Dragon Age: Przebudzenie – recenzja dodatku

Przebudzenie_ok adka

Pudełkowe dodatki do gier kom­pu­te­ro­wych to zjawisko coraz rzadziej spotykane we współczesnym świecie. Producenci gier zwykli oferować graczom drobne dodatki (za drobne pieniądze) do ściągnięcia z Internetu, które przeważnie niewiele wnoszą do samej rozgrywki, dodają nowy przedmiot czy inną zbędną rzecz. Czasem nawet niezbędną – wyciętą wcześniej z podstawowej wersji. Tymczasem studio BioWare zdecydowało się na wydanie Przebudzenia, dodatku do Dragon Age: Początek, w tradycyjnym, pudełkowym, opakowaniu.

Do sięgnięcia po to rozszerzenie skłoniło mnie jednak dopiero wydanie drugiej części gry, która ma korzystać z zapisanych stanów podstawki oraz dodatku i w ten sposób wiązać się niejako z ich fabułą. Niejako, bowiem w sequelu będziemy wcielać się w zupełnie inną postać, zaś fizycznie pojawią się tam tylko konsekwencje decyzji podjętych przez gracza w Początku oraz jeden z towarzyszy poznanych w Przebudzeniu – mag Anders.

Najważniejsze w całym dodatku są nowe możliwości jakie oferuje on graczowi. Przede wszystkim dalszy rozwój postaci (doszła na przykład nowa specjalizacja dla każdej klasy), jeszcze lepszy ekwipunek (co nie jest jakąś specjalną gratką, szczególnie w obliczu niezbyt wysokiego poziomu trudności gry), a także kolejne rodzaje potworów do pokonania. Kiedy jednak gra zostanie ukończona, pozostaje uczucie niedosytu. Jest to spowodowane jej skromnością – gracz otrzymuje zaledwie parę dużych lokacji do zwiedzenia, kilka nowych zadań, a większość zleceń wykonuje się w obrębie jednego obszaru.

Zacznijmy jednak od towarzyszy, których można przyłączyć sześcioro. Dwóch wojowników (w tym stary znajomy – krasnolud Oghren), dwoje magów i dwoje łotrzyków. Liczba ta jest optymalna – możemy skompletować dowolną drużynę, opierając się na własnych preferencjach. Pozostaje także możliwość wymiany towarzysza bez straty profitów jego klasy, jeśli z jakichś przyczyn uznamy, że jest to konieczne. Niestety, jak to często bywa w grach tego typu, postęp głównego wątku fabularnego uniemożliwia nam dokończenie zadań pobocznych – na przykład ostatnia z dołączonych do drużyny postaci nie będzie mogła oficjalnie dołączyć do Szarej Straży, gdyż tę opcję zablokuje wyruszenie na wojnę, będące finałem dodatku. Podobnie z zadaniami lojalnościowymi, jeśli nie zdążymy wykonać ich wcześniej.

Dragon-Age-Origins-Awakening-dragon-age-origins-13623927-1600-900Same postaci dołączane do drużyny, wydają się być ciekawiej skonstruowane niż w podstawowej wersji gry. Oghren ma ciekawsze teksty (bardziej przystające do krasnoluda), inni bohaterowie mają głębiej zarysowany charakter. Jedynym niechlubnym wyjątkiem od tej reguły jest Velanna. Choć ogólnie nie można jej niczego zarzucić, jest ona kopią Morrigan; także jeśli chodzi o wygląd – bo kolor włosów w odniesieniu do kobiety, jest kiepskim wyznacznikiem czegokolwiek… Bardzo to wtórne i nie można nie uznać tego za wadę. Zaletą jest za to poprawienie inteligencji kompanów – teraz możliwe stało się zaufanie towarzyszom – nie padają jak muchy i umiejętnie korzystają ze swoich zdolności.

