamiar pisać kiedyś o tym artykuł no ale tak z grubsza mogę spróbować wszystko wytłumaczyć ( przynajmniej taką mam nadzieję). A więc Max, stanowczo odradzam uważania trylogii Zahna za dobry przykład poziomu książek SW. Po pierwsze, te trzy książki są jednymi z pierwszych jakie się pojawiły. Potrafi on wykreować naprawdę fajne postacie ale fakt literacko jest kiepsko, a zwłaszcza poziom tej trylogii jest bardzo niski. Dalej, doskonale zdaję sobie sprawę z faktu że mało osób zna SW ponad to co ukazane jest w książkach, ale zawszę warto pytać. Zresztą tak jak powiedziałem chciałbym kiedyś napisać troszkę artykułów na temat SW.

No więc tak, Moc z definicji to metafizyczne, wszystko obejmujące, wszechobecne i, co ważne, naturalne pole energii. Obi-Wan opisuję Moc w paru słowach z E IV: "The Force is what gives a Jedi his power. It's an energy field created by all living things. It surrounds us, penetrates us, and binds the galaxy together." Każda istota żyjąca posiada pewien potencjał wyrażany i warunkowany liczbą midichlorianów. No i Moc można podzielić na cztery... hmmm... aspekty: Jasną i Ciemną Stronę oraz Żyjącą i Jednoczącą Moc. Pierwsze dwa odnoszą się do moralności - dobra i zła. I z pewnością to jest jasne i nie muszę tłumaczyć. Kolejne dwa aspekty są tak naprawdę pewnymi doktrynami i pewną interpretacją tego czym jest Moc. Żyjąca Moc mówi, że życie jest Mocą, a Moc jest życiem. Jedi wyznający tą doktrynę pozwalali przejmować Mocy kontrolę nad ich poczynaniami - wskazuję to jasno, że Moc posiada co najmniej jakieś dążenia i jest w tych dążeniach niezmienna. Pokazuje też, że Moc jest dobra. Głównymi przykładami Jedi są Qui-Gon, Obi, Luke i wszyscy jego uczniowie do czasu NEJ. Żywa Moc wyraźnie ukazywała różnice między dobrem a złem - Jasną i Ciemną Stroną. Druga doktryna nakazywała rozpatrywania sytuacji jako część większej całości - nie mówiła o oddaniu się Woli Mocy ( a taki termin jest używany w książkach - a skoro coś ma wolę ma i dążenia), a raczej głębokim medytacjom. Zakładała również zrozumienie, że wszystkie aspekty to tak naprawdę część większej całości. Zacierała się przez to granica pomiędzy JSM, a CSM. "Nie istnieje coś takiego jak Ciemna Strona Mocy. Jedyna ciemna strona jakiej musisz się obawiać to ciemna strona twego serca"*. Oznacza to, że użycie np. błyskawic nie oznacza z definicji, że postąpiłeś źle. Wszystko zależy od twoich intencji, a nie od czynów i ich rezultatów. A i ten aspekt odpowiedzialny jest za wszelkie wizje. Choć często sprowadza się to do wymuszania wizji. Doktryna ta była zapomniana po zniszczeniu Republiki aż do czasów NEJ - głownie dlatego, że zarówno Ben jak i Yoda uczyli Luke'a Żyjącej Mocy. Reasumując, Żywa Moc uwypuklała w pewnym sensie, że Moc ma jakieś dążenia, a Jednocząca nie tyle zaprzeczała co nie poruszała tego tematu tak bardzo.

A teraz parę komentarzy co do Twoich argumentów.
1.(...)Ten dialog wydaje się sugerować, iż poznanie Mocy to w istocie samopoznanie, introspekcja, a nie mistyka.
Samopoznanie które pozwala na pełniejsze oddanie się Woli Mocy
2.Jeśli Moc ma jaźń, nie może być wewnętrznie sprzeczna. Istnieje jednak Ciemna Strona. Wskazywaloby to, że obok Boga, istnieć musi też Szatan. Jednak w filmach nigdzie ta koncepcja nie jest wsparta.
Moc nie jest wewnętrznie sprzeczna. Zauważ, że nigdzie nie jest powiedziane, że użytkownicy CSM polegają na kierownictwu Mocy - oni ją kontrolują a nie są kontrolowani. Moc jest jak rzeka - płynięcie z jej nurtem to JSM. Wszelkie próby zmiany jej nurtu prowadzą tylko do złych rezultatów**
3.(...)Ben poddaje Luke'a treningowi w odbijaniu pocisków na ślepo.
Kenobi mówi jasno, że Luk powinien pozwolić by kontrolowały nim impulsy i odruchy - czyli by posłuchał Głosu Mocy.
4.Nigdzie nie mówi się że Moc czegoś chce lub nie chce.
Ale mówi się o Woli lub Głosie Mocy. Ukazane jest również, że oddanie się Mocy powoduje dobre czyny. Można więc z pewnością założyć, że Moc chce dobra. A skoro życie jest Mocą, Moc nie może chcieć zabijania ani żadnej innej formy przemocy. Kontynuując to rozumowanie zauważamy, że Moc nie chce wojen które powodują najwięcej śmierci. Czyli chce pokoju w Galaktyce. I mamy całą doktrynę Zakonu Jedi

A co do "koncepcji opatrznościowej". Zakładasz, że Moc jest jakimś typem boga. Wydaję mi się, że lepszą interpretacją jest uznanie że Moc ma po prostu Wolę i ma jakieś dążenia - już o tym pisałem. Myślę, że Mocy nie można obdarzyć takimi przymiotnikami jak wszechmogąca, stworzycielka etc.

-----
*cytat z pamięci - może być niedokładny.
**mniej więcej słowa Jacena Solo - raczej mniej niż więcej ale taki był sens.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Perzyn
Bosman
Bosman
Posty: 2074
Rejestracja: wtorek, 7 grudnia 2004, 07:23
Numer GG: 6094143
Lokalizacja: Roanapur
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Perzyn »

Teraz pewnie znawcy tematu mnie pojadą, ale masochistyczna strona duszy każe mi napisać tego posta.

Wyjaśniam - książki widziałem tylko z daleka, więc opieram się na poście Eriola, nie bić jak coś pomieszam.

Czyli odnosząc się do części na temat Żywej Mocy można by moc uznać za coś na kształt... zwierzęcia? Pozwala to połączyć teorię mocy-opatrzności z odrzuceniem świadomości i zdefiniowanych planów. Bardziej niż realizując jakiś boski plan Moc reaguje na to co się dzieje. Skoro moc jest życiem et vice versa można uznać, że działanie, za pośrednictwem Jedi, mające na celu ratowanie jak największej liczby żyć jest czymś na kształt instynktu samozachowaczego ze strony Mocy.

