Dzienniki gwiazdowe – recenzja

7a0bef50adb424b49c351fa39530fb05

Witajcie, przyjaciele. Część z was zapewne mnie zna i tylko z ciekawości zajrzała na tę prelekcję. Pozostali może nawet o mnie nie słyszeli, co poczytuję sobie za akt jawnej ignorancji. Bo czyż może być we współ­czes­nym świecie ktoś, komu nie obiły się choćby o uszy dokonania najsłynniejszego gwiezdnego podróżnika, badacza i odkrywcy? Tak, widzę, że niektórym z was coś zaczyna świtać w głowach. Może zatem się przedstawię, by rozwiać wszelkie wątpliwości. Nazywam się Ijon Tichy.

Dziękuję, dziękuję, możecie już przestać mnie oklaskiwać. Nieswojo się czuję, gdy tyle osób okazuje mi uwielbienie. Niektórzy mogą twierdzić inaczej. Wrogie mi osoby często rozpuszczają plotki jakobym był zapatrzonym w swoją genialność narcyzem oczekującym od świata powszechnego zainteresowania. To bzdury wyssane z palca. Owszem, w trakcie moich podróży wiele się nauczyłem, więc fragment o geniuszu może i jest prawdziwy. Prawdą jest, że często obraduję z największymi umysłami naszej planety, jak również, że ci sami ludzie często pytają mnie o radę w jakiejś sprawie. Nie uznaję tego jednak za nobilitację. Wierzcie mi, czasami mam dość. Szczególnie w momentach, kiedy to mnie powierza się odpowiedzialne decyzje, które potem okazują się błędne. Czy wiecie mianowicie, że stworzyłem wszechświat? Tak, ten wszechświat, który teraz badają rzesze naukowców. I jest to dzieło, którego bardzo się wstydzę, bo nie dopilnowałem projektu do końca. Dlatego wszystko wygląda tak źle.

Ach, przepraszam za tę dygresję. Może czasami faktycznie odczuwam potrzebę opowiedzenia komuś o moich dokonaniach. To silniejsze ode mnie. I właśnie w tym celu zorganizowałem tę prelekcję. Otóż, dzięki staraniom moim i moich przyjaciół z Instytutu Tichologicznego wydana została niedawno książka z moją biografią. Jest to drobny wycinek z napisanych przeze mnie dzienników. Całość ukaże się za czas jakiś, ponieważ ogrom informacji nie pozwala na szybką ich redakcję. Dość powiedzieć, że planowane jest osiemdziesiąt tomów. Pozycja, która właśnie się ukazała, ma wskazać na jakie zainteresowanie mogę liczyć. Czy mógłbym panią prosić o rozdanie egzemplarzy promocyjnych, panno Basiu? Dziękuję.

Niestety nie wszyscy otrzymacie egzemplarz dla siebie. Później możecie jednak w swoim gronie spokojnie je przejrzeć. Gorąco zachęcam do wymieniania się po przeczytaniu. Teraz wypadałoby przedstawić, co znajdziecie w środku. Książka podzielona jest niejako na dwie części. Jedna, to spisane przeze mnie dzienniki moich podróży kosmicznych. Proszę wybaczyć luki w numeracji, ale jak już powiedziałem, jest to jedynie fragment całego wydania. Cóż mogę o nich powiedzieć? Starałem się pisać tak, aby czytało się przyjemnie, choć w paru miejscach nie mogłem uniknąć specyficznych terminów i konstrukcji językowych. Korekta, która zasiadła do moich notatek twierdzi, że nie narobiłem wielu błędów. Cóż, jestem w końcu oczytanym człowiekiem i potrafię przelewać moje myśli na papier. Zresztą, wszelkie błędy, dzięki tym ludziom, zniknęły ze stronic. Dodawali też, że zdrowo się uśmiali czytając moje przygody. Przynajmniej te początkowe. Ja podczas ich spisywania też przeżyłem przyjemne chwile. Miło było sobie przypomnieć dawniejsze wydarzenia. Co prawda zauważyłem, iż pierwsze moje podróże są zdecydowanie ciekawsze od końcowych, ale cóż na to poradzę…