Jeśli chodzi o fabułę, to akcja dzieje się jakiś czas po zakończeniu podstawki, kiedy okazuje się, że po pokonaniu Arcydemona, Pomioty nie zeszły pod ziemię. Co gorsze, pojawia się osobnik nazywający siebie Architektem, który zdaje się dowodzić hordami – co ciekawe – inteligentnych Pomiotów. Wobec takiej sytuacji, Szara Straż nie może stać bezczynnie, a do akcji wkroczy oczywiście bohater kierowany przez gracza. Ta historia skomponowana została z gracją, interesująco. Odniosłem wrażenie, że prezentuje się lepiej niż historia z Początku, choć na dobrą sprawę zabrakło tu dramatyzmu, a decyzje podjęte przez gracza, nierzadko bardzo problematyczne, mają niewielki wpływ na zakończenie.

A zakończenie nadchodzi szybko i zupełnie spodziewanie. W pewnym momencie zaczyna brakować zadań pobocznych, więc siłą rzeczy gracz skazany jest na kończenie głównego wątku. Oficjalnie twórcy zapowiadali, że całość zajmuje około 20 godzin gry – nie wiem na podstawie czego oparli te szacunki. Wiem za to, że to naprawdę maksymalny czas jaki można spędzić przed monitorem – potem zostanie już chyba tylko spacerowanie i podziwianie, niewiele lepszych niż w Początku, krajobrazów. Być może winą jest przeniesienie rozwiniętego bohatera z wersji podstawowej, bo jak się okazało, grę udało się ukończyć bez wielkiego problemu – przeciwnicy nie stanowili wyzwania na żadnym etapie gry, a nawet Widmowy Smok czy najważniejszy fabularnie przeciwnik, nie sprawili, że zapasy magicznych maści i eliksirów zauważalnie uszczuplały.

505939-dragon-age-origins-awakening-playstation-3-screenshot-battlingNa domiar złego w grze jest pełno błędów, które – przynajmniej te najważniejsze – eliminuje instalacja łatki 1.04; bardzo nie spodobało mi się zablokowanie możliwości korzystania z Magii Krwi – na szczęście i ten błąd naprawiono. Kiepskiej jakości jest także polonizacja. Stare znajome głosy, przewijające się przez każdą grę, kiepsko podobierane i niespecjalnie zaangażowane. Tyle dobrego, że przynajmniej jeśli chodzi o towarzyszy, sytuacja wygląda nieco lepiej. Chaos panuje natomiast w opcjach związanych z rzemiosłem. Zawsze bolał brak możliwości sortowania znanych przepisów (szkoda, że nie pomyślano o tym, aby naprawić to w dodatku), a teraz jeszcze pojawiło się wiele problemów z przekładem – zarówno w nazwach przepisów, jak i ich opisach, gdzie na runę mistrzostwa jednego rodzaju mamy dwa różne przepisy, a według opisu robi się je z run arcymistrzostwa (arcymistrzowskie robi się, dla odmiany, z run mistrzostwa)…

W Dragon Age: Przebudzenie grało mi się bardzo przyjemnie, a to głownie za sprawą tego, że krótko… i nie zdążyłem zirytować się na dobre wszystkimi błędami. Mimo wszystko spodziewałem się czegoś więcej – a z całą pewnością większych wyzwań i dłuższej zabawy. Cóż, nie da się jednak ukryć, że to ciekawe rozszerzenie i z pewnością warte poznania. Szczególnie, gdy ktoś chce sobie odświeżyć pamięć, przed sięgnięciem po Dragon Age II.

Tytuł: Dragon Age: Przebudzenie
Producent: BioWare
Wydawca: Electronic Arts
Rok: 2010
Platformy: PC, X360, PS3
Ocena: 4
BAZYL Opublikowane przez:

Zaczął od tekstowego Hobbita na Commodore 64, a potem poszło już z górki. O tamtej pory przebił się przez wszystkie chyba rodzaje fantastyki – i nie przestaje drążyć tematu dalej.

Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.