Assassin’s Creed: Renesans – recenzja książki

assassins-creed-renaissance-art

Wszyscy wiemy jakie są książki pisane na podstawie gier (albo filmów, albo jakiegokolwiek innego medium). Nie inaczej jest w tym przypadku. Mamy do czynienia z epicką opowieścią o władzy, zemście i spisku. No cóż, wydawca nie kłamie, powieść ewidentnie należy do epiki, choć obcując z nią przyłapałem się na określaniu jej mianem dramatu.

Gry komputerowe coraz częściej stawiane są na równi z literaturą, muzyką czy filmem. W przeciwieństwie do wymienionych, jest to jednak sztuka specyficzna, w której odbiorca ma gigantyczny wpływ na finalny kształt dzieła. Gracze zaś, jak wszyscy, dzielą się na rozmaite typy: jedni grają dla rozrywki, inni dla sportu, jeszcze innymi kieruje pragnienie oderwania się od szarej codzienności. Istnieje też bardzo specyficzna grupa ludzi, którzy zbawianie świata mają po prostu we krwi. To twardziele z cygarem w ustach, strzelbą w jednej, a magicznym kosturem w drugiej dłoni. Nieulękli, nieustraszeni, podobnie jak prowadzeni przez nich bohaterowie. To właśnie dla nich przeznaczona jest ta książka i to oni wytrwają z nią najdłużej.

Nie potrafię powiedzieć, na ile fabuła zgodna jest z grą, która na moim sprzęcie nie ma szans działać nawet na minimalnych detalach, więc obejdzie się bez krzywdzących porównań. Gdybym miał okazję zagrać zapewne większość recenzji zajęłoby narzekanie na miałkość wersji komputerowej w stosunku do literackiej. Zdaję sobie sprawę, że książka jest w tym przypadku tylko dodatkiem do gry, jednak dzieło (nie bójmy się tego określenia) Olivera Bowdena broni się samo. W zasadzie, gdybym dłonie trzymał na klawiaturze, a nie gładkim papierze, czułbym się dokładni e jak w grze. Oto młody chłopak, Ezio Auditore, już na pierwszych stronach biegający po dachach, oddający skoki wiary i bez szwanku wychodzący nawet z najgorszych potyczek. Wskutek odwiecznego konfliktu bractw assassynów i templariuszy, traci ojca i braci. Powodowany pragnieniem zemsty opanowuje niesamowite umiejętności wtapiania się w tłum czy kradzieży kieszonkowej. Następnie dokonuje skrytobójczych ataków w biały dzień i przy świadkach, znajduje kartki z Kodeksu, dzięki którym jego kumpel, Leonardo da Vinci, tworzy mu coraz to nowe bronie i schemat się powtarza. Już sama ta misterna konstrukcja wymagała zapewne godzin, jeśli nie dni, starannych przemyśleń.

Rewelacyjnym pomysłem autora było maksymalne uproszczenie książki. Mając na co dzień do czynienia z poplątanymi, wielowątkowymi fabułami, natłokiem bohaterów z dziwacznie krzyżującymi się losam i czy pełnymi przepychu opisami miejsc nie miałem nawet pojęcia, jak wielką przyjemność może przynieść przyglądanie się facetowi biegającemu po dachach. Co prawda, można by pomyśleć, że karkołomne akrobacje Ezia ograniczą grupę odbiorców jedynie do osób posiadających ogromną wyobraźnię. Bez obaw, nawet w stanie upojenia alkoholowego nie będziecie mogli zwizualizować sobie akcji, więc książka nadaje się idealnie nawet dla ludzi kompletnie jej pozbawionych. Także osoby mające trudności z koncentracją bez trudu odnajdą się w świecie assassyna, gdyż prościutki ciąg przyczynowo-skutkowy sprawia, że jakiekolwiek koncentrowanie się na wydarzeniach jest zwyczajnie zbędne. Bowden posłużył się niezwykle interesującym pomysłem na skupienie uwagi Czytelnika. Opisy miejsc, charaktery postaci, wszystko jest ledwie zarysowane, więc można bez problemu podziwiać jak Ezio skacze po dachach i dokonuje nadludzkich wręcz zabójstw. Nie trzeba przejmować się logiką, całkowicie losowymi przeskokami w czasie czy motywami postępowania postaci. Czysta akcja bez niepotrzebnego balastu.