Na początku byłem człowiekiem cynicznym, młodym i żądnym wiedzy. Im więcej jednak tejże wiedzy zdobywałem, tym bardziej pragnąłem jeszcze ją powiększyć. Doszło w końcu do sytuacji, że zacząłem wdawać się z napotkanymi istotami w rozmaite dyskusje. Tak, istoty to dobre słowo, gdyż nie zawsze byli to ludzie. Chyba najbardziej pouczającą dla mnie była ta podczas dwudziestej pierwszej mojej podróży. Nie wiem dlaczego większość osób, które przeczytały zapiski z niej twierdziło, że nikt nie będzie w stanie przez to przebrnąć. Ja mógłbym to czytać godzinami, gdyż przytoczyłem dokładnie wszystkie słowa, które w tej dyskusji padły. Aha, zapomniałbym wspomnieć o najważniejszym. Całość skomponowałem tak, że wygląda jak typowy zbiór opowiadań. Mówię to po to, żeby nikt mi później faktu nie zarzucał. Nie moją jest winą, że większość podróży odbywała się po dłuższym czasie od poprzednich i siłą rzeczy nie wiązała się z nimi w jakikolwiek sposób. Jeśli nawet jakieś powiązania były to jednak dla zaoszczędzenia miejsca nie wspominałem o nich. Dzięki temu, w większości wypadków, czytelnik może zacząć czytanie od dowolnej podróży nic nie tracąc. Zdecydowałem się na ten zabieg również z powodu popularności takiej formy literackiej.

Druga część książki to rozmaite wspomnienia niepowiązane z podróżami. Tutaj bardziej skupiam się na ludziach, którzy kiedyś odwiedzili mnie w domu przynosząc rozmaite dziwne wynalazki. Nie zrozumcie mnie źle, takich ludzi odwiedza mnie codziennie kilkunastu. Ci jednak mieli całkiem sensowne pomysły, zdecydowanie warte uwagi, dlatego postanowiłem ich odnotować. Również w podróżach spotkałem mnóstwo interesujących osób. Zabawne, większość ich nazwisk jakoś dziwnie mi się kojarzyła… W każdym razie druga część książki to moje wspomnienia… Słucham? Już to mówiłem? Przepraszam najmocniej, zamyśliłem się. Na czym to ja… Już wiem. Oczywiście zainteresowałem się nie tylko odwiedzającymi mnie, ale również ludźmi, których odwiedziłem ja. Po prostu, jeśli ktoś wydał mi się ciekawy na tyle, by poświęcić mu osobno trochę miejsca, bezzwłocznie to czyniłem.

Jak widzicie książka jest dość znacznej grubości. Zważcie proszę na fakt, że to tylko fragment. Nie da się nic poradzić, że na podróżach strawiłem całe moje życie, a z powodu rozmaitych paradoksów, o których przeczytacie, życie to trwało znacznie dłużej niż normalnie. Zdecydowałem się na okładce nie zamieszczać żadnych wymyślnych rysunków, jak to się teraz często praktykuje. Uważam, że treść ważniejsza jest od formy. Ta druga jest prosta, a mimo to estetyczna. Pierwsza, absolutnie bezkonkurencyjna. No już dobrze, w większości bezkonkurencyjna. Dobrze pamiętam, co mówiłem o niektórych z moich przygód. To są jednak opinie osób trzecich, dla mnie każda z nich jest absolutnie genialna. Ale jako autor wypowiadać się nie powinienem. Po przeczytaniu, mam nadzieję, zobaczycie jak niewiele zmieni się świat w waszej przyszłości. To znaczy, owszem, zmieni się. To ludzie się nie zmienią. Wszelkie przywary, jakie możemy obserwować teraz, pozostaną. Właśnie to starałem się najwierniej oddać. Gwiezdne podróże to tylko otoczka. Coś, bez czego na dobrą sprawę można by się obejść. Najlepiej widać to na przykładzie drugiej części książki.

Cóż, to chyba będzie wszystko. Dziękuję wam wszystkim za tak tłumne przybycie. Mam nadzieję, że tych, którzy darmowego egzemplarza książki nie dostali, zachęciłem do jego kupna. Możecie również wymieniać się nimi wzajemnie lub pójść do biblioteki. Niektóre z tych przybytków również dostały po książce. Czasem nawet kilka. Usilnie jednak namawiam do zakupu oryginału. Autora trzeba wspierać. I proszę, abyście nie brali za pewnik mych słów. Ja jestem autorem tej książki, więc mogę nie dostrzegać jej błędów i wypaczeń. Ona jest moim dzieckiem, a więc czymś najwspanialszym na świecie. To wy ocenicie, czy tak jest w istocie.

Tytuł: Dzienniki gwiazdowe (wyd. rozszerzone)
Autor: Stanisław Lem
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 1982
Stron: 524
Ocena: 5
Oso Opublikowane przez:

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.