To tak trochę mojej refleksji na temat.
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

No taka interpretacja może przejść, tylko że zwierzęta mają ciało a Moc raczej nie ;) Ale rozumiem o co Ci chodzi. Trudno mi, co prawda, nazwać najpotężniejszą siłę Galaktyki która ją spaja w całość zwierzęciem. Nie prościej założyć, że Moc to Moc i skupić się nad jej cechami ( posiada Wolę czy nie) niż nad próbowaniem nazwania czegoś nieopisanego prostszymi słowami. To jak próbowania zrozumienia czym jest Bóg. Czy jesteś w stanie odpowiedzieć czym jest? Nie. Ale możesz opisać jego cechy (np. Wszechmocny) i rezultaty Jego działań..... A, i nie, nie porównuje tu Mocy do Boga - co prawda jest zarejestrowany w Australii i Anglii taki kościół, ale ja mimo fanatyzmu, jeśli chodzi o SW, nie należę do niego.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Awatar użytkownika
Solarius Scorch
Bosman
Bosman
Posty: 1859
Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
Numer GG: 0
Skype: solar_scorch
Lokalizacja: Cyprysowe Źródła

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Solarius Scorch »

Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale cały weekend spędziłem na wyjeździe i graniu w Warhammera 40.000 :)
Eriol Velcrow pisze:
Jak napisałem powyżej, "źródła dobrze jest znać; choćby po to, by wiedzieć co odrzucić". Traktuję informacje o świecie GW przede wszystkim dla wzbogacenia tego co znam z filmu oraz sesji RPG, które prowadzę. Wywalam co większe babole, zwłaszcza zaś jakieś niepojęte akcje postaci.
To jest zmienianie świata SW według Twojego uznania. Oczywiście masz do tego prawo ale no cóż Twoja wizja tego świata oddala się od prawdziwej wizji. A i poprosił bym o parę przekładów tych "baboli", jeśli można oczywiście.
Dobrze, pozwócie mi coś wyjaśnić. Ja nie piszę o tym samym co Smirnov, ponieważ on czytał jakieś książki z uniwersum SW, ja nie. Ponieważ ich właściwie nie czytałem (pomijając próby bardzo dawno temu), nie mam zamiaru - ani prawa - o nich dyskutować. OK, parę reczy powiedziałem, ale powtarzam po ludziach którzy mi o nich opowiadali (Smiornovie choćby). Od tej pory będę odnosić się jedynie do informacji zawartych w postach współdyskutantów, którzy o książkach mówią.
Eriol Velcrow pisze:
Asthner, przynajmniej w moim rozumieniu, ignoruje kompletnie informacje o postaciach które otrzymujemy z filmów, jeśli w książkach jest napisane co innego.
Nadal tego nie widzę...
Film potrafi powiedzieć o wewnętrznym życiu bohaterów bardzo dużo, a Gwiezdne Wojny to robią, choć czasem się wykładają na tym zadaniu.
I może SW, film który jest nakierunkowany głownie na akcje i efektowne "napierdalanie się jarzeniówkami", a nie na filozoficzne rozmyślania, jest w stanie przedstawić mi w ciągu, tak naprawdę, chwili rozbudowane rozmyślania które w książce zajmują wiele linijek albo choćby odczucia Obiego związane z całkowitym oddaniem się Mocy które są równie długie?
A zresztą sam mówisz, że się na tym zadaniu wykładają, a mogę przeczytać książkę która ukaże drugie dno akcji zawartych w filmie to czemu nie?
Dziękuję.
OK, zatrzymajmy się tutaj. Jak pisze główny Leland Lee, główny operator Holocronu Star Wars (główna oficjalna baza danych o uniwersum Lucasa), cytowany przez Michael Wonga na jego stronie:
Anything in the films and from George Lucas (including unpublished internal notes that we might receive from him or from the film production department) is considered "G" canon. Next we have what we call continuity "C" canon which is pretty much everything else. There is secondary "S" continuity canon which we use for some older published materials and things that may or may not fit just right. But, if it is referenced in something else it becomes "C". Similarly, any "C" canon item that makes it into the films can become "G" canon. Lastly, there is non-continuity "N" which we rarely use except in the case of a blatant contradiction or for things that have been cut.

I will not go into specifics as to what is considered "S" canon or what items that are seemingly "C" canon are actually "G" canon.
Upraszczając, Lee podkreśla tutaj, że książki czy gry Star Wars to Expanded Universe - coś uzupełniającego, a nawet w pewien sposób podrzędnego wobec filmów. W przykładach przez Was podawanych dopatrzyłem się książkowych interpretacji mocno odbiegających od tego, co widziałem w filmie, co oznacza że należy je zwyczajnie zignorować i tyle, gdyż zajmują status podrzędny w kreacji wszechświata SW. Być może zmieniłbym zdanie po ich przeczytaniu, na razie jednak bazuję na Waszych relacjach. (Obi-Wan jako większy mistyk od Yody? Oh come on.)

