Charakternik – recenzja

charakternik

Uwielbiam Sienkiewicza. Potop to jedna z moich ulubionych książek, pełna pasji, magii i przygody; obecnie trochę zapomniana i niedoceniania przez młodzież, ze względu na ogólną niechęć do lektur. A szkoda, bo przygody Kmicica, który walczy o dobro kraju i serce białogłowej stanowią niezwykłą i oryginalną pozycję, która zarówno edukuje, jak i bawi oraz wzmacnia ducha patriotyzmu. Podobnie jest z resztą trylogii, która zadomowiła się w sercach wielu Polaków. Stąd, mimo niechęci młodszego pokolenia, temat sienkiewiczowski jest stale obecny w naszym kraju. Przykładem tej obecności w fantastyce jest nowa książka Jacka Piekary – Charakternik.

Bez owijania w bawełnę – nie lubię sagi o pewnym Inkwizytorze, która wyszła spod pióra Piekary. Nie podoba mi się szokowanie na siłę, kreacja postaci, jej intrygi i menażeria drugoplanowych bohaterów. Podoba mi się za to jak najbardziej pomysł na świat oraz jego kreacja. Do Charakternika podchodziłem ostrożnie, lecz nie uprzedzony. No, przynajmniej starałem się podchodzić nie uprzedzony. Niestety po raz kolejny przeżyłem zawód. Przeżyć go mogą również fani Mordimera Madderdina bowiem książka nie stoi nawet na tym samym poziomie.

Fabuła obraca się wokół trzech szlachciców. Pan Myszkowski jest, można rzec, Wiedźminem tych realiów, zaś jego towarzysz Szczurowski – wiernym mu kompanem, pomocnikiem i ogólnym upierdliwcem o ciętym języku. Towarzyszy im (niekoniecznie z własnej woli) pan Żytowiecki – świetny, klasycznie przerysowany Sarmata, chciałoby się rzec, że to bratanek Zagłoby, pełen wiary w swoje czyny, niekoniecznie zaś odwagi i rozumu. Jest on zarazem jedynym prawdziwym szlachcicem z całej zgrai. Razem stanowią ciekawą ekipę, z czego najlepiej wypada właśnie pan Żytowiecki, wraz ze swoim poglądem na świat i zmiennymi jak chorągiew na wietrze opiniami. Muszę przyznać, że to właśnie relacje pomiędzy tymi trzema postaciami bronią się w książce najlepiej, pozostawiając jednak sporo niedosytu. A niedosyt ten wypada z niezbyt ciekawej fabuły, która po prostu nie daje rozwinąć skrzydeł postaciom. Czasy Sienkiewiczowskie według Piekary i zarazem skrótowy opis fabuły książki to bójki, chędożenie, tortury i bójki. Słowem – nuda. Fabuła, w której idzie o religię, artefakty i wielkie tajemnice męczy i nie posiada za dużo sensu i logiki. Przeszkadza, ale nie zabija naprawdę niezłego klimatu książki, nie jest więc do końca tak źle. Momentami człowiek się wciąga, niemalże pragnie przenieść się w opisywane czasy, co autor potrafi szybko zepsuć jakimś kolejnym nieudanym pomysłem fabularnym. Szkoda.

Ta książka jest nierówna. Momentami to takie elowydanie Sienkiewicza. Kmicic w estetyce gry Devil May Cry, Potop obdarty z najlepszych cech, dzięki którym nie jest tylko przygodą w XVI-wiecznej Rzeczypospolitej. Dobra rozrywka, ale na niskim poziomie. Momentami potrafi bawić, potrafi pobudzić fantazję, potrafi nawet wciągnąć jak bagno. Ale nie pozostawia po sobie nic, poza niedosytem.

Karykaturalne ilustracje są średnie, ale dodają klimatu. Samo wydanie książki cechuje się świetną oprawą: pobrudzone strony, to lubię. Denerwuje natomiast fakt, że indeks zwrotów łacińskich (chętnie nadużywanych przez pana Szczurowskiego) znajduje się na końcu książki. Jasne, znaczenia większości z nich można domyśleć się z kontekstu zdania, jednak przypisy na dole strony byłyby lepsze, niż mozolne wędrowanie co parę chwil na koniec książki. Mimo wszystko książka wydana jest wzorowo, Fabryka Słów ma kolejnego u mnie plusa. W podsumowaniu jednak jest słabo, dużo gorzej niż w poprzednich dziełach tego autora. Fanom jego twórczości polecam, zaś reszta lubująca się w temacie niech lepiej sięgnie do Trylogii.

Tytuł: Charakternik
Autor: Jacek Piekara
Wydawca: Fabryka Słów
Rok: 2009
Stron: 384
Ocena: 3
Pita Opublikowane przez:

Kocha gry wideo, książki, komiksy i inne przejawy eskapizmu. Chciałby znać Hokuto Shinkena. Najmądrzejszy kolega BAZYLa.

7 komentarzy

  1. Brzoza
    19 marca 2009
    Reply

    Boże, ładne wydanie?!

    No co ty, artystyczny dizajn leży, z resztą jak w 3/4 okładek fabryki.

  2. Mongward
    19 marca 2009
    Reply

    Okładka

    …jako taka owszem, jest do niczego. Ale z kolei ilustracje w środku to sam miód.

  3. Phoven
    19 marca 2009
    Reply

    blabla

    @Brzoza: sry ema, ale dizajny od FS to absolutne mistrzostwo. Tzn. cholernie mi sie podobają. 😛
    A co do recenzji – generalnie się zgadzam, choć ocena imo jednak o pół oczka/oczko zaniżona. Mimo typowych dla Piekary failów fabularnych/warsztatowych jednak dosć przyjemnie sie to czytało. Do Trylogii nic nie mam ale myślę, ze dla przecietnego czytelnika bardziej ciekawy byłby jednak Komuda. Fabularnie po prawdzie ssie ale dbałość o realia przy jednoczesnym braku wyidealizowanych bohaterów rodem z Sienkiewicza + smakowite opisy to porządny kawałek mięska. 😛

  4. Foxi
    24 czerwca 2009
    Reply

    pewien inkwizytor…

    No co Ty?!? Nie lubisz Mordimera?? Tego nie rozumiem. Facet jest świetny 🙂 Uprzejmy, usłużny, skromny, bogobojny, odsyła heretyków w objęcia prawdziwej wiary… 🙂 Więc proszę nie bluźnić!! 🙂

  5. dafwfde
    30 listopada 2010
    Reply

    xD

    jak Ci przeszkadza słowniczek na końcu książki, to włóż sobie w niego zakładkę i wystarczy, że przeżucisz za jednym zamachem kartki i czytasz wyjaśnienie… Takie słowniczki to dla inteligentnych xD

  6. Pita
    7 stycznia 2011
    Reply

    Tak?

    Bo ta książka raczej dla inteligentnych nie jest. Ale ciesze się, że Ci się podobała. Komuś musiała 🙂

  7. dafwfte
    16 stycznia 2011
    Reply

    xD

    To znów ja 🙂
    Ksiązka mi się nie spodobała. Liczyłem na coś lepszego 😉 Jak zwykle to bywa z Piekarą – niewykorzystany potencjał 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.