Prawdziwą gratką jest ilość wiedzy, jaką można wynieść z powieści. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest nagromadzenie porozrzucanych bezładnie włoskich słówek i powiedzonek. Na końcu książki znajduje się nawet odpowiedni słowniczek, żeby nie pogubić się w tym bogactwie. Szkod a, że autor po pierwszych rozdziałach nie kontynuował tego pomysłu i stopniowo ograniczał swe lingwistyczne zapędy. Znacznie ważniejsze są jednak realnie istniejące postacie, pojawiające się na stronicach Renesansu. Ród Medyceuszy, kardynał Borgia, Leonardo da Vinci, Niccolo Machiavelli, to tylko najgłośniejsze nazwiska. I choć wspomniane wcześniej uproszczenia konstrukcji bohaterów nie pozwalają dokładnie poznać ich znaczenia dla ówczesnego świata, to już same informacje, że Machiavelli był assassynem, a papież Aleksander VI strzelał mocą z laski, są tak niesamowite, że wątpię aby dało się przyswoić ich więcej.

W skrócie: niniejsza książka jest pozycją idealną. Jeśli Twoja znajomość literatury ogranicza się do instrukcji dołączanych do gier, będziesz zachwycony zawartą tu ilością tekstu (chociaż pewnie rozczaruje Cię brak obrazków). Wymagania sprzętowe są prawie żadne: nie potrzebuje wyobraźni, nie wymaga logicznego myślenia, nie zabiera wiele czasu. Tak właściwie, to wcale nie trzeba jej czytać.

Tytuł: Assassin’s Creed: Renesans [Assassin’s Creed: Renaissance]
Autor: Oliver Bowden
Wydawca: Insignis
Rok: 2010
Stron: 488
Ocena: 2
Oso Opublikowane przez:

2 komentarze

  1. V.
    9 stycznia 2011
    Reply

    Rewelacja!

    Przekonałeś mnie! Lecę kupić grę koniecznie z tym dodatkiem. Akurat w takiej literaturze gustuję… Trochę się gubiłem w komplikowaniu fabuły i tych intrygach politycznych w Trzech Małych Świnkach… A poważnie – nie grałeś w grę, ale jest ona dokładnie o tym – o papieżach strzelających promieniami z laski (są baaaardzo złymi ludźmi). Gra jest mocno przewrotna i obrazoburcza dla ludzi o słabszych nerwach… Do tego stopnia, że na początku pojawia się czarny ekran na którym (żeby Amerykanie nie pozywali – oni lubią się nawzajem pozywać) jest biało na czarnym napisane „zespół tworzący grę jest wielokulturowym zbiorem jednostek różnych wyznań, a gra sama w sobie jest fikcją i nie ma na celu urażenia niczyich uczuć” czy coś takiego…

  2. Miziol
    15 stycznia 2011
    Reply

    rly?

    Tak naprawdę, to książka zastępuje grę. Obydwa 'dzieła’ mają IDENTYCZNĄ linię dialogów, IDENTYCZNY ciąg wydarzeń i opowiadają IDENTYCZNĄ historię. W książce jedynie możemy się dowiedzieć o przemyśleniach głównego bohatera, których w grze nie ma.

    Co do fikcji… Assassin’s Creed jest grą fikcyjną, stawia na rozrywkę (tak samo jak większość gier). Jednak prócz wymyślonej historii ( w której jednak jest odrobina prawdy) można w niej znaleźć ciekawe informacje nt renesansowej Italii 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.