Poza tym chciałbym wspomnieć o czymś, co zauważył ostatnio Smirnov w rozmowie ze mną (ha! spisek działa i walczy!) - dobra literatura unika zagłębiania się w życie wewnętrzne bohaterów, starając się je pokazac pośrednio. W dobrej książce nie pisze się co bohaterowie myślą, ale co robią. To tak na marginesie.
Eriol Velcrow pisze:Zdajesz sobie sprawę, że życie nie jest tylko czarne i białe? To nie jest gra komputerowa w której wszystko wyraziście podzielone na dobro i zło ( choć oczywiście nie we wszystkich grach tak jest). Nie można powiedzieć, że książka albo mówi to samo albo przeczy. Takie rozumowanie jest oderwane od rzeczywistości. Oczywiście w jakimś utopijnym świecie, w którym każda ekranizacja oddawałaby perfekcyjnie książkę, a każda książka na podstawie filmu opisywałaby tylko to co on pokazuje, twoje stwierdzenie mogło by być uznane za prawdziwe. Ale nie w naszej rzeczywistości. Nawet scenariusz filmowy nie do końca oddaję to co widzimy na ekranie bo wielcy aktorzy zawsze dadzą coś od siebie. A co dopiero książka pisana przez innego autora.
A tu to akurat zupełnie nie wiem o co chodzi, pardonnez-moi.
Eriol Velcrow pisze:Nie wymagam wcale bycia telepatą ani wiedzy na temat funkcjonowania umysłu Asthner'a (nikt nie wie jak jego umysł funkcjonuje, nie wie tego nawet sam zainteresowany, nieprawdaż? ;p). Nie wymagam niczego. Tak naprawdę jestem bardzo zadowolony mogąc prowadzić dyskusje związaną z SW. Nie odbieram tej dyskusji osobiście i wcale nie uważam Cię za wroga etc. i byłby wdzięczny za podobne zachowanie z Twojej strony.
Również nie uważam Cię z wroga, po prostu trochę mnie denerwuje gromienie ex cathedra maluczkich, których należy trzepnąć po karku, pokazać gdzie ich miejsce, a później pogłaskać i dać cukierka; dlatego też zrobiłem się nieco złośliwy. Widzę że to już jednak przeszłość, co mnie bardzo cieszy i już nie będę.
Eriol Velcrow pisze:To w końcu spór o pewną wizję świata EU. I o tym zawszę możemy dyskutować. A co do "interpretacji argumentów". Chciałem zauważyć, że popełniasz jedno z podstawowych nadużyć - przechodzisz od poziomu "czytając twój post, odnoszę wrażenie" do poziomu "argumentu Asthnera, który wykazywał". Tu nie chodzi o bronienie Asthnera, a o dziwną zmianę sformułowania - pierwotnie nie jesteś pewien jaką opinie ma Asthner, a w następnym poście bierzesz za pewnik taką interpretację opinii Barda ( bez żadnych dodatkowych informacji ze strony zainteresowanego). Na dodatek taką interpretacje która jest wygodna dla Ciebie.
Bosh. Moje "interpretacje" to był głównie sarkazm. Czy tego nie widać?
Eriol Velcrow pisze:I parę słów do debaty "smirnowowa interpretacja GW vs asthnerowa.". Hmmm raczej.... nie-tylko-smirnowowa i nie-tylko-asthnerowa wizja. MAd, to nie deficyt argumentów, a deficyt Asthnera na forum ;p.
Ale dorzucę coś od siebie. Nie za dużo by Bard miał o czym pisać. Zauważmy, że Yoda na końcu III epizodu ( zarówno filmu jaki i książki, choć w tym drugim przypadku jest to lepiej ukazane) przyznaję się do błędu i tego, że głoszona przez niego doktryna jest błędna - zaczyna się uczyć pod okiem nieżyjącego Qui-Gon Jinn'a i ten sam trening zleca Benowi który i tak był pod dużym wpływem tego właśnie nauczania ze względu na swego mistrza. Yoda pierwotnie był wyznawcą doktryny Jednoczącej Mocy jednak uznał ją w końcu za błędną. Luke, największy Jedi od czasów, co najmniej, Ruusan również był zwolennikiem Żyjącej Mocy,a Jednoczącą Moc uznał w pewnym momencie za nieetyczną i odsuwającą Jedi od dobra. Trudno się z tym nie zgodzić bo jednym z etapów wędrówki Jacena na CSM była właśnie Jednocząca Moc.
Oddanie się doktrynie Jednoczącej Mocy przez większość Jedi było również jedną z przyczyn które spowodowały upadek Republiki i Zakonu - Jedi za bardzo skupili się na abstrakcyjnym myśleniu o przyszłości. Widoczne jest to w pierwszej scenie EI - słowa Qui-Gon'a o skupieniu się na tu i teraz. I odpowiedź Obiego, że Mistrz Yoda nakazuje myśleć o przyszłości. Kolejny ze smaczków w E1 który jest ignorowany przez większość osób.
[/quote]

A to jest ciekawe i wydaje mi się logiczne. Ten aspekt "teologii Mocy" faktycznie nie był rozwijany w filmach. Jest to jednak problem dość wąski, w końcu główną przyczyną upadku Zakonu nie były kwestie doktrynalne, lecz organizacyjno-społeczne: struktury Zakonu skostniały, Zakon jako instytucja polityczna (było nie było) stawał się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, jego metody (choćby naboru i kształcenia uczniów) zaczęły tracić sens, Jedi stali się aroganccy i krótkowzroczni itd., a Obi-Wan nie potrafił rozpoznać w swoim własnym padawanie socjopaty.
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale cały weekend spędziłem na wyjeździe i graniu w Warhammera 40.000 :)
Zazdroszczę i z radością witam z powrotem.
Ponieważ ich właściwie nie czytałem (pomijając próby bardzo dawno temu), nie mam zamiaru - ani prawa - o nich dyskutować. OK, parę reczy powiedziałem, ale powtarzam po ludziach którzy mi o nich opowiadali (Smiornovie choćby).Od tej pory będę odnosić się jedynie do informacji zawartych w postach współdyskutantów, którzy o książkach mówią.


Dokładnie takie odniosłem wrażenie. Ale cieszę się, że odchodzi to w zapomninie
Upraszczając, Lee podkreśla tutaj, że książki czy gry Star Wars to Expanded Universe - coś uzupełniającego, a nawet w pewien sposób podrzędnego wobec filmów. W przykładach przez Was podawanych dopatrzyłem się książkowych interpretacji mocno odbiegających od tego, co widziałem w filmie, co oznacza że należy je zwyczajnie zignorować i tyle, gdyż zajmują status podrzędny w kreacji wszechświata SW. Być może zmieniłbym zdanie po ich przeczytaniu, na razie jednak bazuję na Waszych relacjach.
No i zaczyna się ;) Zgadzam się, że EU z założenia to coś podrzędnego i uzupełniającego. Ale z drugiej strony nadal będę się upierać, że film nie jest w stanie oddać wszystkiego co książka - nie jesteśmy w stanie do końca i bardzo dokładnie zrozumieć upadku Zakonu i co ważniejsze upadku Anakina bez EU, czyli bez książek. Mi osobiście, gdybym miał oceniać, wytłumaczenie przedstawione w filmie jeśli chodzi o Anakina wydaję się dość płytkie i banalne. W książkach sprawa ta jest przedstawiona na większej liczbie płaszczyzn i dopiero ta całość daję pełny obraz. I nie przesadzaj, nasze interpretacje wcale nie odbiegają tak bardzo od filmów. Wskaż dokładnie o które fragmenty chodzi , a spróbuje ( i może Asthner) dokładniej wyjaśnić lub ewentualnie wytłumaczyć jakieś nieścisłości lub różnice.
Obi-Wan jako większy mistyk od Yody? Oh come on.


