Disgaea, o konsolowym uzależnieniu

Diaboliczne pingwiny, psychopatyczni megalomani, antychryst, zdrajcy, wariaci i masa dziwnego poczucia humoru. Seria Disgaea jest jedną z najlepiej kojarzonych taktycznych cRPG-ów w historii, niedorzeczną zabawką pełną dystansu do samej siebie, na dodatek oferującą dziesiątki godzin wciągającej rozgrywki.

Szeroko pojęte gry taktyczne na zachodzie przez lata kojarzono jedynie z rynkiem PC. Dopiero wraz z wejściem pierwszego PlayStation zaczęły się pojawiać prawdziwe molochy, w postaci Final Fantasy Tactics, Tactics Ogre lub Front Mission, które przyciągnęły uwagę wielu graczy. Nie były to czyste taktyki, ale wymieszanie tego gatunku z cRPG, które prędko podbiło moje serce.

Również premiera Game Boya Advance odbiła się na popularności konsolowych gier taktycznych. Przełomem było pojawienie się konsol 128-bitowych, co umożliwiło przebicie się gatunku do szerszej świadomości nowych pokoleń graczy, głównie dzięki takim tytułom jak seria Disgaea.

Europa nie miała szczęścia do taktycznych cRPG-ów – nawet kiedy era 32 bitów była już w pełni rozkwitu, a amerykanie dostali Tactics Ogre oraz Final Fantasy Tactics, nas ominęły te świetne gry. Co prawda był Kartia oraz Front Mission 3, ale – uogólniając – Europejczycy nie mogli się w sposób legalny cieszyć wieloma wybitnymi grami gatunku.

Dodatkowym problemem był wydźwięk większości taktycznych cRPG-ów z okresu PlayStation – były niesamowicie depresyjne oraz ponure, zbyt dojrzałe oraz zbyt skomplikowane dla wielu graczy, czasami do tego nieprzystępne jak diabli. Erę 32 bitów uważam za najlepszą dla gatunku cRPG, tamtejsze taktyczne cRPG-i za najwspanialsze, jakie kiedykolwiek się pojawiły, lecz nie oznacza to, że nie doceniłem tego, co zdarzyło się potem. Za to wciąż doceniam gry, które wychodziły gdy byłem na nie za mały (bo za głupi wciąż bywam…).

Z czasem zdarzyła się rzecz niebywała – niewielka japońska firma, Nippon Ichi Software, wraz z nadejściem PlayStation 2, zaoferowała światu masę lekkich, przyjemnych, kolorowych, radosnych, a także niesamowicie uzależniających taktycznych cRPG-ów. Jak to określił pewien komentator z Eurogamera – ta seria jest jak narkotyk, który pokochasz, ale który Cię wyniszczy. Bo Disgaea jest bardzo intrygująca – to jedna z najbardziej niedorzecznych historii w grach wideo, zbudowana na systemie, który pochłania setki godzin. I chociaż można sobie odpuścić skolekcjonowanie całej serii, to chociaż w jedną część zagrać po prostu trzeba.

Oczywiście popularyzacja taktycznych cRPG-ów wśród nowego audytorium była również zasługą Nintendo, które wraz z Game Boyem Advance przyniosło proste strategie w postaci Adwance Wars oraz klasyczne taktyczne RPG-i, takie jak Fire Emblem, na zachód. Ale ostatecznie to Nippon Ichi opanowało zachodnie rynki konsol stacjonarnych. O dziwnej sytuacji tego gatunku najlepiej świadczy fakt, że prawie każda większa gra konkurencji wydana na zachodzie pojawiła się jedynie na… konsolach przenośnych.

Pierwsza Disgaea była w pewien sposób przełomem – system gry pozwalający wylevelować wszystko, łącznie z gumą do żucia, ustalanie własnych praw, budowanie wież i rzucanie własnymi jednostkami, ogromne ilości etapów do eksploracji oraz głupiutka, zabawna, dziwaczna fabuła stały się przebojem dla wielu graczy na świecie.

Sukces serii pociągnął za sobą troszkę zgubną taktykę, ponieważ NIS wydało masę bardzo podobnych do siebie gier, wśród których klienci się pogubili – La Pucelle, Makai Kingdom, Phantom Brave czy Soul Nomad (ma się rozumieć, że jeżeli wejdziemy w szczegóły, to te gry są bardzo różnorodne, ale pierwsze wrażenie to mod do Disgaea). Do tego Disgaea 2, w przekonaniu większości okazała się gorszą grą od jedynki, a jak czas pokazał, chyba także najgorszą częścią serii. NIS musiało powrócić do promowania swojej głównej serii, pokazać, że stać ich jeszcze na równie udaną produkcję.

NIS wciąż kombinowało, portując swoją serię na co się da – NDS-a, PSP, inne platformy mobilne. Każda wersja miała jakiś smaczny dodatek, więc najwięksi fani nadal czuli się usatysfakcjonowani. Wraz z nadejściem nowej generacji, seria znalazła się w trudnej sytuacji – bo oto era prawie HD wymaga od deweloperów świetnej grafiki, a recenzenci pokazali, że będą zaniżać mocno oceny, jeżeli tylko nie spodoba im się oprawa.

