Fortuna coolką się toczy…

Prawie pół roku zajęło nam oswajanie się z myślą, że po pierwszym CoolKonie moglibyśmy pokusić się o kontynuację. Choć uczestnicy nie mieli wątpliwości – w komentarzach pokonwentowych pojawiły się głosy o powrocie na kolejną edycję… My ze swej strony, też zapewnialiśmy się nawzajem, że druga edycja to będzie cudo; byliśmy bogatsi o doświadczenie, które musiało zaprocentować.

Kiedy pojawiły się informacje o CoolKonie v.2.0, nie było wielkiego entuzjazmu – odezwali się ci, na których zawsze mogliśmy liczyć i kilku zadowolonych uczestników z roku ubiegłego. Lecz przecież nikt nie oczekiwał szału na samą zapowiedź.

Zaczynaliśmy powoli, ale systematycznie. Wiedzieliśmy na co przeznaczyć ile czasu, więc sprawnie rozłożyliśmy zamiary i plany. Na bieżąco rzuciliśmy się w wir wymyślania genialnych pomysłów. A te pojawiały się często i były naprawdę dziwne – ot choćby Nocny Marek, czy tajemnicze WZG, czyli Wielkie Zimowe Grillowanie… A oczami duszy już widzieliśmy poblask żarzących się węgli na śniegowych zaspach…

ck1

Nie wszystko udało się zrealizować, nie wszystko zrealizowane zadziałało tak jak byśmy tego chcieli, wszystko zaś mogliście poznać na początku marca we Wrocławiu.

Najwięcej zawiłości wynikło – jak zwykle – z programem. Choć w sumie narzekać nie można – ci, którzy zawiedli nas za pierwszym razem, nie podołali po raz drugi, zaś wszyscy sprawdzeni i solidni, potrafili nadal utrzymać klasę. Pozytywnie zaś zaskoczyli nas sponsorzy – ilością i jakością nagród. Przyznam, że takiej hojności się nie spodziewaliśmy.

W sumie, w ostatniej chwili wycofany z druku informator, jeszcze jedna zarwana nocka, i wszystko udało się wyprostować. A kiedy nadszedł dzień rozpoczęcia, mogliśmy z dumą stanąć w drzwiach Gimnazjum nr 40 i… powiedzieć, że do rozpoczęcia imprezy zostało jeszcze trochę czasu… Jak zwykle uczestnicy przybyli zbyt wcześnie. To wymusiło niewielki falstart, ale nikt się chyba nie zorientował.

Impreza po raz kolejny przebiegła bez zakłóceń – uczestnicy okazali się kulturalnymi ludźmi, do tego świetnie potrafiącymi się bawić. Na potwierdzenie tych słów wystarczy powiedzieć, że kiedy z Jarlaxlem skończyliśmy rozmowę o komiksach, byłem zdziwiony, że jest godzina czwarta nad ranem… Bo konwentowe korytarze tętniły życiem jak w środku dnia! Nie przypominam sobie konwentu na którym spotkałbym się z podobnym zjawiskiem.

Choć oficjalnych punktów programu było mniej niż w roku ubiegłym, to zabawy było naprawdę dużo. Wiele niezaplanowanych atrakcji – pokazów, turniejów a nawet LARPów. A już szczytowym był turniej konwentu w… kulki!
ck3
Jego historia zahacza jeszcze o zeszłoroczną edycję imprezy, kiedy to w planach mieliśmy każdemu uczestnikowi przy wejściu ofiarowywać szklaną kulkę. Niestety – wtedy się nie udało. Lecz, jak to mówią – Co się odwlecze, to też się zasiecze – na CoolKonie v.2.0 kulki już się znalazły.

Taki podarek przy punkcie wydawania wejściówek budził zdziwienie i konsternację. Tym bardziej, że pojawiło się wiele przypuszczeń, do czego te kulki mają służyć. Mi osobiście najbardziej spodobała się wersja mówiąca, że to nie kulka, a kość k-nieskończoność, więc co rusz przedstawiałem ją pytającym. Wreszcie ktoś wpadł na pomysł zrobienia miniturnieju w kulki. Na zasadach bardzo uproszczonych i zbliżonych do zupełnie innej dyscypliny, ale za to niezwykle widowiskowych. Zainteresowanie rozgrywką rosło, więc znalazło się kilka książkowych nagród – i ranga turnieju wzrosła…

Finalnie, przez zaimprowizowane mistrzostwa przewinęło się chyba z dwieście osób, co sprawia, że był to bodaj największy konkurs w historii polskich konwentów.

W tym roku, mimo obecności kilkorga tawernianych redaktorów, zdecydowaliśmy nie robić oficjalnego spotkania z nami. Nie uwolniło mnie to jednak od odpowiedzi na zadawane znienacka pytania i pułapki zastawionej w niedzielny poranek w konwentowej jadłodajni… Sam nie wiem ile wtedy gadałem i chyba nawet nie chcę tego wiedzieć. Można by z tego sklecić kawał dobrej prelekcji…
ck4

Podsumowując – CoolKon v.2.0 udał się znakomicie. Przybyło ponad 540 gości z całego kraju i spoza jego granic. A o jakości zabawy może chyba świadczyć ocena na Informatorze Konwentowym – średnia 5,26 na 39 głosujących… Ostatni uczestnicy opuszczali naszą szkołę o godzinie 19 – w niedzielę…

A co za rok? Na pewno czymś zaskoczymy…


Foto: Corwin.

BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

3 komentarze

  1. BAZYL
    16 kwietnia 2006
    Reply

    Jeszcze z ciekawostek…

    Najlepsza była Vil, która przybyła na konwent w niedzielę o 21… Miała szczęście ze kogoś tam zastała, ale jej absencja była spowodowana przyczynami niezależnymi.

    Dla ciekawych – filmik z Turnieju w Kulki można znaleźć w naszych zasobach…

  2. Boromir
    18 kwietnia 2006
    Reply

    Pułapka w jadłodalni

    Hej, czy chodzi Ci o moją pułapkę?:) Gadaliśmy chyba z 2 godziny:) Pułapka się udała:D

  3. BAZYL
    18 kwietnia 2006
    Reply

    Heh..

    Wiedziałem, że byłeś nasłany 😛

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.