Nie większy mistyk, a większy wojownik. Asthner chyba już to wyjaśniał. Nigdzie nie twierdzę, że Obi lepiej kontrolował Moc, że posiadał większą wiedzę, że był lepszym szermierzem. Uważam jednak, że Kenobi był najlepszym z rycerzy swoich czasów w oddawaniu się pod kontrole Mocy. Nikt tak jak on nie wsłuchiwał się w Głos Mocy.
Poza tym chciałbym wspomnieć o czymś, co zauważył ostatnio Smirnov w rozmowie ze mną (ha! spisek działa i walczy!) - dobra literatura unika zagłębiania się w życie wewnętrzne bohaterów, starając się je pokazac pośrednio. W dobrej książce nie pisze się co bohaterowie myślą, ale co robią. To tak na marginesie.
Spisek - prawie jak tajemniczy Układ ;)
A ja tam się z tym nie zgadzam. Uważam, że przemyślenia bohatera mogą być równie ważne a nawet ważniejsze niż cała akcja utworu. Tu za przykład można podać książki z kanonu polskich lektur pisane przez wybitnych twórców - "Lalka" Prusa, "Zbrodnia i Kara" Dostojewskiego etc.
Bosh. Moje "interpretacje" to był głównie sarkazm. Czy tego nie widać?
Sarkazm czy nie, starajmy się nie popełniać takich nadużyć w przyszłości, dobra?
A tu to akurat zupełnie nie wiem o co chodzi, pardonnez-moi.
Chodzi po prostu o to, że stwierdzenie że coś albo pasuje do filmu albo mu zaprzecza jest nieprawidłowe. Książka nigdy nie odda perfekcyjnie filmu a film książki. Zresztą w moich słowach też było dużo sarkazmu.
A to jest ciekawe i wydaje mi się logiczne. Ten aspekt "teologii Mocy" faktycznie nie był rozwijany w filmach. Jest to jednak problem dość wąski, w końcu główną przyczyną upadku Zakonu nie były kwestie doktrynalne, lecz organizacyjno-społeczne: struktury Zakonu skostniały, Zakon jako instytucja polityczna (było nie było) stawał się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, jego metody (choćby naboru i kształcenia uczniów) zaczęły tracić sens, Jedi stali się aroganccy i krótkowzroczni itd.
W mojej opinii, kwestie doktrynalne były przyczynami wszystkich wymienionych przez Ciebie przyczyn. Myślenie o przyszłości, a ignorowanie spraw obecnych, przekonanie Yody o prawidłowości własnych przekonań - o prawidłowości doktryny Jednoczącej Mocy, spowodowało skostnienie organizacji i brak możliwości zmian. Zakon staję się organizacją polityczną ( choć i tak to co widzimy to nic - zdarzały się okresy w którym rycerze byli kanclerzami. Ale działo się to dużo wcześniej) przez swoją arogancje i wiarę w swą potęgę i możliwość przewidywania przyszłości. Zresztą przy skorumpowanym i źle działającym senacie to nic dziwnego.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Awatar użytkownika
Solarius Scorch
Bosman
Bosman
Posty: 1859
Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
Numer GG: 0
Skype: solar_scorch
Lokalizacja: Cyprysowe Źródła

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Solarius Scorch »

Eriol Velcrow pisze:
Przepraszam za zwłokę w odpowiedzi, ale cały weekend spędziłem na wyjeździe i graniu w Warhammera 40.000 :)
Zazdroszczę i z radością witam z powrotem.
Znów zniknąłem na parę dni, ale teraz winnym jest KOTOR...
Eriol Velcrow pisze:
Upraszczając, Lee podkreśla tutaj, że książki czy gry Star Wars to Expanded Universe - coś uzupełniającego, a nawet w pewien sposób podrzędnego wobec filmów. W przykładach przez Was podawanych dopatrzyłem się książkowych interpretacji mocno odbiegających od tego, co widziałem w filmie, co oznacza że należy je zwyczajnie zignorować i tyle, gdyż zajmują status podrzędny w kreacji wszechświata SW. Być może zmieniłbym zdanie po ich przeczytaniu, na razie jednak bazuję na Waszych relacjach.
No i zaczyna się ;)
:D
Eriol Velcrow pisze:Zgadzam się, że EU z założenia to coś podrzędnego i uzupełniającego. Ale z drugiej strony nadal będę się upierać, że film nie jest w stanie oddać wszystkiego co książka - nie jesteśmy w stanie do końca i bardzo dokładnie zrozumieć upadku Zakonu i co ważniejsze upadku Anakina bez EU, czyli bez książek. Mi osobiście, gdybym miał oceniać, wytłumaczenie przedstawione w filmie jeśli chodzi o Anakina wydaję się dość płytkie i banalne. W książkach sprawa ta jest przedstawiona na większej liczbie płaszczyzn i dopiero ta całość daję pełny obraz. I nie przesadzaj, nasze interpretacje wcale nie odbiegają tak bardzo od filmów. Wskaż dokładnie o które fragmenty chodzi , a spróbuje ( i może Asthner) dokładniej wyjaśnić lub ewentualnie wytłumaczyć jakieś nieścisłości lub różnice.
Zemstę Sithów widziałem dość dawno temu, więc trudno mi się jakoś odnieść szczegółowo... Zasadniczo zgadzam się, że przejście Anakina było pokazane bardzo płasko i nieprzekonująco, więc tutaj przydałoby się literackie pogłębienie. Nie twierdzę jednak bynajmniej, że nie miało to sensu; jak pisał choćby cytowany przeze mnie już wcześniej Michael Wong: It is a transformation that goes too quickly for some, who no doubt expect Palpatine to give a reasoned argument to convince Anakin to join the Dark Side. But that's not how the Force works; if you use the Dark Side of the Force too many times, it takes hold of your mind and corrupts you until you can't think straight.
Eriol Velcrow pisze:
Obi-Wan jako większy mistyk od Yody? Oh come on.