NIS mogło przenieść się całkowicie na konsole przenośne. NIS mogło uciec na Steam. NIS mogło spakować manatki. Ale NIS wolało zaatakować PlayStation 3 z Disgaea 3 oraz 4. Powtórzę to raz jeszcze – nie uważam, że to gry aż tak dobre jak kilka klasyków z czasów 32 bitów, ale NIS stworzył coś, o czym nie śniłem – przywrócił taktyczne cRPG-i konsolom stacjonarnym.

Podczas gdy SE nie śpieszy się do Front Mission 6 (który zapewne jak piątka i tak pozostałby w Japonii…), a Matsuno mógł co najwyżej stworzyć remake swojej gry na PSP, NIS wydało dwie duże, świetnie i dopracowane gry na PlayStation 3. Gry, mówiąc nieładnie, pokazujące gest Kozakiewicza obecnemu podejściu wielkich firm do rynku gier wideo.

O ile Disgaea 3 mocno trzyma się poprzedników, wyglądając nawet podobnie, tak nowe sprite’y w czwórce to piękny przykład grafiki, nazwijmy ją modern retro, pokazujące, że jest wciąż miejsce dla dobrych gier 2D. Jest miejsce dla dobrych, dużych taktycznych cRPG na konsole, które ciągle są kojarzone jedynie z grami akcji.

Dlaczego moją odę do taktycznych cRPG zacząłem od Disgea? Ponieważ wierzę, że ta seria posiada największy potencjał do przekonywania posiadających już konsolę ludzi, którzy jeszcze gatunku nie znają. Ponieważ ta seria jest zabawna i bardzo, ale to bardzo wciągająca, podobnie jak Terraria, Minecraft lub Puzzle Quest.

Wreszcie, ponieważ obok Tactics Ogre: Let Us Cling Together to właśnie Disgaea 4 jest jednym z najlepszych taktycznych cRPG od lat, będąc zarazem ogromnym przeciwieństwem gry Matsuno, w prawie każdym aspekcie.

Jeżeli lubicie dobre japońskie cRPG, jeżeli macie ochotę na dziwaczny humor, jeżeli chcecie sprawdzić coś innego, coś łączącego w sobie nowoczesne rozwiązania i urok starych gier wideo – sprawdźcie gry Nippon Ichi. Są specyficznie niczym kuchnia obcego kraju – a nie samym kotletem i ziemniakami człowiek żyje.

Pita Opublikowane przez:

Kocha gry wideo, książki, komiksy i inne przejawy eskapizmu. Chciałby znać Hokuto Shinkena. Najmądrzejszy kolega BAZYLa.

6 komentarzy

  1. snowjon
    17 grudnia 2011
    Reply

    Świetne!

    Podoba mi się zdanie jakim autor zakończył tekst 😉 . Ogółem świetny artykuł o świetnej serii. Pamiętam jak zagrywałem się w Disgaea 1. Zabawna historia i nietuzinkowa rozgrywka czyniły z tej gry coś wyjątkowego.

  2. appman
    17 grudnia 2011
    Reply

    disgea zawsze w cenie

    pogubiłem się w tych grach, rosną same w sobie, nic z nich nie rozumie… ale nadal lubię! 😉

  3. pi.sure
    17 grudnia 2011
    Reply

    tylko po co HD? 😉

    Przesunales wskaznik mojego zainteresowania seria w pozytywna strone i prawdopodobienstwo tego, ze ktoras czesc odpale znacznie wzroslo-gratulacje 🙂

    Niestety taka oprawa mi nie odpowiada, za bardzo przypomina mi kiepskiej jakosci, 'generowane komputerowo’ anime.
    Wolalbym zeby sprite’y byly bardziej pikselowate, ew z ciut grubszymi konturami, no ale to takie moje zboczenie 😉

    osobiscie wciagnalem sie w advance wars ale jeszcze bardziej w age of heroes czy ancient empires na d750i.

  4. Igor
    17 grudnia 2011
    Reply

    Tytuł?

    Disgaea jest fajna, ale to nie jest chyba seria dla mnie, jakoś nie potrafię przy niej pobawić się dłużej. Chyba wolę Tactics Ogre. Wciąż jednak fajny artykuł! ; )

  5. Vazurel
    18 grudnia 2011
    Reply

    Stara miłość nie rdzewieje.

    Heh, pamiętam jak sam byłem wręcz uzależniony od jedynki na PS2. Disgaea to jeden z tych tytułów do których się wraca po kilka razy, nawet jeśli komuś oprawa nie podchodzi, to warto dać szanse, szczególnie że humor tam rozwala 😉

  6. adax
    22 grudnia 2011
    Reply

    Swietna seria

    pita zawsze fapuje do hardcore gaming i tam bardzo fajnie ją opisali. Dobra rzecz, nawet jezeli mysli sie ze sie juz wyroslo z nij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.