Nie większy mistyk, a większy wojownik. Asthner chyba już to wyjaśniał. Nigdzie nie twierdzę, że Obi lepiej kontrolował Moc, że posiadał większą wiedzę, że był lepszym szermierzem. Uważam jednak, że Kenobi był najlepszym z rycerzy swoich czasów w oddawaniu się pod kontrole Mocy. Nikt tak jak on nie wsłuchiwał się w Głos Mocy.
Być może. Co nie zmienia faktu, że generalnie sprawę spieprzył (choć pod koniec życia naprawił).
Eriol Velcrow pisze:
Poza tym chciałbym wspomnieć o czymś, co zauważył ostatnio Smirnov w rozmowie ze mną (ha! spisek działa i walczy!) - dobra literatura unika zagłębiania się w życie wewnętrzne bohaterów, starając się je pokazac pośrednio. W dobrej książce nie pisze się co bohaterowie myślą, ale co robią. To tak na marginesie.
Spisek - prawie jak tajemniczy Układ ;)
A ja tam się z tym nie zgadzam. Uważam, że przemyślenia bohatera mogą być równie ważne a nawet ważniejsze niż cała akcja utworu. Tu za przykład można podać książki z kanonu polskich lektur pisane przez wybitnych twórców - "Lalka" Prusa, "Zbrodnia i Kara" Dostojewskiego etc.
Nie twierdzę, że akcja jest ważniejsza od życia wewnętrznego bohaterów, ani tym bardziej że jest ono nieważne. Chcę tylko powiedzieć, że powinno się je raczej ukazywać niż opisywać. Zresztą zależy to od charakteru utworu... Cholera, muszę w końcu poczytać te książki, przekonałeś mnie. ;)
Eriol Velcrow pisze:
Bosh. Moje "interpretacje" to był głównie sarkazm. Czy tego nie widać?
Sarkazm czy nie, starajmy się nie popełniać takich nadużyć w przyszłości, dobra?
A tu to akurat zupełnie nie wiem o co chodzi, pardonnez-moi.
Chodzi po prostu o to, że stwierdzenie że coś albo pasuje do filmu albo mu zaprzecza jest nieprawidłowe. Książka nigdy nie odda perfekcyjnie filmu a film książki. Zresztą w moich słowach też było dużo sarkazmu.
No OK.
Eriol Velcrow pisze:
A to jest ciekawe i wydaje mi się logiczne. Ten aspekt "teologii Mocy" faktycznie nie był rozwijany w filmach. Jest to jednak problem dość wąski, w końcu główną przyczyną upadku Zakonu nie były kwestie doktrynalne, lecz organizacyjno-społeczne: struktury Zakonu skostniały, Zakon jako instytucja polityczna (było nie było) stawał się coraz bardziej oderwany od rzeczywistości, jego metody (choćby naboru i kształcenia uczniów) zaczęły tracić sens, Jedi stali się aroganccy i krótkowzroczni itd.
W mojej opinii, kwestie doktrynalne były przyczynami wszystkich wymienionych przez Ciebie przyczyn. Myślenie o przyszłości, a ignorowanie spraw obecnych, przekonanie Yody o prawidłowości własnych przekonań - o prawidłowości doktryny Jednoczącej Mocy, spowodowało skostnienie organizacji i brak możliwości zmian. Zakon staję się organizacją polityczną ( choć i tak to co widzimy to nic - zdarzały się okresy w którym rycerze byli kanclerzami. Ale działo się to dużo wcześniej) przez swoją arogancje i wiarę w swą potęgę i możliwość przewidywania przyszłości. Zresztą przy skorumpowanym i źle działającym senacie to nic dziwnego.
Mam prośbę: czy mógłbyś szerzej przybliżyć tę koncepcję historyczną? Jak właściwie ma się koncepcja Mocy Jednoczącej do Żyjącej i Fizycznej? Zdaję sobie sprawę, że pytanie to wykracza poza ramy naszej dyskusji, ale może zainspiruje Cię do napisani artykułu?

Mam jeszcze jedno pytanie dla nadania wątkowi większej lekkości: czy miecz świetlny może mieć dowolną długość? Standardowy miecz ma na oko nieco ponad metr, wielkie miecze świetlne (SW RPG, suplement Power of the Jedi, ss. 55-56) mogą mieć nawet i do 3 metrów, a Yoda ma króciutki mieczyk, dopasowany do jego wzrostu. Czy są Wam znane jakieś konkretne fakty dotyczące tej kwestii?
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Znów zniknąłem na parę dni, ale teraz winnym jest KOTOR...
A część I czy II?
Zemstę Sithów widziałem dość dawno temu, więc trudno mi się jakoś odnieść szczegółowo... Zasadniczo zgadzam się, że przejście Anakina było pokazane bardzo płasko i nieprzekonująco, więc tutaj przydałoby się literackie pogłębienie. Nie twierdzę jednak bynajmniej, że nie miało to sensu; jak pisał choćby cytowany przeze mnie już wcześniej Michael Wong: It is a transformation that goes too quickly for some, who no doubt expect Palpatine to give a reasoned argument to convince Anakin to join the Dark Side. But that's not how the Force works; if you use the Dark Side of the Force too many times, it takes hold of your mind and corrupts you until you can't think straight.
Nie twierdzę, że jest bez_sensu. Tylko uważam, że to co jest poruszane w filmie to jakby wierzchołek góry lodowej. Ale sam dokładnie tego precyzować ( przynajmniej jeszcze nie teraz ) nie będę. Aczkolwiek dla kogoś kto traktuje SW jako zwykły film to wszystko jest w miarę logicznie wytłumaczone.


Być może. Co nie zmienia faktu, że generalnie sprawę spieprzył (choć pod koniec życia naprawił).


A w czym dokładnie ją "spieprzył"?
Cholera, muszę w końcu poczytać te książki, przekonałeś mnie. ;)
SW czy "Lalkę" i "Zbrodnie i Kare"? Bo tak naprawdę to stanowczo odradzam czytanie tych dwóch lektur szkolnych :) Użyłem ich tylko jako argument ;)

Jak właściwie ma się koncepcja Mocy Jednoczącej do Żyjącej i Fizycznej?
Tak w miarę już to tłumaczyłem w tym temacie... Chcesz jeszcze dokładniejsze info?
Zdaję sobie sprawę, że pytanie to wykracza poza ramy naszej dyskusji, ale może zainspiruje Cię do napisani artykułu?
Na pewno wcisnę to gdzieś na szczyt kolejki ;)
Mam jeszcze jedno pytanie dla nadania wątkowi większej lekkości: czy miecz świetlny może mieć dowolną długość? Standardowy miecz ma na oko nieco ponad metr, wielkie miecze świetlne (SW RPG, suplement Power of the Jedi, ss. 55-56) mogą mieć nawet i do 3 metrów, a Yoda ma króciutki mieczyk, dopasowany do jego wzrostu. Czy są Wam znane jakieś konkretne fakty dotyczące tej kwestii?
No więc tak. Standardowy miecz świetlny ma długość ok 1.3 m. Ale istnieją krótkie miecze świetlne (inaczej nazywane Shoto). Używali ich rycerze o nietypowych warunkach fizycznych. Mógł być używany również jako dopełnienie do Jar'Kai zamiast drugiego długiego miecza by ułatwić walkę - postąpił tak Luke przy pierwszym starciu z Lumiya'ą i jej biczem świetlnym (ang. Lightwhip). No i właśnie bicz... Była to broń działająca na zasadzie miecza ale bardzo długa i giętka - tak jak standardowy bicz. Dalej mamy miecze dwufazowe - właściciel mógł zmienić długość ostrza z standardu na ostrze bardzo długie ( aż do 3m) i są jeszcze maczugi świetlne (ang. Lightclub). Tak naprawdę to tylko inna nazwa wspomnianych przez Ciebie wielkich mieczy. Istniało jeszcze coś takiego jak Lightsaber staff - miecz z wydłużonym ostrzem, przeznaczony do walki jak włócznią ale nie wiem jaką to coś mogło mieć długość.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Awatar użytkownika
Solarius Scorch
Bosman
Bosman
Posty: 1859
Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
Numer GG: 0
Skype: solar_scorch
Lokalizacja: Cyprysowe Źródła

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Solarius Scorch »

Eriol Velcrow pisze:
Znów zniknąłem na parę dni, ale teraz winnym jest KOTOR...
A część I czy II?
Część I. Wreszcie udało mi się ją dorwać, choć musiałem ją sprowadzać z UK przez eBaya. Nawiasem mówiąc, gra wciąż osiąga bardzo wysoką cenę - najwyraźniej jest nadal traktowana jako hit.
Eriol Velcrow pisze:
Być może. Co nie zmienia faktu, że generalnie sprawę spieprzył (choć pod koniec życia naprawił).
A w czym dokładnie ją "spieprzył"?
Cóż... któtko mówiąc, nie zorientował się, że jego własny padawan to psychopata. Zaślepiony braterską miłością do Anakina, nie tylko nie potrafił dostrzec jaki jego uczeń jest naprawdę (czyli socjopatyczny), ale także nie potrafił stać się dla niego prawdziwym autorytetem. Palpatine natomiast potrafił przejrzeć Anakina bez trudu, a także stać się dla niego autorytetem większym niż ktokolwiek, a także zbliżyć się do niego bardziej niż Obi-Wan (a także Padmé). Abstrahując od teologii Mocy, nazwałbym to poważną porażką wychowawczą. Nie mam pretensji do Obi-Wana - w końcu każdy się myli, a poza tym Obi-Wan kierował się sercem, w przeciwieństwie do innych Jedi z Yodą na czele - ale trudno zaprzeczyć faktom. Moim zdaniem upadku Anakina dało się uniknąć, gdyby szkolił go ktoś mający większe doświadczenie. Gdyby tylko Qui-Gon żył...
Eriol Velcrow pisze:
Cholera, muszę w końcu poczytać te książki, przekonałeś mnie. ;)
SW czy "Lalkę" i "Zbrodnie i Kare"? Bo tak naprawdę to stanowczo odradzam czytanie tych dwóch lektur szkolnych :) Użyłem ich tylko jako argument ;)
E, te dwie były nawet fajne, Zbrodnia i Kara zwłaszcza :) chodziło mi o SW.
Eriol Velcrow pisze:
Jak właściwie ma się koncepcja Mocy Jednoczącej do Żyjącej i Fizycznej?
Tak w miarę już to tłumaczyłem w tym temacie... Chcesz jeszcze dokładniejsze info?
Tak, poproszę jeśli można. Wciąż bowiem nie rozumiem do końca ich istoty i wzajemnych relacji, choć definicje (wynikające de facto z nazw) są dość jasne.
Eriol Velcrow pisze:
Zdaję sobie sprawę, że pytanie to wykracza poza ramy naszej dyskusji, ale może zainspiruje Cię do napisani artykułu?
Na pewno wcisnę to gdzieś na szczyt kolejki ;)
Suuuper :)
Eriol Velcrow pisze:
Mam jeszcze jedno pytanie dla nadania wątkowi większej lekkości: czy miecz świetlny może mieć dowolną długość? Standardowy miecz ma na oko nieco ponad metr, wielkie miecze świetlne (SW RPG, suplement Power of the Jedi, ss. 55-56) mogą mieć nawet i do 3 metrów, a Yoda ma króciutki mieczyk, dopasowany do jego wzrostu. Czy są Wam znane jakieś konkretne fakty dotyczące tej kwestii?
No więc tak. Standardowy miecz świetlny ma długość ok 1.3 m. Ale istnieją krótkie miecze świetlne (inaczej nazywane Shoto). Używali ich rycerze o nietypowych warunkach fizycznych. Mógł być używany również jako dopełnienie do Jar'Kai zamiast drugiego długiego miecza by ułatwić walkę - postąpił tak Luke przy pierwszym starciu z Lumiya'ą i jej biczem świetlnym (ang. Lightwhip). No i właśnie bicz... Była to broń działająca na zasadzie miecza ale bardzo długa i giętka - tak jak standardowy bicz. Dalej mamy miecze dwufazowe - właściciel mógł zmienić długość ostrza z standardu na ostrze bardzo długie ( aż do 3m) i są jeszcze maczugi świetlne (ang. Lightclub). Tak naprawdę to tylko inna nazwa wspomnianych przez Ciebie wielkich mieczy. Istniało jeszcze coś takiego jak Lightsaber staff - miecz z wydłużonym ostrzem, przeznaczony do walki jak włócznią ale nie wiem jaką to coś mogło mieć długość.
Dziękuję serdecznie. Możesz proszę podać też źródła?
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Część I. Wreszcie udało mi się ją dorwać, choć musiałem ją sprowadzać z UK przez eBaya. Nawiasem mówiąc, gra wciąż osiąga bardzo wysoką cenę - najwyraźniej jest nadal traktowana jako hit.
No cóż - to jest Hit. Wspaniała gra. :)
Cóż... któtko mówiąc, nie zorientował się, że jego własny padawan to psychopata. Zaślepiony braterską miłością do Anakina, nie tylko nie potrafił dostrzec jaki jego uczeń jest naprawdę (czyli socjopatyczny), ale także nie potrafił stać się dla niego prawdziwym autorytetem. Palpatine natomiast potrafił przejrzeć Anakina bez trudu, a także stać się dla niego autorytetem większym niż ktokolwiek, a także zbliżyć się do niego bardziej niż Obi-Wan (a także Padmé). Abstrahując od teologii Mocy, nazwałbym to poważną porażką wychowawczą. Nie mam pretensji do Obi-Wana - w końcu każdy się myli, a poza tym Obi-Wan kierował się sercem, w przeciwieństwie do innych Jedi z Yodą na czele - ale trudno zaprzeczyć faktom. Moim zdaniem upadku Anakina dało się uniknąć, gdyby szkolił go ktoś mający większe doświadczenie. Gdyby tylko Qui-Gon żył...
Jak dla mnie tu nie chodzi o błędy Obiego a o błędy Rady. Przyjaźń była dla Wybrańca czymś najważniejszym, wyjątkowym, mógł zrobić dla niej wszystko. Pod wieloma aspektami była ważniejsza niż miłość do Padmé. A miał on dwóch przyjaciół - swego Mistrza i Palpatine'a. W momencie w którym Rada chciała zmusić go do wyboru senator potrafił wykorzystać wszystkie błędy Zakonu. Co nie zmienia faktu, że Anakin był niepoczytalny w momencie ataku na Windu. Jeśli oczywiście zaślepienie strachem można uznać za niepoczytalność. Strach był główną wadą Anakina, a kanclerz potrafił to wykorzystywać (np. ukazywanie Anakina jako Bohatera bez Strachu po każdej zwycięskiej bitwie). A ten strach miał swoje źródła. Na upadek Anakina złożyło się bardzo wiele czynników, a nie tylko błędy Kenobiego. Choć i one z pewnością w jakimś stopniu się do tego przyczyniły.
E, te dwie były nawet fajne, Zbrodnia i Kara zwłaszcza :) chodziło mi o SW.
Jakoś do mnie nie przemawiały te książki ;)
Tak, poproszę jeśli można. Wciąż bowiem nie rozumiem do końca ich istoty i wzajemnych relacji, choć definicje (wynikające de facto z nazw) są dość jasne.
Tak naprawdę są to dwa aspekty dotyczące tego samego - Mocy. Tak jak podział na Ciemną i Jasną Stronę jest podyktowany moralnością ( choć tak naprawdę CSM i JSM opisują to samo) tak podział na Żyjącą i Jednoczącą Moc dotyczy pewnego sposobu podejścia do świata. Obydwa aspekty opisują Moc, ale odpowiadają za inne podejście do Mocy i do problemów galaktyki przez rycerzy. Żyjąca Moc odpowiada za skupienie się na tu i teraz, za słuchanie Głosu Mocy, impulsów. Jednocząca natomiast mówi o "ciągu przyczynowo-skutkowym". Wszystko ma swą przyczynę i skutek. Dzięki temu możemy ujrzeć przyszłość ale wiemy, że jakaś zmiana może ją zmienić - czyli że "przyszłość jest w ciągłym ruchu". Jednak rycerze Jedi w pewnym momencie po prostu zapomnieli\odrzucili jeden z tych aspektów. I to była przyczyna Upadku.
Suuuper :)
Też się cieszę ;)
Dziękuję serdecznie. Możesz proszę podać też źródła?
Głowa, książki, Wookieepedia ( SW wiki)
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Awatar użytkownika
Solarius Scorch
Bosman
Bosman
Posty: 1859
Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
Numer GG: 0
Skype: solar_scorch
Lokalizacja: Cyprysowe Źródła

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Solarius Scorch »

Eriol Velcrow pisze:(...) Co nie zmienia faktu, że Anakin był niepoczytalny w momencie ataku na Windu. Jeśli oczywiście zaślepienie strachem można uznać za niepoczytalność. Strach był główną wadą Anakina, a kanclerz potrafił to wykorzystywać (np. ukazywanie Anakina jako Bohatera bez Strachu po każdej zwycięskiej bitwie). A ten strach miał swoje źródła. Na upadek Anakina złożyło się bardzo wiele czynników, a nie tylko błędy Kenobiego. Choć i one z pewnością w jakimś stopniu się do tego przyczyniły.
Strach strachem, jednak każdy się boi, co nie oznacza że zmienia się w mordercę dzieci. Zgadzam się, że strach był ważną częścią psychozy Anakina, ale trudno uznać go za bezpośrednią i jedyną przyczynę jego upadku. Nadal uważam, że Kenobi zawiódł nie odczytawszy tego poprawnie.
Eriol Velcrow pisze:Tak naprawdę są to dwa aspekty dotyczące tego samego - Mocy. Tak jak podział na Ciemną i Jasną Stronę jest podyktowany moralnością ( choć tak naprawdę CSM i JSM opisują to samo) tak podział na Żyjącą i Jednoczącą Moc dotyczy pewnego sposobu podejścia do świata. Obydwa aspekty opisują Moc, ale odpowiadają za inne podejście do Mocy i do problemów galaktyki przez rycerzy. Żyjąca Moc odpowiada za skupienie się na tu i teraz, za słuchanie Głosu Mocy, impulsów. Jednocząca natomiast mówi o "ciągu przyczynowo-skutkowym". Wszystko ma swą przyczynę i skutek. Dzięki temu możemy ujrzeć przyszłość ale wiemy, że jakaś zmiana może ją zmienić - czyli że "przyszłość jest w ciągłym ruchu". Jednak rycerze Jedi w pewnym momencie po prostu zapomnieli\odrzucili jeden z tych aspektów. I to była przyczyna Upadku.
Dzięki, wyjaśniło mi to wiele spraw, choć wiele pytań pozostało. Będę teraz to rozważał.
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Strach strachem, jednak każdy się boi, co nie oznacza że zmienia się w mordercę dzieci.
Ech, ale zauważ, że on już wtedy nie miał wyboru. Poszedł do świątyni mordować uczniów gdyż podjął pod wpływem strachu decyzje o pomocy Sidiusowi. Nie mógł się sprzeciwić swojemu nowemu mistrzowi ( a przynajmniej jeszcze nie w tym momencie).
Dzięki, wyjaśniło mi to wiele spraw, choć wiele pytań pozostało. Będę teraz to rozważał.
Jak coś to zawsze możesz pytać. Od tego tu jestem - by dzielić się wiedzą ;)
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Strach strachem, jednak każdy się boi, co nie oznacza że zmienia się w mordercę dzieci.
Ech, ale zauważ, że on już wtedy nie miał wyboru. Poszedł do świątyni mordować uczniów gdyż podjął pod wpływem strachu decyzje o pomocy Sidiusowi. Nie mógł się sprzeciwić swojemu nowemu mistrzowi ( a przynajmniej jeszcze nie w tym momencie).
Dzięki, wyjaśniło mi to wiele spraw, choć wiele pytań pozostało. Będę teraz to rozważał.
Jak coś to zawsze możesz pytać. Od tego tu jestem - by dzielić się wiedzą ;)



EDIT1:
By ożywić troszkę ten uśpiony temat wrzucę link do bardzo fajnego fanowskiego filmu Versus. Film bardzo ciekawy, klimatyczny. Co prawda nie jest aż tak widowiskowy jak niektóre fanowskie dzieła ale warto obejrzeć ;)


EDIT2:

TCW obejrzane. Czas na parę zdań na gorąco na temat tego nowego dzieła.

1. Bardzo fajna animacja. Naprawdę mnie urzekła - doskonale sprawdziła się w dziele tak skierowanym na ukazanie walki jak to tylko możliwe.
2. Walki w tym filmie to jeden wielki heroic. Garstka klonów odpierająca wielką armie Separatystów etc. No ale to SW - niczego innego się nie spodziewałem.
3. Fabuła dosyć nijaka ale to komiks i do tego przyprawiający oglądającego o oczopląs spowodowany ciągłymi strzałami ;)
4. Bitwy - niby wszystko fajnie ale... Wojny Klonów to nie był tam jakiś marny konflikcik. Ta wojna była strasznie brutalna. A tu co mamy? Noo... wojnę przerobioną tak by mogły to oglądać małe dzieci.Niby jest śmierć, ale wszystko to tak delikatnie ukazane.
5. Znakomita oprawa dźwiękowa jeśli chodzi o efekty i muzykę. Mało co prawda klasycznych kawałków ale to co się pojawiło trzyma klimat... bajki dla dzieci oczywiście.
6. Tragiczna polska wersja językowa. To brzmi prawie tak tragicznie jak tłumaczenie filmów w wykonaniu publicznej co niedawno mieliśmy przyjemność (raczej wątpliwą) usłyszeć. Beznadziejni aktorzy wybrani do podkładania głosu - to zupełnie nie pasowało ani do charakterów postaci ani do tego co znaliśmy z klasycznych filmów. Pomyłki językowe w tłumaczeniu nazw własnych - ktoś sięgnął do słownika i przetłumaczył tak jak leci, nie zwracając uwagi na tłumaczenia występujące w książkach lub w poprzednich filmach. Całkiem nieźle brzmiące dialogi ( opinia na podstawie trailerów) zostały zamienione w nudne i banalne wymiany zdań. Zero emocji, jakby aktorzy byli po prostu tym znudzeni. Podobała mi się tylko jedna postać Jabba - nie mówił we wspólnym więc jego słowa nie były tłumaczone i pozostała oryginalna, jakże podobna do starych filmów, wersja

Podsumowując:
Bajka dla dzieci którą jednak warto obejrzeć. Tylko najpierw trzeba poczekać na wydanie DVD na którym ( mam nadzieję) będzie wersja oryginalna z napisami. Film trzyma poziom, jest wciągający, żywiołowy, dużo akcji. Ale brak tu smaczków które zawsze można było znaleźć w filmach SW. Osobą którzy oczekują czegoś ambitnego nie spodoba się. Ale w sumie, tego właśnie się spodziewałem idąc do kina więc zawiedziony nie jestem.
Ostatnio zmieniony niedziela, 28 września 2008, 16:37 przez Eriol Velcrow, łącznie zmieniany 1 raz.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Azrael »

Ale kreska (opinia z reklam telewizyjnych, więc być może spaczona), czy raczej poziom grafiki komputerowej ssie. Do Final Fantasy sprzed kilku lat to nawet nie ma co porównywać, ale zdecydowanie gorzej nawet przy Shreku. :/ Anakin jeszcze nigdy nie był tak brzydki.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
Awatar użytkownika
Solarius Scorch
Bosman
Bosman
Posty: 1859
Rejestracja: sobota, 25 czerwca 2005, 13:38
Numer GG: 0
Skype: solar_scorch
Lokalizacja: Cyprysowe Źródła

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Solarius Scorch »

A ja się zastanawiam, dlaczego Lucas wciąż robi filmy o tym samym! Była nowa trylogia, były Wojny Klonów - OK; wydaje mi się, że kolejny film mógłby wreszcie być o czymś - i kimś! - innym. George mógłby zająć się czasami Nowej Republiki, cofnąć się do Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej, pokazać Dooku jako padawana albo choćby i intrygę mafijną rozgrywającą się w środowisku przestępczym jawów, zamiast skupiania się na tylko i wyłącznie na Anakinie (tym bardziej że nie jest on aż tak fascynującą postacią). "Hej ludzie, tamtej walki jeszcze nie pokazaliśmy z tego ujęcia kamery, zróbmy jeszcze jeden film!" OK, może i przesadzam, ale to mi zaczyna wyglądać jak fan fiction.

Żeby było jasne: jeszcze filmu nie widziałem, zrobię to wkrótce i z pewnością będę się dobrze bawił. Jednak wałkowanie wciąż tej samej historii i dopisywanie do niej kolejnych gałązek wydaje mi się już wręcz niesmaczne. Dwadzieścia pięć tysięcy lat znanej historii Galaktyki - z pewnością dałoby się w niej znaleźć inne ciekawe opowieści, w które warto byłoby zainwestować pieniądze studia.
Eriol Velcrow
Marynarz
Marynarz
Posty: 367
Rejestracja: poniedziałek, 17 grudnia 2007, 18:05
Lokalizacja: Kopenhaga
Kontakt:

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Eriol Velcrow »

Zauważ, że tak naprawdę samej wojnie poświęcono bardzo mało uwagi w filmach. Parę ujęć które mógłbym policzyć na palcach, a o przebiegu tego jednego z najważniejszych i największych konfliktów w historii galaktyki wiemy (na podstawie filmów) bardzo mało. Choć nie przeczę - zmiana tematu by się przydała. Zwłaszcza w filmie nie powiązanym bezpośrednio z epizodami - jestem w stanie zrozumieć że Lucas wymyślił, że to historia o rodzie Skywalkerów i będzie się tego trzymał. Ale taki "dodatkowy" film mógłby zrobić o czymś innym.
There is no emotion; there is peace.
There is no ignorance; there is knowledge.
There is no passion; there is serenity.
There is no chaos; there is harmony.
There is no death; there is the Force.



Zdjęcia
Azrael
Bosman
Bosman
Posty: 2006
Rejestracja: niedziela, 17 grudnia 2006, 11:38
Numer GG: 0
Lokalizacja: Nie chcesz wiedzieć... naprawdę nie chcesz wiedzieć...

Re: Gwiezdne Wojny

Post autor: Azrael »

Ja słyszałem różne ploty o częściach 7, 8, 9... opowiadały by pewnie o założeniu akademi Jedi na Yavinie 4, ale jakoś tego nie widzę...

Fani zaraz mnie zlinczują (no sam jestem poniekąd fanem, ale takim delikatnym) ale ja nie tylko myślę, że przejadł się temat filmów, ale dodatkowo przejadły się gwiezdne wojny. Gościu wymyślił universum i teraz wszysycy którzy nie maja pomysłu na własne piszą o tym książki.
Grupa Nieszanowania Praw Ludzkich oraz Wspierania Bratniej Nienawiści na Tawernie

Azrael (Śmierć Wszechświatów) jest ich władcą. Wszystkie inne Śmierci są zależne od niego.
ODPOWIEDZ